Opolscy naukowcy znaleźli mamuta

Redakcja
"Maniek" - tak zdrobniale nazywają na Uniwersytecie Opolskim mamuta, którego szczątki znaleziono w Kotlarni, w tamtejszym kopalnianym wyrobisku. To pierwszy opolski mamut. Być może są kolejne.

W 2007 r. znaleziono na Opolszczyźnie ząb mamuta - mówi dr Elena Yazykova, profesor Uniwersytetu Opolskiego. - Odkryto go w okolicach góry św. Anny jeszcze w 1945 r., podczas budowania drogi. Ale ten ząb na pewno nie miał wiele wspólnego z Opolszczyzną, przywieziono go raczej z Górnego Śląska z piaskiem i to o wiele wcześniej.
Najsłynniejszy polski mamut pochodzi z Pyskowic, odkryto go podczas wydobywania piasku (podobnie jak obecnie mamuta opolskiego). Pyskowickiego mamuta można obecnie podziwiać w Państwowym Instytucie Geologicznym w Warszawie, gdzie jest jedną z główniejszych atrakcji.

W Opolu kości swojskiego mamuta można też od niedawna podziwiać na mini-wystawie w Studenckim Centrum Kultury w campusie UO.

Prawdziwy rarytas
Opolskiego mamuta odkryto zupełnie przypadkowo. - Pracownicy kopalni w Kotlarni wydobyli spod wody piasek, a wraz z nim osady i kości - ogromne, nie ulegało wątpliwości, że należały do jakiegoś wielkiego zwierzęcia - wyjaśnia Elena Yazykova.

Wymyli te kości, złożyli do zakładowej gabloty. Potem skontaktowali się z katedrą biosystematyki Uniwersytetu Opolskiego. - Najpierw zobaczyłam zdjęcia znaleziska - wspomina profesor. - Od razu rozpoznałam, że parę kości należy do mamuta. Były też szczątki innych prehistorycznych zwierząt: nosorożca włochatego, dzikiego konia oraz - najprawdopodobniej - koziorożca. Prawdziwy rarytas - tyle różnych kości w jednym miejscu! Tak różnorodnego kompleksu skamieniałości z jednego terenu nigdy dotąd nie opisano. To potwierdza tylko, że potencjał paleontologiczny Opolszczyzny jest ogromny. Moim zdaniem - największy w kraju.
Skąd takie "cmentarzysko" w Kotlarni? Prawdopodobnie na terenie dzisiejszej kopalni setki tysięcy lat temu znajdowało się jakieś zakole rzeczne lub wodopój. Zwierzęta przychodziły tu także wówczas, gdy były osłabione, chore i dokonywały żywota. Być może też właśnie w tym miejscu zasadzał się na nie człowiek.
- W owych czasach homo sapiens rządził już niepodzielnie, inne konkurencyjne gatunki człekopodobne wyginęły - mówi naukowiec.

"Maniek" był młody
Mamucie znalezisko zawsze wzbudza dreszczyk emocji. W końcu to było jedno z potężniejszych zwierząt epoki. Szczątki znajdowane na Syberii świadczą o tym, że największe zwierze plejstocenu mierzyło nawet 6 metrów.
Ogromny włochaty "słoń" był raczej łagodnym roślinożercą, nie miał w owych czasach poważnych wrogów. Poza człowiekiem oczywiście.

- Wyginięcie mamutów to zagadka - mówi Elena Yazykova - Istnieją aż trzy teorie na ten temat. Jedna z nich głosi, że to człowiek wytrzebił ogromne ssaki. Zabijał je nie tylko dla mięsa, ale i dla skóry do okrycia się, zaś z kości mamuta i jego kłów wykonywał narzędzia, nawet biżuterię. Kolejna wersja mówi o tajemniczej chorobie, która dziesiątkowała stada. Trzecia - o zmianach klimatycznych, do których mamut się nie dostosował. Zwierzę miało sierść, która pomogła mu przetrwać epokę lodowcową, ale utrudniała życie w czasie ocieplenia klimatu. Przede wszystkim wraz z ociepleniem klimatu znikały jego obszary żerowania. Pokryte trawami stepy, zamieniały się w lasy. Być może za wyginięciem mamutów kryją się też trzy przyczyny jednocześnie.

Opolski "Maniek" nie miał rozmiarów syberyjskich kolegów. Prawdopodobnie nie mierzył więcej niż 4 metry. Był zapewnie młody, a może - co mniej prawdopodobne - należał do okazów skarłowaciałych. Ostatnie mamuty, które wyginęły stosunkowo niedawno, bo 4 tysiące lat temu, zamieszkiwały wyspę Wrangla i były skarłowaciałe - czyli mierzyły około 1,5 metra wysokości w kłębie.

Czemu zginął "Maniek"? - Trudno ocenić po szczątkach, które posiadamy - mówi naukowiec. - Być może był chory, może spadł ze skarpy…

Nosorożec, koń i tajemniczy rogacz
Kopalnia Piasku Kotlarnia użyczyła kości Uniwersytetowi Opolskiemu celem ich zbadania i opisania. - Jesteśmy ogromnie wdzięczni - mówi Yazykova. - Bo w ten sposób odkryliśmy tajemnice pozostałych, nie tylko mamucich, szczątków. Z mamuta mamy kawał żuchwy, fragment zęba i żebra. Pozostałe szczątki też są ciekawe, a należą już do innych zwierząt - mamy tu nosorożca włochatego oraz konia dzikiego. Do tego jeszcze niezidentyfikowany róg, prawdopodobnie koziorożca - ale ostateczna identyfikacja wymaga jeszcze badań. Wszystkie zwierzęta żyły w epoce plejstoceńskiej, zginęły u schyłku epoki lodowcowej.

Ostatnie nosorożce włochate na świecie wymarły jakieś 10 tysięcy lat temu, dziś najbliżsi ich krewni to nosorożce sumatrzańskie, też są zresztą zagrożone wyginięciem. W 1929 r. w Staruni w Karpatach Wschodnich (Ukraina) podczas prac wykopaliskowych znaleziono całkowicie zachowany okaz samicy nosorożca włochatego wraz z częściami miękkimi, zachowanymi w pokładach wosku ziemnego. Na podstawie badań metodą radiowęglową ustalono wiek zwierzęcia na ok. 30 tys. lat. Jest to jedyny kompletny okaz na świecie, stanowiący eksponat Muzeum Zakładu Zoologii Systematycznej i Doświadczalnej PAN w Krakowie. Liczne odlewy gipsowe nosorożca włochatego ze Staruni prezentowane są w wielu muzeach przyrodniczych świata.

Mamuty wrócą?
Spośród zwierząt, które już wyginęły, największe szanse na powrót do świata żywych mają właśnie mamuty, zaraz potem nosorożce włochate. To wciąż brzmi jak science fiction, ale teoretycznie - jest coraz bardziej realne za sprawą technologii klonowania. Do klonowania potrzebne jest żywe jądro komórki ciała. Może pochodzić np. ze skóry. A na Syberii nie raz odkryto zamrożone szczątki mamutów ze skórą w na tyle dobrym stanie, że może posłużyć do uzyskania materiału genetycznego nadającego się do klonowania.

Największe nadzieje na rekonstrukcję gatunku naukowcy amerykańscy i rosyjscy wiążą z próbką sierści zamarzniętego mamuciątka sprzed 37 tys. lat, nazwanego "Liuba". Hodowca reniferów Jurij Chudi wraz ze swymi synami znalazł zwłoki mamuciątka na półwyspie Jamał w maju 2007 r. Szczątki mamutów pojawiają się w tym regionie pospolicie, ale często są sprzedawane handlarzom skamieniałości, zanim naukowcy zdążą je zbadać. Tym razem zamarzniętą, w dobrym stanie, praktycznie kompletną "Liubę" przejęli naukowcy. Badali ja Rosjanie, Amerykanie i Japończycy - wiele dowiedzieli się o mamutach, a także o samej młodej samiczce. Sierść z podszerstkiem ogrzewała ciało nawet przy ponad minus trzydziestu stopniach Celsjusza. Na podeszwach mamuta wykształciły się z czasem rysy zapewniające przyczepność do śniegu i izolację od mrozu. Pokaźna warstwa białej tkanki tłuszczowej świadczyła o tym, że "Liuba" była w dobrej kondycji i właściwie odżywiona.

To musiał być koniec zimy. Samiczka miała niespełna miesiąc, gdy zapewne stanęła nad jakimś grzęzawiskiem, potknęła się na śliskim brzegu i wpadła w maź złożoną z gliny, piasku i topniejącego śniegu. Błoto zalało jej pyszczek, trąbę, oczy. Zdezorientowane zwierzę, chcąc złapać oddech, wciągało szlam, a ten dostał się do płuc (wykazały to zdjęcia tomograficzne ciała mamuciątka).

Tak umarła - udusiła się mułem. Być może w XXI wieku jej doskonale zachowane ciało pomoże w sklonowaniu mamuta?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska