Opolgraf. Co czytają Gazele Biznesu?

Redakcja
Daria Jaroszczak-Żocholl, kontroler jakości. Od razu widać, że w firmie na jakość stawia się bardzo.
Daria Jaroszczak-Żocholl, kontroler jakości. Od razu widać, że w firmie na jakość stawia się bardzo. Paweł Stauffer
Gdy noc cicha, mieszkańcy opolskiej Pasieki słyszą czasami dziwny odgłos. Dochodzi on z gmachu drukarni Opolgraf i przypomina stukot kopyt. To uwolnione gazele biznesu hasają po opuszczonych na fajrant halach.

Te Gazele Biznesu pisze się dużymi literami, bo to zacne gospodarcze wyróżnienie przyznawane corocznie przez "Puls Biznesu" członkom elitarnego klubu najdynamiczniej rozwijających się polskich firm. Potwierdzone stosownym gustownym dyplomem. Na ścianie w służbowym pokoju Mirosława Szewczyka, prezesa Opolgrafu, jest tych Gazel więcej niż w parku narodowym w Kenii. To one tak hulają po nocach.

8,5 miliona książek w rok

Że tekst ekonomiczny zaczynam od poetyckiej metafory? Po pierwsze: a dlaczego nie? Po drugie: jak nie zacząć od przenośni, skoro piszę o przedsiębiorstwie, które drukuje książki napisane przez czołówkę polskich pisarzy? I w którym mieści się znana na całą Polskę i poważana Fabryka Inspiracji.

Małą, willową uliczką Niedziałkowskiego w Opolu przejeżdża codziennie niepostrzeżenie 30 tysięcy książek. Niejedna biblioteka nie ma takiego zbioru. Gdyby człowiek czytał codziennie jedną książkę, to przez 50 lat pochłonąłby 18 tysięcy tomów. A kto czyta jedną książkę dziennie? Nikt.

Jak mi powiedziała Joanna Tołpa z działu handlowego, tylko w 2010 roku (oczywiście to też był rok z Gazelą Biznesu) Opolgraf wydrukował 8,5 miliona książek. 1700 tytułów. Aż korci, aby skomentować tę liczbę kolejną literacką metaforą, no, ale to reportaż, a nie poemat dygresyjny.

Te 8,5 miliona to 15 procent polskiego rynku książki. W Opolu drukują największe i najbardziej znane lub renomowane krajowe wydawnictwa: WAB, Prószyński i S-ka, Znak, Fabryka Słów, Rebis, Zysk i Spółka, Albatros, a ostatnio elitarna i snobistyczna Krytyka Polityczna. Wydało się tu i wydaje: Ziemkiewicza, Hołownię, Bralczyka, Pilipiuka, Szczepkowską, Kuczoka, Tyma, Żakowskiego, Krajewskiego, Szwaję, Eichelbergera, Wiśniewskiego, Raczka, Szczukę, Awdiejewa i wielu innych.

Prezes Mirosław Szewczyk: - Dla drukarza niby jest bez znaczenia, jakie książki drukuje. Dobre czy złe. Głupie czy mądre. Tak się jednak składa, że los nam sprzyja i drukują u nas najlepsi.
Czy tylko los sprzyja drukarni, która jeszcze niedawno była w zapaści i ledwo dyszała swym ołowianym ciężkim oddechem PRL-owskiego emeryta?

Linotyp w ołowianej chmurze

Zanim odpowiemy na to pytanie, rzut oka wstecz.

Mam sentyment do tego gmachu. To tu, jeszcze za studenckich czasów, miałem swoje pierwsze nocne redaktorskie dyżury przy gazecie. To tu jednym zamaszystym podpisem, złożonym na mokrym jeszcze od farby próbnym egzemplarzu, wysyłałem w teren 100 tysięcy egzemplarzy codziennej gazety, bo wtedy to jeszcze ludziska czytali, że ho, ho...

A wokół stały dziwaczne, ciężkie maszyny o dziwacznych, ciężkich do zapamiętania nazwach: linotyp, kalander. I swojscy faceci o egzotycznych zawodach: metrampaż, zecer, trawiacz, preser. To byli pierwsi poza redakcją czytelnicy moich tekstów. Nierzadko o wyrobionych gustach i poglądach. Krytyczni.

Znający ciężar słowa. W tym przypadku ciężar dosłowny, bo ołowiany. Opary ołowiu były wszechobecne. Przegryzały się z zapachem farby drukarskiej i - bywało, bywało - zapaszkiem szybkiej składkowej żytniej.

Gdy w 1997 roku byłem w Paryżu na wyjeździe studyjnym, zobaczyłem w redakcji "La Croix" linotyp. To maszyna, która wytapia literki z ołowiu, wynaleziona przez amerykańskiego zegarmistrza w 1885 roku. Praktycznie nie zmieniła się od tamtego czasu.

Ten francuski linotyp stał w holu, u wejścia, i robił za cenny rekwizyt z przeszłości. Coś jak stara ciuchcia z wymalowanymi na czerwono kołami, ustawiona na nowoczesnym peronie. Gdy powiedziałem gospodarzom, że w Opolu jeszcze się na takim czymś robi gazetę, najpierw nie chcieli uwierzyć, a potem zaczęli mnie traktować tak, jak się traktuje kogoś, kto przyjeżdża z kraju, gdzie jada się palcami. Z pełnym troski pobłażaniem.

Opolgraf bierze wszystko

A dziś - proszę! Zmiany, zmiany, zmiany. Full wypas. Kosmos. High tech. O ołowiu nikt tu już nie pamięta. Maszyny noszą dumne nazwy, na przykład Mitsubishi (ta nazwa w tamtej epoce kojarzyła się wyłącznie z nieosiągalnymi wtedy samochodami; przynajmniej nieosiągalnymi dla drukarzy i dziennikarzy).

A weźmy taką oklejarkę Tigra - wygląda jak jak wielki komputer. A falcarka Horizon? A jakie oprogramowanie do komputerów! Cycuś glancuś. To kompy sterują dziś tym, czym kiedyś zarządzali ubrani w umorusane fartuchy Fred, Mikołaj, Jurek czy Jędrek.

W ogóle cały Opolgraf przypomina dziś bardziej medyczne laboratorium analityczne niż drukarnię w starym stylu.

W pokoju prezesa, który bardziej wygląda na pokój jakiegoś redaktora ambitnego miesięcznika literackiego, tyle w nim książek ("Czytam, czytam, a jakże!" - zapewnia Mirosław Szewczyk), wisi na ścianie wielki ekran podzielony na małe kwadraciki. Każdy kwadracik to jakiś fragment zarządzanej przez niego fabryki książek. Klik pilotem i prezes widzi, co aktualnie dzieje się na przykład przy trójnożu (to potrójny nóż, który przycina książkę do żądanego formatu).

I to jedyny przejaw nowoczesności w gabinecie, bo reszta to książki oraz dyplomy. Wśród nich jeden z najcenniejszych, wręczony prezesowi na ostatnich majowych Warszawskich Targach Książki. To kolejny tytuł Najlepszej Drukarni Dziełowej w Polsce, lecz tym razem coś w rodzaju Grand Prix - nagroda wszystkich nagród. Rzecz w tym, że w rankingu, w którym to wydawcy oceniają drukarnie, brano pod uwagę następujące kategorie: jakość produkcji, terminowość zleceń oraz komunikatywność. Drukarnia z Opola uzyskała najlepsze wyniki we wszystkich kategoriach konkursu

- Jeszcze nigdy żadna drukarnia nie wygrała rankingu we wszystkich kategoriach - komentuje Andrzej Palacz, redaktor naczelny magazynu "Wydawca", współorganizatora konkursu.
Czym Opolgraf ujął czołówkę polskich wydawców? Prezes uśmiecha się. To jest wyszczególnione w nagrodzie: jakością, terminowością, komunikatywnością.

To tak się drukuje książkę?

Na biurku prezesa Szewczyka stoi posążek: zaczytana w książce postać. To z kolei "Ikar", wręczony przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. "Ikar" jest za "Fabrykę Inspiracji", twórczy projekt Opolgrafu, wymyślony przez Szewczyka i pilotowany przez Justynę Gruszecką, Martę Obłonczek, nie pracującą już w Opolgrafie, ale nadal przy projekcie obecną Anetę Kolasińską i wielu innych.

To comiesięczne spotkania czytelników z autorami książek drukowanych w Opolu zainscenizowane w starej introligatorni. Od lat walą na nie tłumy, a i pisarzom pomysł się podoba. Od drukarzy można usłyszeć, że dla wielu pisarzy kontakt z drukarnią jest nie lada przygodą. - To tak się drukuje moje książki? Ha! - dziwią się, oglądając maszyny i wdychając zapach farby drukarskiej.

- Ten Ikar to w branży wydawniczej jak Oscar w filmowej - mówi Marta Obłonczek, specjalistka ds. marketingu Opolgrafu.

- Po co nam ta Fabryka Inspiracji? - pyta prezes. - Żeby nadać dodatkowy sens temu, co tu robimy. Książka to nie tylko papier i farba, ale przede wszystkim konkretny człowiek i jego intelekt. Poza tym chcemy promować czytelnictwo.

Ta promocja obejmuje także pracowników Opolgrafu. To dla nich utworzono bibliotekę zakładową z książek pozyskanych z tzw. rozbiegówki, gdy maszyna drukuje próbne egzemplarze. I czytają!
A niektórzy to nawet na etapie produkcji. Chłopaki ze składu komputerowego, jak przychodzi coś nowego z wydającej science fiction Fabryki Słów, są pierwszymi recenzentami tych książek. Tu się przynajmniej nic nie zmieniło.

Pieczątka na pasku wypłat

Jak się wyciąga firmę z zapaści? Mirosław Szewczyk twierdzi, że ucząc się od pracowników. Gdy cztery lata temu awansował w Opolgrafie z dyrektora handlowego, które to stanowisko pełnił pięć lat (wcześniej pracował w branży marketingowej, także w nto), w Opolgrafie rozsypane było wszystko: od procedur po zamówienia, a właściwie ich brak. Do tego długi, zagrożone pensje i ZUS, wiecznie głodny daniny.
Dwa lata trwało czyszczenie sytuacji. Szewczyk mówi, że czyszczenie jest bardzo twórcze.

Dobrał sobie wiceprezesa: Bartosza Mazurkiewicza. Duet zgrany, do tego stopnia, że gdy razem chodzili na obiady do pobliskiej Radiowej, kelnerzy nazywali ich papużkami nierozłączkami w garniturach.

Wprowadzili system Kaizen. To japoński sposób na udoskonalanie firmy. Często bywa tak, że pracownik pierwszoliniowy więcej wie o swej działce od szefa, lecz albo boi się wychylić, albo ma to gdzieś, albo gada po kątach. Więc wiesza się skrzynkę, do której pracownicy wrzucają swoje pomysły oszczędnościowe i racjonalizatorskie. Na ogół taki pomysłowy Dobromir ma z tego 10 procent od oszczędności. Elektryk Krzysztof Wójcik zaproponował czujniki ruchu, które uruchamiają światło. Agata Swendrowska wymyśliła system przenoszenia książek z taśmy.

- Było około dwudziestu pomysłów, które wdrożyliśmy - mówi prezes. - Od rozmiaru śrubki po wodę mineralną.

Wtedy firma była już prywatna. Drukarnia należy do Jacka Kuśmierczyka, inwestora z branży poligraficznej, kanclerza Polskiego Bractwa Kawalerów Gutenberga. Trzeba było ograniczyć załogę do 140-150 osób i odzyskać zaufanie dostawców. To był czas, kiedy prezesi dużo jeździli i musieli dużo mówić. Okres perswazji.

I tak krok po kroku, aż pierwsza Gazela Biznesu zastukała do wrót Opolgrafu kopytem.
W tym roku drukarnia obchodzi 60-lecie istnienia. Jubileusz, miła rzecz, ale nie można się rozleniwiać. W tej branży konkurencja jest mordercza.

Prezes Szewczyk stara się stale przypominać załodze, kto jest jej głównym żywicielem, bo to nie jest tak, że zarząd spółki produkuje pieniądze, choć pewnie maszyny Opolgrafu i z tym by sobie poradziły. Dlatego na każdym pasku wypłaty pani księgowość nabija zieloną pieczątkę:
"Pamiętaj, nasze wynagrodzenia płacą nasi klienci".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska