Opolscy działkowcy nigdy się nie nudzą

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
pali swoje owocowe drzewka: – Podczas powodzi miałem tu 70 cm wody. Wszystko zgniło.
pali swoje owocowe drzewka: – Podczas powodzi miałem tu 70 cm wody. Wszystko zgniło.
Jak nie walczą ze szkodnikami, to ze skutkami powodzi albo urzędnikami, którzy chcą ich wygnać z ogródków.

Na terenie Rodzinnego Ogrodu Działkowego "Tęcza" w Kędzierzynie-Koźlu płoną ogniska. - Brzoskwinie i wiśnie trzeba było wyciąć i spalić. Wszystko przez tę pieruńską powódź z zeszłego roku. Wody było 70 centymetrów. Wszędzie - ręka Jana Mateusiaka zatacza koło. - Najgorsze, że stała tutaj ponad dwa miesiące, przez co cały zeszły sezon był stracony. Teraz dopiero robię tu porządki.

Tadeusz Kraśnik, działka obok, policzył, że wystarczyłyby cztery wywrotki piasku, by usypać zaporę i uchronić "Tęczę" przed zalaniem. - Ale wszyscy mówili, że trzeba ratować centrum Koźla i nikt nie przejmował się działkowcami - macha ręką pan Tadeusz. Altankę już wyremontował. Poszło na to sporo pieniędzy, bo trzeba było usunąć stary tynk i położyć nowy, odmalować ściany, wyrzucić zmurszałe meble.

- Teraz zabieram się za sadzenie drzewek - mówi, wyciągając z worka malutką wiśnię.
Na działkach najczęściej rozmawia się teraz nie o przyszłych plonach, ale właśnie o powodzi. - Napracujemy się, a potem wszystko woda zabierze - denerwują się ludzie. Antonina Boroń, szefowa opolskiego oddziału Polskiego Związku Działkowców, przytacza liczby: - 42 ogrody spośród 112, jakie mamy na Opolszczyźnie, były w maju pod wodą. W sumie 10 tysięcy działek.
Pani prezes Boroń zapewnia, że PZD pomógł ludziom jak mógł w tych trudnych chwilach. - Wydawaliśmy działkowcom wapno, środki dezynfekujące. Ale resztę musieli już zorganizować we własnym zakresie - tłumaczy.

Działkowcy kontra władze miasta

– Działkowiec sam sobie musi pomóc, bo nikt się nim nie przejmuje.

przed swoją altanką. Gdy jest ciepło, to w ogóle nie chce się stąd wracać do domu.

Pierwsze ogrody działkowe w Polsce powstały 100 lat temu, ale dopiero w czasach Polski Ludowej nabrały znaczenia. Władza dawała ludziom skrawki ziemi, nazywając je "miejscem zorganizowanego wypoczynku i źródłem uzyskiwania ziemiopłodów dla potrzeb rodzin pracowniczych". Chodziło o to, żeby stłamszonym w domach z wielkiej płyty ludziom ulżyć w trudzie codziennego dnia i dać trochę radości z uprawiania niewielkiej ilości marchewki i pietruszki. Tyle że na ogródki wyznaczano miejsca mało atrakcyjne, jak tereny zalewowe, czy peryferia. Od tego czasu miasta bardzo się jednak rozrosły. Teraz nierzadko ogrody działkowe stoją w samym centrum miasta. Dlatego gminy chcą tę ziemię z powrotem.

W Kędzierzynie-Koźlu wciąż nie milkną echa wojny, jaką o ogródki stoczyli jesienią zeszłego roku działkowcy z os. Piastów. Gmina chciała sprzedać teren, który od lat wynajmowała ludziom. Ziemia, na której gospodarzy ponad dwadzieścia osób, należy do miasta.
- Przez lata dopieszczaliśmy ogródki i budowaliśmy altanki. Dla wielu z nas to jedyne miejsce, gdzie możemy wypocząć po pracy - mówi Jolanta Nosol.

Wśród osób dzierżawiących od lat ziemię w tym miejscu są także hodowcy gołębi. - Gdzie mielibyśmy teraz zabrać te ptaki? - pytają.

Od miasta dostali wypowiedzenie dzierżawy. I pół roku na rozebranie altanek i zlikwidowanie upraw.

Biznes ma chrapkę na ziemię

- Działkowiec sam sobie musi pomóc, bo nikt się nim nie przejmuje.

Pisma do działkowców podpisywał ówczesny prezydent Wiesław Fąfara. Ale przed wyborami zmiękł i się wycofał. Może miał dość wizyt protestujących działkowców.

- Jest nowy prezydent, podpisaliśmy nowe umowy dzierżawy. Dalej możemy przychodzić tu pooddychać świeżym powietrzem - cieszy się Marek Nowicki.

Podobnie było w Opolu, gdzie protestowali działkowcy z ulicy Sosnowskiego. Teren, na którym mieszczą się ogrody, miasto chciało zagospodarować w inny sposób. Ludzie byli zdeterminowani, w obronie działek pikietowali pod opolskim magistratem. Prezydent Ryszard Zembaczyński ostatecznie poszedł na układ z działkowcami i zapewnił ich, że jeżeli kiedykolwiek teren gmina zechce przeznaczyć pod inwestycje, to będzie tylko skrawek terenu, na którym stoją ogrody.

- To jest świetna lokalizacja. Znalazłoby się wielu chętnych, którzy wyłożyliby całkiem spore pieniądze, żeby móc tam robić biznes. Opole zyskałoby na tym bardzo wiele - mówi jeden z opolskich przedsiębiorców. - Przy tym prezydencie, który nie pójdzie na wojnę z działkowcami, nic z tego jednak nie będzie.

Oprócz obrony swego działkowcy mają też bardziej przyziemne problemy. Tadeusz Głaz z Kędzierzyna-Koźla od kilku lat walczy o udrożnienie rowu melioracyjnego Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Kopernika w Koźlu. Co roku przy każdych roztopach część działek jest podtapiana.

- Jeszcze nie było wiosny, a nasze poletka już były zalane - opowiada Tadeusz Głaz.
- Niektórzy się śmieją, że mu tu przychodzimy, żeby cały czas o coś z kimś walczyć. Jak nie ze szkodnikami, to z zarośniętymi rowami melioracyjnymi. Ale tacy są właśnie działkowcy. Przychodzą tu, bo nie umieją wysiedzieć na kanapie przed telewizorem, chcą coś robić - opowiada Krystyna Górka, która uprawia ogródek od 25 lat.

Wielu z nas tutaj śpi

Pan Romuald z Kędzierzyna-Koźla ma na działce swój malutki pałacyk - jak ciepło mówi o piętrowym budynku. Z zewnątrz niepozorny, wnętrze robi wrażenie. Głównie dlatego, że ma dużo większą powierzchnię niż przepisowe 35 metrów kwadratowych. W środku jest TV, toaleta (turystyczna, z wymienianym wkładem), lodówka, prysznic, dwie sypialnie i pokój gościnny oraz kuchnia. Wszystko na wysoki połysk. - Często tu zostaję na noc. Mam mieszkanie w bloku, ale tu latem jest o wiele lepiej. Wstanę, nazbieram warzyw na sałatkę, puszczę radyjko. Żyć, nie umierać - mówi pan Romuald, ale prosi, by nie pisać, gdzie stoi jego "altana". Żeby nie kusić złodziei.

Kiedyś sąsiad go zapytał, dlaczego nie sprzeda mieszkania i najzwyczajniej nie wybuduje domu z ogrodem. - Teraz to już chyba za późno, bo tyle pieniędzy w ten domek na działce włożyłem, że szkoda byłoby to zostawiać. Tu sobie będę pomieszkiwał do starości.

To jednak wyjątek, bo wciąż na działkach dominują stare kioski "Ruchu" i domki z dykty. W nich także mieszkają ludzie.

"Na terenie ogrodów działkowych panuje bałagan. Mieszkają tam bezprawnie tysiące osób. Na działkach, wbrew prawu budowlanemu, postawiono setki budynków. Wszystko to zagraża odprowadzaniem do gleby ścieków niebezpiecznych dla środowiska" - to tylko mały fragment z raportu Najwyższej Izby Kontroli z końca zeszłego roku.

Kontrolerzy izby ustalili, że gminy pozwalają na meldowanie osób na działkach, mimo że ustawa o ogrodach działkowych tego zabrania. Gminy przymykają oko, bo nie stać ich na budowanie domów socjalnych. Na zlecenie NIK powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego odkryli tylko w 8 gminach aż 402 przypadki samowoli budowlanej. Użytkowanie tych budynków może być niebezpieczne dla środowiska, bo ogrody zazwyczaj nie mają systemu odprowadzania ścieków.
Wielu przekonuje, że sposobem na zrobienie porządku w ogrodach działkowych jest uwłaszczenie działkowców. Politycy z różnych opcji co kilka lat podejmują taką próbę. Nic z tego jednak nie wychodzi. Jednym z tych, którzy najgłośniej się temu sprzeciwiają, jest Eugeniusz Kondracki, szef Polskiego Związku Działkowców. Swoją funkcję pełni od 30 lat. Zarabia 8,5 tysiąca złotych miesięcznie, do tego w wydawanym przez związek miesięczniku "Działkowiec" jest dyrektorem. Ma służbowe auto i wspólnie z innymi członkami zarządu 17 milionów złotych rocznie do dyspozycji. Oczywiście ze składek działkowców. Formalnie ziemia, którą uprawiają wszyscy działkowcy, należy do Skarbu Państwa albo gmin. Ale za odebranie choćby malutkiego ogrodu samorządy muszą płacić PZD spore odszkodowania. To kolejne źródło dochodu. - Nie tylko w krajowym zarządzie, ale również w tzw. terenie funkcje pełnią od lat te same osoby - ubolewa jeden z opolskich działkowców. - Dlatego na działkach nic się nie zmieni. Ale może to i dobrze. Bo tak źle to znowu nie jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska