Opolscy filharmonicy nie chcą odpowiadać za kanapki

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Przemysław Neumann: - Gdybym miał 7,1-7,2 miliona, dałoby to nam pewien komfort.
Przemysław Neumann: - Gdybym miał 7,1-7,2 miliona, dałoby to nam pewien komfort. Fot. Paweł Stauffer
Do poczucia komfortu dyrektorowi Filharmonii Opolskiej brakuje miliona złotych. Ale najbardziej marzy o tym, by już nie musiał się martwić, czy ogórków i bułek zamówionych do muzycznego klubu starczy na cały rok.

W ciągu 4 miesięcy Przemysławowi Neumannowi, nowemu dyrektorowi Filharmonii Opolskiej, udało się zaoszczędzić 100 tysięcy złotych. O tyle mniej musiał zarząd województwa dorzucić do skromnego budżetu placówki, by ta zamknęła finansowo rok, a ludzie dostali wypłaty na święta. Zamiast 650 - 550 tysięcy złotych. (W sumie marszałek na dopięcie budżetów podległych sobie instytucji dał 1,5 mln zł). Te oszczędności powstały jednak także kosztem czyichś pensji.

- Nikogo nie zwolniłem z pracy - mówi dyrektor - ale zatrudnienie udało się zmniejszyć o kilka etatów. To tzw. miękka restrukturyzacja - kogoś przesunie się z działu do działu, inaczej rozłoży zakres obowiązków, zredukuje etat do połówki albo połówkę do ćwiartki. Wszystko za porozumieniem stron, bez konfliktów, co nie znaczy, że bez bólu. Ale inaczej się nie da. Tegoroczny budżet Filharmonii Opolskiej został drastycznie obcięty. Poprzednik Neumanna mówił, że aby normalnie funkcjonować przy 5,7 mln zł, należałoby ekipę filharmonii zmniejszyć o trzydzieści osób. To była ostateczność, po którą zresztą nikt nie zamierzał sięgać.

Przemysław Neumann podkreśla, że jako poznaniak jest z natury oszczędny. Nie marzy więc nawet o prawie 9 mln złotych, którymi filharmonia dysponowała kilka lat temu.

- Ale gdybym miał 7,1-7,2 mln, dałoby mi to pewien komfort. Nie musiałbym wtedy oglądać każdej złotówki z dwóch stron przed wydaniem. Ani targować się z zapraszanym na występ solistą o każde 100 złotych honorarium, co jest dosyć upokarzające.

Od tego bardzo skromnego komfortu obecnie dzieli szefa filharmonii milion złotych. Mimo że perspektywy na przyszły rok są nieco mniej ponure - budżet FO wzrośnie do 6,5 mln zł - wciąż będzie brakować ok. 700 tys. zł. Trudno jednak nie docenić starań tzw. organizatora, czyli zarządu województwa, który zaplanował zwiększenie dotacji na instytucje kultury, choć przecież nie wie, co się stanie w sferze podatków i jakie będą wpływy z CIT.

W filharmonii - jak i wszystkich placówkach kultury - wiedzą natomiast, że trzeba stawać na rzęsach, by zapewnić sobie dopływ gotówki z wszelkich możliwych źródeł. Władze dopingują do tego gorąco.

- Zgromadziliśmy 700 tys. zł na wkłady własne. Tylko od przedsiębiorczości dyrektorów instytucji kultury zależy, czy rozmnożą się one do kilku milionów - mówi Andrzej Buła, marszałek województwa.

Jednym ze źródeł finansowania są tzw. programy ministra kultury. Niedawno minął termin składania wniosków. FO złożyła ich pięć - na Opolskie Dni Oratoryjne oraz festiwal „Gaude Mater Polonia - Wincenty z Kielczy in memoriam”, a także na projekty edukacyjne. „Meloman pilnie poszukiwany” nastawiony jest na wychowanie bywalca filharmonii, który m.in. wie, jak się ubrać na koncert i kiedy wolno klaskać. „Przyszłość orkiestra” to cały cykl zajęć dla uczniów dwóch opolskich średnich szkół muzycznych - w Opolu i Nysie - obejmujący próby, warsztaty i wspólny finał na scenie z orkiestrą symfoniczną FO. Inne projekty nastawione są na zakup instrumentów oraz modernizację klimatyzacji. Jeśli pewnego wieczoru w trakcie koncertu wszystkim zrobi się gorąco, to znak, że instalacja ostatecznie się poddała. Problem w tym, że działa ona na chłodziwo, które zostało już przez Unię zdyskwalifikowane i nie wystarczy po prostu dopełnić, tylko trzeba wszystko wymienić.

W lutym będzie wiadomo, ile z tych potrzeb i w jakim stopniu znajdzie zrozumienie w oczach ministra. Tak czy inaczej nie wolno czekać z założonymi rękami. Stąd pomysł powołania Fundacji Filharmonii Opolskiej, nad którym pracuje się już od kilku tygodni i który prawdopodobnie w styczniu znajdzie finał w Krajowym Rejestrze Sądowym. Na razie skrzyknięto grono osób - przedstawicieli władz samorządowych, biznesmenów, mecenasów i ludzi związanych z kulturą, by sprawą ich zainteresować.

- Szukam wszelkich sposobów zdobywania pieniędzy, a fundacja daje prawie nieograniczone możliwości - mówi Przemysław Neumann. - Wcale jednak nie traktuję jej powstania w kategoriach ratunkowych, jakiegoś być albo nie być. To po prostu jeszcze jedno narzędzie pozwalające na sprawniejsze funkcjonowanie.

Kiedy dyrektor filharmonii składa do ministra wniosek o dotacje na jakiś koncert, to sfinansuje za to np. materiały promocyjne albo występ gościnnego solisty. Ale nie wynagrodzenia dla etatowych muzyków, a to największy koszt. Gdy z tym samym wnioskiem wystąpi fundacja, będzie mogła opłacić, co tylko zechce - także orkiestrę. Fundacja będzie mogła nie tylko starać się o granty, ale też też pozyskiwać pieniądze od biznesu na zasadzie sponsoringu
Podległe nadzorowi Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego są w Polsce 4582 fundacje. Wiele z nich działa przy filharmoniach, teatrach, uczelniach artystycznych. Np. Fundacja Filharmonii Warszawskiej powstała już w 1991 roku. Wspiera ona działania krzewiące współczesną twórczość muzyczną, jak również pomaga w finansowaniu zakupów instrumentów muzycznych oraz innego wyposażenia, inicjuje, finansuje i organizuje w Filharmonii Narodowej koncerty artystów z całego świata. A roczne przychody fundacji sięgają 2 mln zł. Osiem lat temu powstała Fundacja Polskiej Filharmonii Kameralnej w Sopocie, a w ubiegłym roku Fundacja Filharmonii Świętokrzyskiej.

Gdyby - oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji - Fundacji Filharmonii Opolskiej udało się też zdobyć parę złotych na ambitne granie, to i dałaby radę donieść do 2018 garb narosły na skutek rozbudowy gmachu FO za unijne dotacje. Umowa zakazuje filharmonii zarabiania np. na wynajmach pomieszczeń. Szczytem absurdu jest klub muzyczny, przy czym nie chodzi o działalność koncertową, która kwitnie, ale o gastronomiczną. Absurd polega na tym, że dyrektor filharmonii jest też kierownikiem kuchni i bufetu.

- I jako taki muszę zmagać się z menu w klubie - mówi Przemysław Neumann. I opowiada obrazowo: Gdyby ktoś prowadził ten klub jako własną działalność gospodarczą i chciał swych gości raczyć orzeszkami czy paluszkami, to pojechałby do Makro, kupił co trzeba, dołożył swój narzut i sprzedawał. A gdyby mu się orzeszki skończyły, to pojechałby po kolejny karton. Dyrektor filharmonii tak nie może. Już pod koniec grudnia musi zrobić zamówienie publiczne na wszystko, co zechce w klubie sprzedawać przez... cały rok. Policzyć, ile potrzebuje kilogramów kawy, ile mleczka do niej, ile torebek herbaty i ile ogórków do robionych w klubie kanapek. Głównie dla pracowników, na śniadanie, ale nie tylko. - Niech pani napisze, że kanapki robimy pyszne i zapraszamy opolan. Wiem, bo sam jem - zachęca Przemysław Neumann. Niestety zamówienia publiczne są bardzo sztywne. Jak ogórek „wyjdzie” wcześniej, niż się oszacowało, to trzeba robić kolejny przetarg i domówić. A jak się ogórka obstaluje za dużo, to też jest problem, bo dostawca ma zagwarantowane, że się warzywo odbierze i nie ma zmiłuj, trzeba zapłacić.

Na początku obsada bufetu była 7-osobowa i w doskonale wyposażonej kuchni gotowała całe obiady. Koszty były ogromne, a przychody ich nie pokrywały. Teraz bufet to tylko 2,5 etatu, a z zaplecza kuchennego się nie korzysta, bo filharmonii na to nie stać. Tak źle i tak niedobrze.
- Napisaliśmy do ministerstwa wniosek o wyłączenie części klubowej z unijnego projektu. W innych rozbudowywanych filharmoniach od razu tak robiono, a tu ktoś nie pomyślał. Jeśli ministerstwo się zgodzi, wynajmiemy klub komuś, kto się na tym zna i znów będzie normalnie - mówi Przemysław Neumann. Decyzja powinna zapaść po Nowym Roku.

Neumann jest optymistą i wierzy, że 2016 będzie lepszy od 2015. Filharmonia w nowy rok wejdzie sylwestrowym koncertem „Music of the Night”.To tytuł jednej z najpiękniejszych piosenek musicalowych Andrew Lloyda Webera. Czworo solistów, zespół wokalny i Orkiestra Symfoniczna FO pod batutą swego dyrektora wykonają fragmenty z „Upiora w operze”, „Grease”, „Chicago”, „West Side Story”, a nawet „Gorączki sobotniej nocy”.

Do połowy stycznia już zaplanowano sześć Wiedeńskich Gal Noworocznych (program jest repliką I koncertu noworocznego z Wiednia). 29 stycznia w Opolu zagra znakomity amerykański pianista Neal Larrabee. To laureat licznych konkursów pianistycznych, w tym IX Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. Był także pierwszym pianistą nagrodzonym medalem Artura Rubinsteina jako zwycięzca Konkursu Federacji Młodych Muzyków w Los Angeles. W Polsce znany i ceniony jest za wyjątkowe interpretacje utworów Chopina, ale w Filharmonii Opolskiej wystąpi z muzyką amerykańską - koncertem Gershwina i Tańcami symfonicznymi z „West Side Story” Bernsteina. Na walentynki melomani dostaną muzykę filmową.

W tym czasie już powinna działać Fundacja Filharmonii Opolskiej. Każdy może ją wesprzeć.
Przemysław Neumann, dyrygent z doktoratem. Do 2013 związany z T. Muzycznym i T. Wielkim w Poznaniu oraz Gliwickim Teatrem Muzycznym. Od września dyrektor Filharmonii Opolskiej. Mówi, że lubi ciężką pracę. Im większe trudności, tym większa satysfakcja z ich pokonania - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska