Joanna (imię zmienione) ma pięcioro dzieci. Najmłodszy jest synek, który ma 3 lata, najstarsza - 12-lenia córka. Rodzina wynajmuje lokum na opolskiej Malince.
– Zaczęło się od zakrapianych imprez. Wtedy jeszcze Aśka bardziej zajmowała się maluchami, choć na imprezach alkoholu sobie nie żałowała – relacjonuje osoba, która bywała w ich domu. Pod nazwiskiem nic nie powie, z obawy przed zemstą ze strony partnera kobiety. – Na początku ubiegłego roku zakochała się w chłopaku z ZWM-u (chodzi o osiedle AK – przyp. red.) i w domu właściwie była gościem. Przez rok dzieciakami zajmowały się dwie zupełnie obce kobiety. Bywała tu asystentka rodziny, bywała policja, ale nikomu nie przeszkadzało, że matka zostawiła dzieci przypadkowym ludziom.
- Kobiety, które się nimi zaopiekowały, są parą i tak naprawdę one stworzyły dzieciom porządny dom – relacjonuje jedna z bliskich koleżanek Joanny. – Aśka wychowywała dzieci samotnie. Przy piątce jest co robić, więc momentami miała dość. Poznała nowego mężczyznę, a te dziewczyny zaoferowały, że przez tydzień zajmą się dziećmi, żeby ona mogła pobyć z nim, odpocząć. Problem w tym, że z tygodnia zrobił się rok, a Aśka zapomniała o bożym świecie. Brała pieniądze na dzieciaki, ale nie zawsze pamiętała, by dać chociaż na ich utrzymanie. Opiekunki udostępniły im nawet swój sprzęt, żeby dzieci (trójka jest w wieku szkolnym – przyp. red.) miały jak brać udział w zajęciach online. Wiem, że one same musiały się zapożyczyć, żeby mieć za co utrzymać te maluchy.
Kobiety, które zajmowały się dziećmi, wyprowadziły się w grudniu 2020, czyli po blisko roku opieki. Jak relacjonują znajomi rodziny, Joanna bynajmniej nie zamierzała na dobre wrócić do domu.
– „Podrzuciła” wtedy dzieci pod opiekę sąsiadowi. To dziwny człowiek. Często sprawia wrażenie, jakby był pod wpływem alkoholu albo narkotyków, zadaje się z szemranym towarzystwem – relacjonuje jedna z sąsiadek. – Dzieciaki zwykle chodzą samopas. Nawet ten 3-latek czasami biegnie przez ruchliwą ulicę do lodziarni. Przecież tam w końcu dojdzie do tragedii.
Joanna nie korzysta z pomocy społecznej, pobiera jedynie świadczenia na dzieci. Sytuację w tym domu monitorował pracownik socjalny, bo pojawiły się sygnały, że dzieci są źle zaopiekowane. Niczego niepokojącego nie zauważył. Rodzina od 2017 roku, za zgodą Joanny, jest pod opieką asystenta.
– Asystent ma z nią bardzo dobry kontakt. Również szkoła ani przedszkole nie zgłaszały żadnych niepokojących sygnałów – mówi Małgorzata Kozak, wicedyrektor MOPR w Opolu. – W domu faktycznie jest bałagan, ale nie można powiedzieć, że dzieciom dzieje się krzywda. Gdy, po pani interwencji, nasi pracownicy pojechali na miejsce, matka była z dwójką dzieci u lekarza. Oświadczyła, że faktycznie czasami oddaje swoje pociechy pod opiekę sąsiadowi, ale dlatego, że znalazła pracę dorywczą. Przyznała też, że raz w tygodniu nocuje u swojego przyjaciela, ale zapewniła, że wtedy z dziećmi zostaje osoba dorosła.
- Miałam informację, że dziećmi zajmują się dwie obce kobiety. Byłam na miejscu i okazało się, że są to przyjaciółki rodziny, które m.in. pomagają w lekcjach – przyznaje pani Katarzyna, asystentka rodziny. - Te kobiety nie zgłaszały, że matka porzuciła dzieci. Nie miałam też sygnałów, że znika na wiele tygodni czy miesięcy. Uważam, że ona jest troskliwą matką. Dość tylko powiedzieć, że jest maj, a trójka dzieci ma już karty na kolonie. Tak nie wygląda zaniedbana rodzina.
- Papier wszystko przyjmie, ale zapewniam, że nie jest tam tak różowo jak przedstawia to opieka – mówi jedna z koleżanek Joanny. – Lubię tę dziewczynę, dlatego długo biłam się z myślami, zanim zadzwoniłam do nto z prośbą o interwencję. Nie darowałabym sobie, gdyby okazało się, że przez niefrasobliwość matki ktoś zrobił tym dzieciakom krzywdę. Przecież to jeszcze maluchy.
Policjanci znają rodzinę, ale zapewniają, że w ostatnich dwóch latach – po tym jak partner Joanny trafił do więzienia - interwencje nie zdarzały się często.
– Wiosną ubiegłego roku dzielnicowa otrzymała informację, że dzieci od kilku dni pozostają pod opieką osób niespokrewnionych. Skontaktowała się z matką i ona oświadczyła, że podejrzewa, iż jest zakażona koronawirusem, więc poprosiła o pomoc w opiece znajome. Później już podobnych sygnałów nie było - mówi mł. asp. Agnieszka Nierychła z Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - Kilka miesięcy temu z kolei dzielnicowa dostała zgłoszenie, że dzieci nie realizują obowiązku szkolnego. Szkoła miała zawiadomić o tym sąd rodzinny.
Sąsiedzi rodziny mówią, że Joannie trudno przemówić do wyobraźni. - Po tym, jak zainteresowaliście się sprawą, zjechała się tu opieka społeczna i policja - relacjonuje jedna z mieszkanek osiedla. - Kilka godzin późnej dzieci znowu biegały samopas. Jedna z dziewczynek przed sklepem niemal wpadła pod samochód. Kierowca wyskoczył z auta i zaczął krzyczeć, gdzie jest jej mama. A Aśki jak zwykle nie było.
W związku z niepokojącym sygnałami MOPR zapewnił nas, że asystent obejmie rodzinę częstszym monitoringiem, odwiedzając ją m.in. bez zapowiedzi. Losom Joanny i jej pociech ma się również baczniej przyglądać dzielnicowa. Do sprawy wrócimy.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?