Opolski Kalibabka uwodził kobiety, żeby je okradać

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Marcin Ch., choć nie jest szczególnie przystojny i ma do tego lekką nadwagę, potrafił rozkochiwać w sobie kobiety. Potem wyciągał od nich pieniądze i znikał.

Anna. Stateczna kobieta, samotna, może trochę naiwna. Sporo wolnego czasu spędzała, surfując w internecie i szukając nowych znajomości na czacie. Tak właśnie we wrześniu w 2007 roku poznała 38-letniego dziś Marcina Ch. Pisał, że jest lekarzem endokrynologiem, który wrócił właśnie z kontraktu z Anglii. Nazajutrz oboje umówili się w restauracji obok stawku Barlickiego w Opolu. Na spotkanie przyszedł mężczyzna wyglądający na 36-39 lat, w sportowej bluzie i spranych dżinsach. miał lekką nadwagą, okrągłą twarz i ciemnoblond włosy czesane do tyłu.

- Bardzo dobrze nam się rozmawiało - opowiadała później policjantom pani Anna. - Na koniec Marcin zaproponował kolejne spotkanie. Zgodziłam się...
Znajomość zaczęła kwitnąć, spotykali się codziennie. Marcin adorował Annę, zabierał ją na spacery, do kawiarni, na obiady do restauracji. Potem przyszły romantyczne wyjazdy na Hel i do Zakopanego. Za wszystko oczywiście płacił Marcin - jak przystało na mężczyznę, który wrócił właśnie z Anglii, gdzie liznął dżentelmeńskich zasad.

- Wydawał mi się bardzo dojrzały, spokojny, po wielu przeżyciach, chyba to mnie w nim zauroczyło - przyznała w sądzie Anna.
Marcin opowiadał jej, że kiedyś był bardzo zakochany w dziewczynie o imieniu Marta. Studiowali razem w Poznaniu. On medycynę, ona psychologię. Jego ukochana zginęła jednak w wypadku. Marcin załamał się. To dlatego wyjechał na stypendium do Anglii. Miał potem kilka kobiet, ale go zawiodły i żyły na jego koszt.

Oglądali pierścionki zaręczynowe
W listopadzie 2007 r. para postanowiła razem zamieszkać. Wprowadzili się do mieszkania na opolskim ZWM-ie. Wtedy wszystko zaczęło się psuć. Marcin stał się nerwowy, narzekał, że nie może zaaklimatyzować się w Polsce, załatwić swoich spraw.

O pierwszą pożyczkę - 5 tys. zł - poprosił zaraz po przeprowadzce. Potrzebował ich, żeby zarejestrować się na polskiej liście lekarzy. Annie powiedział, że jego konto jest zablokowane i nie może wybrać pieniędzy. Dała mu gotówkę, kupiła też telefon komórkowy, płaciła jego rachunki i utrzymywała, bo Marcin cały czas szukał pracy. Potem były kolejne pożyczki, np. 6 tys. zł na wyjazd do Londynu, gdzie chciał pozamykać swoje sprawy. Przed wyjazdem oboje zdążyli jeszcze pójść do jubilera obejrzeć pierścionki zaręczynowe. Kiedy wyjechał, na kilka dni słuch o nim zaginął. Anna próbowała się z nim skontaktować, jednak nie odbierał telefonu. W końcu odebrał. Powiedział ukochanej, że miał problemy z powrotem, bo na lotnisku zaginął mu bagaż, a kiedy jechał z lotniska do Opola, był świadkiem wypadku i przez całą noc udzielał ofiarom pomocy.

Anna zaczęła jednak nabierać podejrzeń. Zastanawiało ją, dlaczego Marcin nie przedstawia jej swoim znajomym i rodzinie. Kilka razy mieli już nawet pojechać do jego matki, jednak w ostatniej chwili zawsze coś mu wypadało. Np. przed wyjazdem do Londynu, gdzie razem z jego znajomymi mieli spędzić sylwestra, rozchorował się i dostał wysypki. Po pewnym czasie Anna nabrała pewności, że coś jest nie tak. Kiedy Marcin nie oddawał pieniędzy, zadzwoniła do banku, gdzie miał konto i zapytała, dlaczego tak długo trwa jego odblokowanie. Tam dowiedziała się, że nie mają takiego klienta. Potem zaczęła szukać go na Naszej Klasie. Kiedy nie znalazła nazwiska, którym się przedstawiał, poprosiła, by pokazał jej dowód. Wtedy Marcin przyznał się, że ją okłamywał. W sumie wyłudził od niej 25 tys. zł.

Prawnik z Cambridge
Szybko okazało się, że Anna nie była jedyną oszukaną kobietą. Prokuratura ustaliła, że podczas pobytu w Londynie oszukał przynajmniej jeszcze dwie inne. Od Magdy, którą poznał w pracy, wyłudził nie mniej niż 4020 funtów. Kobieta też zakochała się w Marcinie, bo, jak zeznała przed sądem, urzekło ją jego opanowanie i to, że robił wrażenie ustatkowanego mężczyzny ze sporym doświadczeniem życiowym. Oboje bardzo szybko zamieszkali razem. Po pewnym czasie Marcin stracił pracę.

