Opole. Lekarz wypadł z grafiku, więc pacjentka z drgawkami i uderzeniami gorąca została na lodzie. Szpital: „to wina ministra”

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Zdaniem Szpitala Wojewódzkiego w Opolu problem jest bardziej założony niż się wydaje, a winę za sytuację ponosi minister. - Dla pacjenta nie ma znaczenia, kto zawinił. Ta sytuacja mogła się dla mnie skończyć tragicznie – mówi gorzko opolanka.
Zdaniem Szpitala Wojewódzkiego w Opolu problem jest bardziej założony niż się wydaje, a winę za sytuację ponosi minister. - Dla pacjenta nie ma znaczenia, kto zawinił. Ta sytuacja mogła się dla mnie skończyć tragicznie – mówi gorzko opolanka. pixabay.com
64-letnia opolanka kilka dni temu poczuła, że z jej zdrowiem dzieje się coś niedobrego. Miała drgawki i uderzenia gorąca. Na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu tego dnia było już za późno, więc zadzwoniła na pogotowie. Dyspozytor skierowało ją do punktu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej i tu zaczęły się „schody”.

- Jestem osobą niskociśnieniową, a tego dnia ciśnienie gwałtownie mi wzrosło. Miałam uderzenia gorąca, drgawki jakbym dostała padaczki, robiło mi się słabo i czułam lęk – relacjonuje 64-letnia Anna z Opola. Kobieta przypuszczała, że przyczyną złego samopoczucia mogą być zmienione kilka dni wcześniej leki. - Był wieczór, więc do lekarza pierwszego kontaktu nie mogłam się zgłosić. Mieszkam sama, dlatego wiedziałam, że jeśli zbagatelizuję sprawę, to ta sytuacja może skończyć się tragicznie.

Ostatecznie opolanka zdecydowała się zadzwonić na pogotowie. Tam poinstruowano ją, że powinna zgłosić się do punktu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, który działa w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu.

– Dyspozytor podał mi numer telefonu i powiedział, że lekarz dyżuruje tam między godz. 18 a 8 rano. Odebrała pielęgniarka. Nakreśliłam jej co się dzieje, ale ona stwierdziła, że nie może mi pomóc, bo lekarza nie ma i nie będzie – relacjonuje rozżalona czytelniczka. – Zadzwoniłam znowu na pogotowie, ale usłyszałam, że to niemożliwe, żeby lekarza nie było na dyżurze, bo gdyby tak było, to oni wiedzieliby o tym (podwykonawca szpitala poinformował redakcję, że nie ma obowiązku informować o nieobecności lekarza na dyżurze – przyp. red.). Polecił, żebym jeszcze raz zadzwoniła do szpitala, ale usłyszałam to samo co wcześniej. Przy trzecim telefonie na pogotowie dyspozytor zlitował się i podpowiedział, jak powinnam brać leki. Zastrzegł, że mam nie bagatelizować sprawy i jeśli nie będzie poprawy, to natychmiast wzywać pogotowie, a jeśli będzie względnie dobrze - następnego dnia koniecznie skontaktować się ze swoim lekarzem. Nie rozumiem tego, co się stało. To nie jest normalna sytuacja, że lekarza nie ma na dyżurze, a pacjent zostaje na lodzie.

Poprosiliśmy o wyjaśnienie sprawy Szpital Wojewódzki w Opolu, a ten przekazał pytania podwykonawcy w zakresie Nocnej Świątecznej Opieki Zdrowotnej, czyli spółce Optima Medycyna. Z wyjaśnień, które otrzymaliśmy wynika, że przyczyną sytuacji była nagła absencja lekarza, spowodowana chorobą (drugi lekarz był w tym czasie na kwarantannie i czekał na wynik tekstu na koronawirusa).

– Po zgłoszeniu tego faktu kierownikowi, niezwłocznie rozpoczęto poszukiwanie w trybie pilnym lekarzy na zastępstwo – informuje Katarzyna Jelito, lekarz naczelny w spółce Optima Medycyna. - W obliczu bardzo trudnej sytuacji w ochronie zdrowia, związanej z brakiem personelu medycznego, w tym w szczególności wśród lekarzy, a dodatkowo stanem epidemii i poziomem zakażeń, problemy ze świadczeniem pracy dotykają także tę branżę. (…) Przypominam, że służba zdrowia boryka się także ze zmianą pokoleniową w tym zawodzie. Brak jest zatem możliwości tworzenia listy rezerwowej dla uzupełnienia grafiku konkretnymi nazwiskami w każdym miejscu udzielania świadczeń, w przypadku takich zdarzeń jak opisane wyżej.

Optima Medycyna informuje, że gdy dochodzi do takiej sytuacji pacjent może zostać skierowany na Szpitalny Oddział Ratunkowy, zaleca mu się wezwanie pogotowia lub oferuje teleporadę.

– Mnie teleporady nikt nie zaproponował. Gdyby nie dyspozytor pogotowia, nie wiedziałabym co robić – mówi pani Anna.

Do sprawy odniósł się również Szpital Wojewódzki w Opolu, tłumacząc, że problem jest większy niż się wydaje i ma charakter systemowy.

„Odpowiedź na pytanie (…) dlaczego doszło do sytuacji opisanej w skardze jest prosta: ponieważ minister Radziwiłł w 2017 roku wymyślił, że szpital ma być w nocy i w święto przychodnią w ramach Nocnej Świątecznej Opieki Zdrowotnej (NŚOpZ). NŚOpZ z definicji samej jest sprzeczna z ideą prowadzenia szpitali. Szpitale są od hospitalizowania pacjentów – leczenia ich na oddziałach, operowania, ratowania ich życia i zdrowia. Szpitale nie są od leczenia w ramach podstawowej opieki zdrowotnej – od tego są przychodnie. Jednakże reforma służby zdrowia wprowadzona przez ministra Konstantego Radziwiłła – kompletnie nie brała tej sprzeczności pod uwagę, i to mimo protestów środowisk lekarskich i menadżerów zarządzających służbą zdrowia” – czytamy w oświadczeniu.

- Dla pacjenta nie ma znaczenia, kto zawinił. Ta sytuacja mogła się dla mnie skończyć tragicznie. Nikomu nie życzę takiego stresu – mówi gorzko pani Anna. – Mieszkam sama, dlatego poprosiłam brata, by do mnie przyjechał. Przecież gdyby przyszło załamanie, nie byłabym nawet w stanie sama wezwać pomocy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska