W piątek do Opola przyjechała grupa strażaków z parterskiego miasta Mülheim. Gdy w 1997 roku miasto nawiedziła wielka powódź, pomagali opolanom.
- Pracowaliśmy na Zaodrzu i na Pasiece - mówił portalowi nto.pl Rudolf Wilczek. - Moja grupa liczyła pięć osób. Przyjechaliśmy tuż po tym jak woda przerwała wały. W Mülheim powstał sztab kryzysowy, który koordynował pomoc dla Opola.
Andreas Jaruschowitz wczoraj ze z podziwem patrzył na zagospodarowane terny pomiędzy wałami, a Odrą.
- Tyle się tu zmieniło - kręcił głową Jaruschowitz.
Nowe umocnienia przeciwpowodziowe pokazywał strażakom Józef Kałuża, szef inwestycji w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej.
- Centrum jest już dobrze chronione przed powodzią, gorzej jest z peryferiami - przyznał Kałuża.
Strażacy z tym większą ciekawością oglądali wały, bo mogli to robić z pokładu stateczku, który przewiózł ich po Odrze i kanale.
- Trudno poznać niektóre miejsca, cały czas mam w pamięci że wszędzie było mnóstwo wody - mówił Wilczek. - Opole bardzo się zmieniło. Wręcz wypiękniało.