- Jednak powiedział mi, żebym się nie martwiła, bo ma nową - opowiadała w sądzie Magda. - Został pracownikiem w kancelarii prawniczej w Cambridge, jest również tłumaczem na policji i załatwia sprawy związane z Polakami, którzy popełnili przestępstwa w Anglii.

Choć rzekomo dobrze zarabiał, nie przeszkadzało mu to jednak brać pieniędzy od ukochanej. Na przykład przekonał Magdę, żeby powierzyła mu wszystkie swoje oszczędności - 1800 funtów - a on doda do tej kwoty swoje zaskórniaki i założy wspólną lokatę. - W moim banku są lepsze warunki - wyjaśnił.
Magda zgodziła się bez mrugnięcia okiem. A że pieniądze miała w Polsce, musiała tam po nie pojechać. Poprosiła pracodawcę o urlop, ale ten odmówił. Mimo tego pojechała do Polski, przez co straciła pracę.

Potem Marcin przekonał Magdę, aby wypowiedziała umowę z firmą, która prowadziła jej fundusz alimentacyjny. Miała na nim uzbierane 1000 funtów. Odebrała jednak tylko 640, bo umowę zerwała przed upływem trzech lat. Za te pieniądze Marcin miał kupić jej samochód. W tym celu podsunął jej do podpisania dwie czyste kartki. Później okazało się, że wpisał tam oświadczenie, iż nie ma wobec niej żadnych zobowiązań.
Marcin zaczął też coraz częściej wyjeżdżać do Polski. Twierdził, że współpracuje tam z jedną z gdańskich firm. Kiedy Magda dowiedziała się, że to nieprawda, wyznał jej, że jest chory na raka i do Polski jeździ na leczenie. Nie chciał jej martwić i dlatego wymyślił historyjkę o współpracy z polską firmą.

Agent Interpolu
Wyobraźnia opolskiego Kalibabki była nieograniczona. Poznanej w Anglii Krystynie, od której wyłudził nie mniej niż 1400 funtów, przedstawił się na czacie jako wykładowca w Cambridge. Ale kiedy się spotkali, żeby opowiedzieć o swoim życiu, powiedział jej w tajemnicy, że jest agentem Interpolu.
- Żalił się też, że żona opuściła go dla amerykańskiego żołnierza i razem z ich dzieckiem wyjechała za ocean - mówiła w sądzie Krystyna.
Kobieta spakowała go i wystawiła torby za drzwi, kiedy zaczęły kontaktować się z nią inne kobiety, które twierdziły, że zostały oszukane przez jej ukochanego.

Kalibabka poszedł siedzieć
Najsłynniejszym polskim przestępcą uwodzicielem był Jerzy Julian Kalibabka. Oszukiwał kobiety w pierwszej połowie lat 80. na terenie całego kraju. Był przebiegły i pomysłowy. Uwodził panie dobrze wykształcone i zamożne, zdobywał ich zaufanie, a potem okradał. 8 marca 1984 roku Kalibabka został skazany na 15 lat więzienia oraz ponad milion złotych grzywny za gwałty, oszustwa, wyłudzenia, pobicia i uwodzenie nieletnich. Po dziewięciu latach odsiadki w więzieniu w Barczewie, pod koniec 1993 r. został zwolniony dzięki ogłoszeniu amnestii. Zamieszkał w nadmorskim Dziwnowie.
W 1987 roku na ekranach polskich telewizorów pojawił się film, którego inspiracją były "wyczyny" Jerzego Kalibabki. W tytułowej roli "Tulipana" wystąpił Jan Monczka. Grał Jurka, przystojnego rybaka, który zniechęcony pracą i zarobkami postanowił spróbować innego życia. Wpadł na pomysł, by oszukiwać zamożne kobiety.

Musi oddać pieniądze
Prawdziwego Kalibabkę milicjanci zatrzymali w hotelu Chemik w Pionkach niedaleko Radomia. Bardziej spektakularny koniec dla filmowego "Tulipana" wymyślił reżyser Janusz Dymek. Jurek został przygwożdżony dosłownie i przenośni przez brata jednej ze swoich ofiar. Grający tę rolę Artur Barciś, pomocnik szewca, do którego przyszedł "Tulipan" na przymiarkę butów, przybił jego stopy gwoździami do drewnianego stołka.
Opolskiego Kalibabkę przed oblicze wymiaru sprawiedliwości zaprowadziła natomiast Anna. Ona jako jedyna zgłosiła prokuraturze, ze Marcin Ch. ją oszukał. Urodzony w Gubinie mężczyzna, mieszkający tymczasowo w Opolu, do końca twierdził, że jest niewinny. Przed sądem złożył krótkie wyjaśnienie, w którym stwierdził, że nigdy od żadnej z kobiet nie pożyczał pieniędzy. Przeciwnie, nieraz wspierał je finansowo, gdy te były bez pracy. W listopadzie Sąd Rejonowy w Opolu skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Musi też oddać swoim ofiarom ponad 40 tys. zł. z
Imiona ofiar zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska