Opolscy Niemcy - szansa czy problem dla regionu?

Redakcja
Niemieccy biznesmeni chętnie inwestują tam, gdzie mieszka mniejszość. Roland Krause jest współwłaścicielem firmy MM Systemy w Kątach Opolskich.
Niemieccy biznesmeni chętnie inwestują tam, gdzie mieszka mniejszość. Roland Krause jest współwłaścicielem firmy MM Systemy w Kątach Opolskich. Paweł Stauffer
Mniejszość niemiecka miała ogromny wpływ na rozwój regionu, ale jej potencjał nie został w pełni wykorzystany - uważa ekonomista, prof. dr hab. Romuald Jończy.

Zdaniem prof. Jończego, korzystne zmiany społeczno-gospodarcze, jakie zaszły na Opolszczyźnie w minionym ćwierćwieczu wynikają przede wszystkim z bezprzykładnej w skali Polski, definitywnej i czasowej aktywności migracyjnej Opolan z niemieckim pochodzeniem. Zaczęła się ona jednak na długo przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, bo w świetle niemieckiego prawa byli oni wciąż obywatelami Niemiec, a w okresie PRL-u było to podstawą masowych, choć reglamentowanych przez ówczesne władze wyjazdów na stałe.

Na początku lat 90., po zmianie niemieckiego prawa, pojawiła się możliwość uzyskania niemieckiego paszportu bez opuszczania Polski, a co za tym idzie możliwość podejmowania pracy w Niemczech bez formalnej zmiany miejsca zamieszkania. Spowodowało to prawdziwą eksplozję czasowej emigracji zarobkowej, której kulminacja przypadła na lata 2000 - 2006.

Dwupaszportowcy odciążali rynek pracy, nakręcali popyt i koniunkturę. Korzyści z tego czerpała nie tylko mniejszość, ale cały region. Szacuje się, że emigracja zarobkowa od końca lat 80. do 2013 roku przyniosła Opolszczyźnie astronomiczną kwotę 170 miliardów zł, po przeliczeniu na ubiegłoroczne ceny. Oficjalne uznanie istnienia mniejszości zachęcało niemieckich przedsiębiorców do inwestowania na zamieszkałych przez nią terenach. Począwszy od lat 90. do regionu spływały fundusze z budżetu Niemiec wspierające mniejszość niemiecką, przeznaczone na edukację i kulturę, a także na rozwój infrastruktury i gospodarki. Pieniądze płynęły również - i nadal płyną - z budżetu państwa polskiego.
Z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczących finansowania oświaty mniejszości narodowych wynika, że szkoły w województwie opolskim, w których język niemiecki nauczany jest jako język mniejszości narodowej, otrzymały w 2012 roku dodatkowo ponad 78 mln zł subwencji oświatowej.

- Gdyby ludność śląska na poniemieckich, czyli położonych w granicach Niemiec sprzed 1937 r. obszarach nie samookreśliła się jako mniejszość niemiecka, to niemożliwe byłoby jej wspieranie zarówno przez państwo niemieckie jak i przez Polskę. A przede wszystkim niemożliwa byłaby jej migracja zarobkowa przed 2004 rokiem, która pozwoliła najmniejszemu z polskich regionów przetrwać trudny czas transformacji i wywindowała poziom życia na przeciętnie najwyższy w kraju - uważa prof. Jończy. - Kto wie, czy gdyby nie te czynniki, w 1998 roku udałoby się ocalić województwo opolskie.

Z badań przeprowadzonych przez prof. Romualda Jończego i Katarzynę Łukaniszyn-Domaszewską, których rezultaty zawarte są w publikacji wydanej przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej pt. "Wpływ ludności pochodzenia niemieckiego oraz organizacji mniejszości niemieckiej na regionalny rozwój społeczno-gospodarczy" wynika, że rola mniejszości niemieckiej i jej organizacji jest bardzo wysoko oceniana przez lokalnych samorządowców. Niezależnie od tego, czy z niej się wywodzą, czy nie. Aż dwie trzecie z deklarujących wyłącznie polskie obywatelstwo samorządowców uważa, że śląska ludność autochtoniczna ma pozytywny wpływ na rozwój regionu opolskiego.

Wielu z ankietowanych samorządowców sądzi jednak, że władze regionalne niewystarczająco doceniają i promują obecność mniejszości niemieckiej jako czynnika pozytywnie wyróżniającego Opolszczyznę w Polsce.
- Na przeszkodzie stoi także - paradoksalnie - polityka- uważa prof. Jończy. - Mniejszość niemiecka na Opolszczyźnie jest wprawdzie najbardziej lojalnym wyborcą Platformy Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, ale zarazem najgroźniejszym konkurentem w samorządowych. Rezultatem tego są próby marginalizowania mniejszości jako siły politycznej na szczeblu wojewódzkim. Po wyborach samorządowych w 2010 roku wyłączona została z pierwszej wersji koalicji w sejmiku województwa.

Zdaniem prof. Jończego znaczenie mniejszości niemieckiej dla Opolszczyzny nie znajduje dziś odzwierciedlenia w strategii rozwoju regionu. - Opolszczyzna postrzegana jest na zewnątrz jako "region dialogu" i to sformułowanie mogłoby stać się hasłem marketingowym regionu, ale zarząd województwa zdecydował się na "Opolskie kwitnące" - mówi profesor. - A użycie przymiotników "śląski" czy "niemiecki" w odniesieniu do czegokolwiek w dokumentach zdaje się ciągle być problemem nie do przezwyciężenia a nie szansą - dodaje naukowiec.

Rezultaty badań nad etniczną odmiennością Opolszczyzny i jej wpływem na rozwój regionu Romuald Jończy omówił m.in. podczas konferencji zatytułowanej "Poszanowanie praw mniejszości jako fundament wykorzystania przez region różnorodności etnicznej", jaka w minionym tygodniu odbyła się w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu.

- Ta śląsko-niemiecka inność w gruncie rzeczy nie była nigdy w pełni wykorzystana - potwierdził jego wnioski Rafał Bartek, dyrektor Domu Współpracy Polsko Niemieckiej i współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. - Dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości postrzegane są wciąż jako spełnienie zachcianek mniejszości niemieckiej, choć przecież mogłyby stać się wielkim atutem, wyznacznikiem otwartości naszej otwartości. A my, Opolanie z niemieckim rodowodem, wciąż wzbudzamy zdziwienie. Niedawno w Warszawie szef kancelarii prezydenta po moim wystąpieniu stwierdził: ale pan to ładnie powiedział po polsku!
Zdaniem dyrektora Bartka Opolszczyzna ma szansę stać się prawdziwym zagłębiem językowym, "produkującym" poszukiwanych dwujęzycznych specjalistów.

- Ale póki co wciąż nie zawsze wiadomo, jak prowadzić szkołę, w której można uczyć dzieci po polsku i po niemiecku. A wszystko można jednak zrobić. Wystarczy tylko naprawdę chcieć. Taką aktywnością i niestandardowymi działaniami wykazały się władze Opola, z powodzeniem organizując klasy anglojęzyczne dla dzieci pracowników amerykańskiego "Polarisa". - Jaka jest formalna różnica między językiem niemieckim i angielskim oraz między niemieckim i anglosaskim inwestorem? - pyta retorycznie dyrektor.

Rafał Bartek zwrócił też uwagę, że w Opolu swą siedzibę mają główne organizacje mniejszości niemieckiej. - Dzięki temu odwiedzają ten region ważni politycy polscy i niemieccy. To wyróżnik, z którego czerpać powinni wszyscy, nie tylko mniejszość niemiecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska