Opolscy urzędnicy od pięciu lat ustalają, czy woda w kanale w Zawadzkiem płynie czy stoi

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
– Stawiamy na wodzie papierową łódeczkę i ona sobie płynie, wszystko jasne. Niech oni się w końcu dogadają – mówi Mariusz Stachowski, burmistrz Zawadzkiego.
– Stawiamy na wodzie papierową łódeczkę i ona sobie płynie, wszystko jasne. Niech oni się w końcu dogadają – mówi Mariusz Stachowski, burmistrz Zawadzkiego. Radosław Dimitrow
Marszałek i starosta od 5 lat nie potrafią ustalić, czy woda w kanale hutniczym w Zawadzkiem płynie czy stoi. Nam ustalenie, jak jest, zajęło 5 minut.

Urzędniczy spór dotyczy kanału, który niegdyś doprowadzał wodę z Małej Panwi i Kieleczki do miejscowej Huty Andrzej. Po upadku zakładu w 2003 r. i jego rozparcelowaniu kanał przestał być potrzebny.

W dodatku podczas prywatyzacji huty syndyk zapomniał, że taki ciek w mieście jest. W rezultacie zakład znalazł nowych właścicieli, a kanał pozostał bezpański.

Skutki tego przeoczenia okazały się fatalne. Kanał na przestrzeni lat kompletnie zarósł, dno się zamuliło. Gdy 5 lat temu, po kilku dniach ulewy, Mała Panew wystąpiła z koryta, woda wdarła się do kanału i nie chciała dalej spłynąć. To doprowadziło do powodzi, zalało prawie połowę Zawadzkiego.

Po opanowaniu sytuacji urzędnicy usiedli do stołu, żeby ustalić, co zrobić z nieszczęsnym kanałem. Uznali, że jego właścicielem jest Skarb Państwa, a w takim przypadku przepisy nakazują wyznaczenie zarządcy.

W pewnym uproszczeniu wygląda to tak: jeżeli woda w kanale płynie, za jego utrzymanie odpowiada marszałek, a gdy woda stoi, odpowiedzialny jest starosta. Niby wszystko jasne, ale urzędnicy, zamiast wskazać zarządcę, zaczęli się spierać, jak z tą wodą faktycznie jest i komu bardziej powinno zależeć na utrzymywaniu kanału. Choć trudno w to uwierzyć, ten spór trwa już 5 lat i nic nie zapowiada jego końca.

Woda w kanale zasilana jest z rzeki i ujście ma do rzeki, więc siłą rzeczy mamy do czynienia z wodami płynącymi - przekonuje Janusz Żyłka, wicestarosta strzelecki. Nie zgadza się z tym Zbigniew Bahryj, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, który podlega marszałkowi.

By rozstrzygnąć spór, proponujemy urzędnikom puszczanie łódeczki albo zabawę w misie-patysie, spopularyzowaną przez... Kubusia Puchatka. Wrzucamy do wody patyk z jednej strony mostku i sprawdzamy, czy wypłynął po drugiej.

Wczoraj reporter nto w trzech miejscach na kanale zastosował metodę na "misie-patysie", a żeby potwierdzić wynik, przeprowadził test z pomocą papierowej łódeczki.

Wystarczyło 5 minut, żeby się przekonać, że woda jednak płynie, czyli kanałem powinien się zainteresować marszałek.

Świadkiem "eksperymentu" był Mariusz Stachowski, burmistrz Zawadzkiego, który zabiega o uporządkowanie kanału, od tego bowiem zależy bezpieczeństwo przeciwpowodziowe gminy. - Woda płynie, bo przecież zasila dwa duże stawy w Zawadzkiem - mówi. - Ale ja nie jestem sędzią, by rozstrzygnąć spór.

Tymczasem według Zbigniewa Bahryja to wcale nie oznacza, że kanał można zakwalifikować jako "powierzchniową wodę płynącą".
- Woda płynie, bo kanał jest sztucznie zasilany przez jaz na rzece Kieleczce - tłumaczy. - Ale gdyby to spiętrzenie zlikwidować, wody nie będzie tam wcale. A więc marszałek nie odpowiada za ten kanał. Tym bardziej że nie ma on znaczenia ani rolniczego, ani przeciwpowodziowego.

Dyrektor Bahryj idzie jeszcze dalej i dla rozwiązania problemu proponuje… całkowite zasypanie kanału. Na co nie zgadza się z kolei starostwo, bo to doprowadziłoby do osuszenia stawów w Zawadzkiem i miało niekorzystny wpływ na obszary chronione programem Natura 2000.

Niewykluczone, że sprawa skończy się w sądzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska