Opole wydaje miliony na szkoły. Na które najwięcej?

Artur  Janowski
Artur Janowski
Choć w opolskich szkołach co roku zmniejsza się liczba uczniów, to nauczycieli w nich przybywa. Ratusz chce szukać oszczędności w oświacie, ale już nie poprzez likwidację.

Takie wnioski można znaleźć w najnowszej analizie wydatków na oświatę, którą przygotował urząd miasta. Zrobiono to, aby pokazać, ile ratusz dopłaca do szkół finansowanych także z rządowej subwencji oraz które z tych placówek są najdroższe w utrzymaniu.

Okazuje się, że tylko w przypadku trzech podstawówek: nr 7, 25 i 26 subwencja pokrywa w całości koszty utrzymania.

Dzieje się tak, bo akurat tam jest dodatkowa nauka języka mniejszości narodowej (niemiecki), finansowo premiowana.

Najwięcej budżet Opola kosztują podstawówki nr 10 i 29 oraz szkoły w Pogotowiu Opiekuńczym (te ostatnie będą od września zlikwidowane). W przypadku gimnazjów najmniej pieniędzy trzeba dopłacać do gimnazjum nr 2, a najwięcej do gimnazjum nr 4 (od września będzie połączone z "dwójką").

W szkołach ponadgimnazjalnych w 2011 roku tylko czterem placówkom udawało się funkcjonować z samej subwencji. Są to: Zespół Szkół Budowlanych, Zespół Szkół im. Prymasa Tysiąclecia, Zespół Szkół Elektrycznych i Zespół Szkół Zawodowych im. Staszica.

Łącznie w 2011 roku ratusz dopłacił do utrzymania szkół w mieście 23,4 mln zł (bez dużych remontów i inwestycji). Dla porównania, tyle samo kosztował nowy wiadukt na ul. Ozimskiej.

Autorzy analizy podkreślają, że mimo mniejszej liczby dzieci w szkołach (w latach 2010-2012 ubyło 473 uczniów), stale wzrasta liczba zatrudnionych tam nauczycieli.

- Po pierwsze rośnie liczba nauczycieli decydujących się na tzw. urlopy dla poratowania zdrowia i wówczas trzeba ich kimś zastąpić, po drugie musieliśmy wzmocnić obsadę świetlic - tłumaczy Irena Koszyk, naczelnik wydziału oświaty w urzędzie miasta.
Z raportem dotyczącym utrzymania szkół zapoznali się już radni. Na pytanie o to, czy raport to wstęp do kolejnych likwidacji czy łączenia szkół, nie uzyskali jednoznacznej odpowiedzi od prezydenta.

- Analiza miała pokazać trendy, a także to, że dopłacamy do szkół mniej niż w poprzednich latach - tłumaczy Krzysztof Początek, zastępca prezydenta ds. oświaty. - Najdroższa szkoła wcale nie znaczy najgorsza. Liczy się jakość nauczania - dodaje.

Irena Koszyk przekonuje, że w najbliższym czasie nie należy się spodziewać zamykania kolejnych szkół. - Za dwa, trzy lata do podstawówek przyjdą dzieci, dla których teraz brakuje miejsca w przedszkolach, a od 2014 roku obowiązek szkolny będzie dotyczył sześciolatków - przypomina Irena Koszyk. - Jeśli dziś zamknęlibyśmy którąś z podstawówek, to potem musielibyśmy ją otwierać.

Naczelnik twierdzi, że oszczędności można szukać w samym funkcjonowaniu oświaty. Stąd np. pomysł, aby szkoły w jednym przetargu kupiły energię elektryczną, a wtedy cena ma być niższa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska