Takie wnioski można znaleźć w najnowszej analizie wydatków na oświatę, którą przygotował urząd miasta. Zrobiono to, aby pokazać, ile ratusz dopłaca do szkół finansowanych także z rządowej subwencji oraz które z tych placówek są najdroższe w utrzymaniu.
Okazuje się, że tylko w przypadku trzech podstawówek: nr 7, 25 i 26 subwencja pokrywa w całości koszty utrzymania.
Dzieje się tak, bo akurat tam jest dodatkowa nauka języka mniejszości narodowej (niemiecki), finansowo premiowana.
Najwięcej budżet Opola kosztują podstawówki nr 10 i 29 oraz szkoły w Pogotowiu Opiekuńczym (te ostatnie będą od września zlikwidowane). W przypadku gimnazjów najmniej pieniędzy trzeba dopłacać do gimnazjum nr 2, a najwięcej do gimnazjum nr 4 (od września będzie połączone z "dwójką").
W szkołach ponadgimnazjalnych w 2011 roku tylko czterem placówkom udawało się funkcjonować z samej subwencji. Są to: Zespół Szkół Budowlanych, Zespół Szkół im. Prymasa Tysiąclecia, Zespół Szkół Elektrycznych i Zespół Szkół Zawodowych im. Staszica.
Łącznie w 2011 roku ratusz dopłacił do utrzymania szkół w mieście 23,4 mln zł (bez dużych remontów i inwestycji). Dla porównania, tyle samo kosztował nowy wiadukt na ul. Ozimskiej.
Autorzy analizy podkreślają, że mimo mniejszej liczby dzieci w szkołach (w latach 2010-2012 ubyło 473 uczniów), stale wzrasta liczba zatrudnionych tam nauczycieli.
- Po pierwsze rośnie liczba nauczycieli decydujących się na tzw. urlopy dla poratowania zdrowia i wówczas trzeba ich kimś zastąpić, po drugie musieliśmy wzmocnić obsadę świetlic - tłumaczy Irena Koszyk, naczelnik wydziału oświaty w urzędzie miasta.
Z raportem dotyczącym utrzymania szkół zapoznali się już radni. Na pytanie o to, czy raport to wstęp do kolejnych likwidacji czy łączenia szkół, nie uzyskali jednoznacznej odpowiedzi od prezydenta.
- Analiza miała pokazać trendy, a także to, że dopłacamy do szkół mniej niż w poprzednich latach - tłumaczy Krzysztof Początek, zastępca prezydenta ds. oświaty. - Najdroższa szkoła wcale nie znaczy najgorsza. Liczy się jakość nauczania - dodaje.
Irena Koszyk przekonuje, że w najbliższym czasie nie należy się spodziewać zamykania kolejnych szkół. - Za dwa, trzy lata do podstawówek przyjdą dzieci, dla których teraz brakuje miejsca w przedszkolach, a od 2014 roku obowiązek szkolny będzie dotyczył sześciolatków - przypomina Irena Koszyk. - Jeśli dziś zamknęlibyśmy którąś z podstawówek, to potem musielibyśmy ją otwierać.
Naczelnik twierdzi, że oszczędności można szukać w samym funkcjonowaniu oświaty. Stąd np. pomysł, aby szkoły w jednym przetargu kupiły energię elektryczną, a wtedy cena ma być niższa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?