Jak to możliwe, że do sprawdzenia towaru potrzebna jest im aż taka ilość produktu – pyta oburzony właściciel sklepu. – Przecież to mnie sporo kosztuje. Czy nie wystarczyłoby kilka sztuk?
Izabela Rogalska z Państwowej Inspekcji Handlowej w Opolu zapewnia, że ilość próby nie wynika z „widzimisie” kontrolujących.
– Takie są zapisy prawne. Zabezpieczamy dwie takie same próby przy sprzedawcy, które plombujemy. Jedną zostawiamy w sklepie, a drugą kierujemy do specjalistycznego laboratorium w Olsztynie, gdzie produkt jest badany pod wieloma względami. Jeśli to było na przykład ptasie mleczko albo nadziewane czekoladki, to mogły być ciężkie – tłumaczy.
Zapewnia, że jeśli laboranci nie mają zastrzeżeń do przebadanej próbki, to druga, zostawiona w sklepie, wraca z powrotem do sprzedaży.
– Bywa jednak, że kontrolowany przedsiębiorca nie zgadza się z naszymi ustaleniami i wówczas drugą próbę tego samego towaru musimy skierować do innego laboratorium – kontynuuje Izabela Rogalska.
Naczelnik z opolskiej PIH dziwi się, czemu właściciel sklepu nie podzielił się swoimi zastrzeżeniami z inspektorami na miejscu.
Pracownica olsztyńskiego laboratorium Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wyjaśnia, że słodycze badane są pod wieloma względami, np. czy zawartość tłuszczy zastępczych nie jest przekroczona a ilość nadzienia taka, jak deklarowana przez producenta.
– Żeby to sprawdzić nie wystarczy nam kilka czekoladek. To my określamy wielość próby zależnie od zakresu badania – informuje pracownica laboratorium.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?