Opolscy przedsiębiorcy zatrzymani w trakcie protestu w Warszawie. W ruch poszedł gaz łzawiący i pałki

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Opolanie pojechali w sobotę (16.05) na protest przedsiębiorców do Warszawy. Skończyło się interwencją policji i zatrzymaniami.
Opolanie pojechali w sobotę (16.05) na protest przedsiębiorców do Warszawy. Skończyło się interwencją policji i zatrzymaniami. Archiwum uczestników protestu
Właściciele firm z całego kraju protestowali w sobotę (16.05) w Warszawie przeciwko polityce państwa w walce z koronawirusem i niewystarczającej, w ich ocenie, pomocy dla przedsiębiorców. - Byliśmy wyłapywani jak kaczki i wywożeni na komisariaty. Wróciły najgorsze praktyki, rodem z czasów PRL - relacjonują Opolanie.

- Rząd na koronawirusie rozgrywa swoje interesy polityczne. A pomoc dla przedsiębiorców to jest tylko mydlenie ludziom oczu - ocenia pan Krzysztof, przedsiębiorca spod Strzelec Opolskich, który wybrał się w sobotę do Warszawy, by dać wyraz swojemu niezadowoleniu.

Grupa z Opolszczyzny pojawiła się w stolicy wczesnym popołudniem. Protest miał się rozpocząć o godzinie 15 na placu Zamkowym. W planach był przemarsz przed Pałac Prezydencki i przed Sejm, ale ostatecznie nie doszło to do skutku.

- To miała być pokojowa manifestacja z poszanowaniem prawa, dlatego m.in. uczestnicy zachowywali między sobą wymagany dystans 2 metrów. Nie zrobiłem nic, co mogłoby sprowokować policję - relacjonuje Opolanin. - Mundurowi zaczęli nawoływać przez megafon do rozejścia się. W tym samym czasie otoczyli już kordonem zgromadzonych. Kordon się coraz bardziej zaciskał. Policjanci byli dosłownie na każdym kroku. Szacuję, że były ich tysiące. Na czele przedsiębiorców szedł Paweł Tanajno (przedsiębiorca i kandydat na prezydenta RP w 2015 i w 2020 roku - przyp. red.). Gdy policjanci próbowali go wyrwać z tłumu, ludzie stanęli w jego obronie. Wtedy policja użyła gazu łzawiącego. W ruch poszły policyjne pałki. No i zaczęli nas wyłapywać jak kaczki, a później przewozić do komisariatów.

Pan Krzysztof trafił do oddalonego od Warszawy o 30 kilometrów Otwocka. - Zakuli mnie w kajdanki i potraktowali jak pospolitego przestępcę. Zresztą nie tylko mnie. Wypuścili nas tuż przed 22 i myślę, że nie był to przypadek. O tej porze skorzystanie z komunikacji miejskiej jest trudniejsze, a przecież nasze samochody zostały w Warszawie - relacjonuje przedsiębiorca spod Strzelec.

Na miejscu był też pan Grzegorz, który prowadzi w Opolu firmę.

- Odśpiewaliśmy dwie zwrotki hymnu. Dopóki nie stłoczyli nas w kordonie, trzymaliśmy dystans. Ci, którzy nie mają przeciwskazań, mieli na twarzach maski. Nie rozumiem, dlaczego policja użyła siły - mówi rozżalony. - Naszym celem nie było wszczynanie burd. Nie widziałem, żeby ktokolwiek zachowywał się agresywnie. Po tym, jak policja potraktowała uczestników gazem, pojawiły się karetki. Część osób potrzebowało pomocy medycznej.

Pan Grzegorz przesiedział 6 godzin na komisariacie w Wołominie.

- Chcieli mi dać mandat za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Nie przyjąłem go, więc teraz czeka mnie rozprawa przed sądem - opowiada. - Razem ze mną zawinęli też starszego pana z Radomska. Naszą dwójkę konwojowało czterech policjantów. Zupełnie jakbym kogoś zamordował albo ciężko pobił.

On również miał problem, żeby dostać się do Warszawy. - Przedsiębiorcy skrzykiwali się przez Facebooka. Ci, którzy nie zostali zatrzymani, bezinteresownie pomagali tym, którzy nie mają jak wrócić do Warszawy - mówi opolanin.

Przedsiębiorcom pomagał m.in. Jerzy Golczuk, były działacz opozycji antykomunistycznej w PRL. Do Warszawy dojechał nieco później, więc uniknął zatrzymania.

- Patrzyłem na to i przypominały mi się czasy walki z komuną - mówi Jerzy Golczuk. - Ktoś dostał pałą, ktoś gazem łzawiącym po oczach. Nie sądziłem, że dożyję takich czasów.

Policjanci wyjaśniali, że zareagowali z uwagi na obowiązujący w całym kraju zakaz zgromadzeń. "Niestety mamy do czynienia z przypadkami agresji wobec policjantów. W związku z czynną napaścią na funkcjonariuszy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i gazu" - informowała stołeczna policja.

Funkcjonariusze zapowiadają, że wobec uczestników manifestacji, którzy odmówili przyjęcia mandatów zostaną skierowane wnioski do sądu o ukaranie, a także notatki do inspekcji sanitarnej. Ta ostatnia może nałożyć kary w związku z łamaniem ograniczeń, wprowadzonych na czas walki z epidemią.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska