Opole - miasto, które stało na cemencie

Maciej Borkowski
Friedrich Wilhelm Grundmann
Friedrich Wilhelm Grundmann
Wczoraj i dziś. Do świadomości historyków i zwykłych ludzi wciąż z trudem przebija się wiedza o tym, że Opole rozwijało się intensywnie już po wojnie 1871 roku.
Friedrich Wilhelm Grundmann
Friedrich Wilhelm Grundmann

Friedrich Wilhelm Grundmann

O dziejach miasta i działających tu przemysłowcach niemieckich i żydowskich wciąż wiemy mało, za mało. W naszych szkołach do dziś uczy się historii tak, jakbyśmy wszyscy mieszkali w Warszawie i okolicach. Uczeń dowie się zatem wiele o powstaniach przeciw carskiej Rosji prowadzonych w Królestwie Kongresowym, ale nie usłyszy, że mniej więcej w tym samym czasie w stosunkowo niedużym Opolu powstała pierwsza na Śląsku cementownia produkująca - na bazie tutejszych złóż margla - cement portlandzki. Ową Portland Zementwerke założył w 1857 roku Friedrich Wilhelm Grundmann.

Urodzony w Berthelsdorf (Barwinek) koło Jeleniej Góry jako dziecko przybył wraz z ojcem na Śląsk - do Tarnowskich Gór. Był m.in. sztygarem w tutejszej Friedrichsgrube i nauczycielem w szkole górniczej. Od 1839 r. zarządzał katowickimi dobrami rodziny Thiele-Wincklerów. Był także współautorem koncepcji rozbudowy Katowic i przekształcenia tej wioski w przemysłowe miasto. Skutecznie zabiegał o nadanie Katowicom praw miejskich.

Śladem Portland Zementwerke powstały wkrótce kolejne opolskie cementownie i przez ponad 100 lat decydowały one o gospodarczym rozwoju miasta. Można śmiało powiedzieć, że Opole stało wówczas na cemencie.
W 1865 r. żydowski przedsiębiorca Heymann Pringsheim, zresztą właściciel miejskiego browaru, zbudował drugą cementownię na terenie Opola. Stanęła ona w rejonie dzisiejszego zakładu Ovita Nutricia przy ul. Marka z Jemielnicy. W 1871 r. powstała cementownia w Groszowicach, a już rok później kolejna - w pobliżu Zakrzowa (poprzedniczka dzisiejszej Odry). Jeszcze jednym zakładem tej branży w Opolu była cementownia Giesel w okolicach dzisiejszego kolejowego dworca towarowego.

Na początku XX w. powstały w oklicach Opola kolejne cementownie: Bolko w Nowej Wsi Królewskiej oraz Silesia i Stadt Oppeln (później Piast). Do 1908 r. w mieście i jego otoczeniu działało łącznie ok. ośmiu cementowni.
Niestety, o twórcach przemysłu w Opolu, podobnie jak w ogóle o ważnych dla historii miasta Niemcach, wiemy niewiele. W czasach PRL-u historycy nie zajmowali się dokonaniami ludzi, którzy byli Niemcami, albo Żydami uważającymi się za Niemców. Skoro o Grundamnnie nie dało się pisać jako o Polaku, nie pisano o nim wcale. Choć jest on postacią, która na dobrą sprawę powinna mieć w Opolu pomnik lub przynajmniej tablicę, bo zapoczątkował gałąź przemysłu, która funkcjonuje w mieście do dziś.

Koniunktura na cement trwała aż do roku 1930, czyli do wielkiego kryzysu. Wtedy zaprzestano inwestycji, zapotrzebowanie na cement spadło do minimum, trzeba było zwolnić ludzi, a zakłady zamknąć. Na kilka lat - do nowej koniunktury - Opole niemal zbankrutowało.

Te cementownie działaly także po drugiej wojnie światowej, aż do lat 70., kiedy zapotrzebowanie na cement z Opola ustało.
Warto pamiętać, że przemysł w tym regionie rozwijał się intensywnie w ramach silnego wówczas państwa niemieckiego, które w dodatku po wojnie francusko-pruskiej 1871 roku otrzymało potężną kontrybucję. Te niewyobrażalne na dzisiejsze czasy pieniądze zainwestowano umiejętnie w rozwój gospodarczy, który niósł ze sobą także awans społeczny mieszkańców.

Rozwój przemysłu na Śląsku wpływał bowiem pozytywnie na sytuację ludności - jej poziom życia i wykształcenia - aż po XX-lecie międzywojenne. Wg spisu powszechnego przeprowadzonego w Polsce w roku 1931 w województwie śląskim, czyli tej części Śląska, która przypadła Polsce po powstaniach i plebiscycie, analfabetyzm u osób powyżej 10. roku życia wynosił 1,5 procent, czyli był na poziomie błędu statystycznego. W Poznańskiem analfabetów było 2,5 proc., a w województwie poleskim 48,5 proc. Nawet w województwie lwowskim analfabeci stanowili 25 proc., tyle ile wynosiła wówczas polska średnia.

Rozwój przemysłu w Opolu oznaczał nie tylko miejsca pracy dla ludzi, ale także właściwe dla dojrzałego, nie dzkiego kapitalizmu relacje pracodawców z pracownikami. Ówczesna prasa opolska (między innymi "Oppelner Zeitung") obszernie informowała o uroczystym obiedzie, którym pan Ismar Engel, właściciel fabryki tytoniowej, wydał na cześć nawijaczki cygar z 30-letnim stażem, pani Agaty Ebach. Gazety podkreślały, że tak właśnie należy szanować zasłużonego pracownika.

Przez wiele lat ta niemiecka spuścizna Opola była przemilczana. Na szczęście, wydaje się epoka owego przemilczania odchodzi w niebyt. Kolejna generacja historyków już nie będzie się bać, że pisanie o niej zaszkodzi polskiej racji stanu. Skoro Opole było wtedy miastem niemieckim, nie możemy się dziwić, że budujący je ludzie byli Niemcami.
Inną - obok cementowni - gałęzią przemysłu, która dynamicznie rozwijała się w Opolu był przemysł browarniczy. Działało tu owych browarów kilka. Wśród ich właścicieli trzeba wymienić przede wszystkim rodzinę Friedlaenderów. Po ich Browarze Zamkowym działajacym w rejonie dzisiejszego Toropolu nie ma śladu. Ta familia jest bardzo zasłużona dla Opola. Mieszkała w mieście ponad sto lat. Siegfried Friedlaender, którego grób zachował się na cmentarzu żydowskim, był przez 13 lat przewodniczącym Rady Miejskiej.

Na rynek lokalny wpływał także przemysł tytoniowy. Najbardziej znaną wytwórnia tytoniową, zatrudniającą ponad 100 osób, była fabryka cygar Jacoba Engela, ojca wspomnianego wyżej Ismara.
Została założona 1 września 1859 roku i początkowo zatrudniała zaledwie 10 osób. Dzięki dobrej koniunkturze Engel mógł przenieść swą fabrykę do nowej siedziby - od 1871 roku - przy Krakauersrasse (ul. Krakowskiej) 45.

W październiku 1883 roku dużą część fabryki strawił groźny pożar. Zniszczeniu uległy zapasy tytoniu oraz budynki fabryczne. Jacob Engel uzyskał odszkodowanie w Magdeburskim i Śląskim Towarzystwie Ubezpieczeniowym i niespełna rok po pożarze firma uroczyście obchodziła 25-lecie. Kulminacyjnym momentem tych obchodów była uroczysta kolacja w najbardziej reprezentacyjnej sali opolskiego hotelu Forum. Jacob Engel podejmował cały personel swej fabryki. Firma istniała do lat trzydziestych XX stulecia. Cieszyła się niezmiennie znakomitą opinią. Została unicestwiona, tak jak i inne żydowskie przedsiębiorstwa w mieście.

Natomiast część rodzin przemysłowców żydowskich zdążyła wyemigrować przed kulminacją antyżydowskiej polityki w Niemczech hilerowskich. Familia Engelów wyjechała na Zachód Europy, Friedlaenderom udało się przez Kubę przedostać do Stanów Zjednoczonych.

Nie ma już śladu po wytwórni artykułów metalowych Hippera, która mieściła się przy dzisiejszym placu Piłsudskiego. Ale można jeszcze natknąć się w Opolu na studzienki kanalizacyjne z charakterystycznym napisem R. Hipper Oppeln - między innymi na Dworcu Głównym.
Wszystkie te firmy budowały dostatek Opola, niedużego miasta, które nie miało szans stać się metropolią, ale mogło być i było zasobnym i przyjaznym dla ludzi miejscem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska