Opolski karp kołocza wart

Redakcja
Andrzej Szymala: - Prawidłowo wypłukany karp nie śmierdzi mułem, a na jego ości są sprawdzone sposoby.
Andrzej Szymala: - Prawidłowo wypłukany karp nie śmierdzi mułem, a na jego ości są sprawdzone sposoby. Paweł Stauffer
Opolszczyzna jest trzecim w Polsce województwem, w którym hoduje się najwięcej karpia. Daje to pracę setce Opolan. Hodowcy chcą, aby ryba goszcząca na naszych wigilijnych stołach stała się wizytówką regionu.

Siedmioletni Jacek Szymala w liście do Dzieciątka napisał, że pod choinką chciałby znaleźć wędkę na karpie. List mało dyskretnie podsunął babci. - Po co ci wędka. Jest przecież kilka w domu - pyta mama Ania. - Chcę mieć swoją - argumentuje najmłodsza z trojga latorośli. Ola i Adam to już nastolatkowie.

Dotrzeć do gospodarstwa Szymalów nie jest łatwo, szczególnie kiedy drogi zasypie śnieg. Z głównej trasy Opole - Namysłów skręca się przed Krogulną w drogę przez las, po kilku kilometrach kolejny skręt w jeszcze węższą leśną drogę, o ile ktoś nie przeoczy wyrwanego znaku z napisem "Siedlice".

Żółty dom stoi niemal na końcu wsi. Za nim rozciągają się pokryte bielą śniegu stawy i lasy. Cisza jak makiem zasiał. Rozpraszają ją tylko ryby szamocące się w kasarku, wyłowione przez gospodarza do zdjęcia w gazecie z drewniano-betonowych płuczek.

Czekają tam po odłowach, zanim trafią na nasze świąteczne stoły. Karpie Szymalów mają już stałych amatorów nie tylko z Opolszczyzny.

Dla opolskich rybaków zaczyna się właśnie gorący czas. Do świąt trzeba sprzedać całą rybę, bo za rok już będzie za duża, a dziś jeszcze mało kto chce jeść karpia po Wigilii. Może oprócz rodzin samych rybaków, które sprawiają ryby nawet kilka razy w tygodniu i zapewniają, że dobrze hodowany i prawidłowo wypłukany karp nie śmierdzi mułem, a na jego ości mają sprawdzone sposoby.

- Trzeba odpowiednio ponacinać filety i podczas smażenia wszystkie małe ości roztapiają się - demonstruje pan Andrzej, sprawnie operując ostrym, długim nożem. Późniejsze próby naśladowania go nie należą do najbardziej udanych. Gdybym miała pracować przy filetowaniu karpia, co najmniej pierwsze 100 kilogramów poszłoby na zmarnowanie.

Opolscy rybacy na pudle

W 2010 roku co dziesiąty wyhodowany w Polsce karp pochodził z Opolszczyzny. Rok później z opolskich stawów odłowiono już 1700 ton tego świątecznego smakołyku, co dało nam trzecie miejsce w kraju, po województwach obfitujących w stawy - Lubelszczyźnie i Wielkopolsce.

Z kalkulacji Jakuba Roszuka, ichtiologa i prezesa Lokalnej Grupy Rybackiej "Opolszczyzna" (powstała, żeby korzystać ze specjalnego unijnego programu finansowania rybactwa) wynika, że z hodowli karpia w naszym regionie utrzymuje się jakieś sto osób, pracowników dwóch największych państwowych gospodarstw w Niemodlinie i Krogulnej oraz prywatnych właścicieli stawów i ich rodzin, na terenie gmin Pokój, Niemodlin, Tułowice, Zębowice. Obszar LGR w Opolskiem obejmuje 11 gmin.

- Stawy, o które dbają rybacy, to także malownicze miejsca turystyczno-rekreacyjne i służące gromadzeniu nadmiaru wody. Kupując karpie z naszego regionu, zostawiamy tutaj pieniądze, które są pomnażane przez miejscowych rybaków - przekonuje prezes Roszuk.

"Smak natury - karp z Krogulnej" - zachwala plakat rozwieszony w budynku gospodarstwa w Krogulnej. Przejeżdżających na trasie Opole - Namysłów ma skłonić do wejścia pulsująca na czerwono reklama o sprzedaży świeżego karpia.

Janusz Preuhs, dyrektor gospodarstwa w Krogulnej, pokazuje kopię poniemieckiej, archiwalnej mapy z 1750 roku. - Stawy są, miejscowość Krogulna jest, a Pokoju - dziś siedziby gminy - nie ma - wodzi palcem.

Tutejsze stawy powstały w 1747 roku. To 55 zbiorników wodnych położonych w kilku odległych nawet miejscach na 640 hektarach. Rocznie produkuje się w nich nawet 400 ton karpia. Sprzedaż zaczyna się od września, na początku po 50 kilogramów tygodniowo, żeby przed świętami dojść do 20 ton dziennie.

Karpie nie lubią upałów

Gospodarstwo w Siedlicach Szymalowie kupili 13 lat temu - cztery stawy na 40 hektarach ziemi. Andrzej - zapalony wędkarz, myśliwy i rybak samouk - przy karpiach pracuje od 20 lat.

Zaczynał na stawach u kolegi. Tam poznał Annę, której ojciec też pracował przy odłowach. Kiedy dowiedzieli się, że koło Krogulnej są do sprzedania prywatne stawy, poszli na swoje. - Zaniedbane były, zarośnięte strasznie. Ledwo lustro wody było widać. Trzeba je było wyczyścić, wykosić, wybrać szlam, poprawić groble - wspomina żona.

Andrzej: - Załatwiliśmy kredyty. Kalkulowałem, czy uda się je spłacać. Po nocach nie spałem. Na początku nie było tu nic. Postawiliśmy przyczepkę kempingową. Ale stawów nie da się pilnować z mieszkania w Namysłowie. Postanowiliśmy się tu pobudować. Dokupiliśmy działkę obok.

Stanął na niej dom i zabudowania gospodarcze, m.in. magazyn na zboże, bo karpie Szymalów zjadają w ciągu roku nawet 100 ton ziarna, co kosztuje jakieś 100 tys. zł. Z tyłu posesji za ogrodzeniem przechadzają się daniele, gdaczą kury. Do gorącej herbaty i świeżo złowionego, smażonego karpia Anna Szymala podaje miód z domowej pasieki.

Prosta z pozoru hodowla karpia nie polega tylko na wrzuceniu narybku do stawów i odłowieniu go po trzech latach (tyle mają sztuki, które trafiają na wigilijne stoły). Żeby ryba była zdrowa, a odłowy obfite (tej jesieni w siedlickim gospodarstwie odłowiono ok. 20 ton ryby na handel), Andrzej Szymala od wiosny do jesieni, bywa że i o czwartej nad ranem, idzie pierwszy raz nad stawy.

Potem jeszcze kilka razy w ciągu dnia. - Szczególnie latem, przy wysokich temperaturach trzeba pilnować, żeby nie doszło do przyduchy i ryby nie posnęły. Karp nie lubi bardzo wysokich temperatur.

Anna: - Niektórzy karmią ryby raz na dwa dni, ale Andrzej doszedł do wniosku, że lepiej rosną, jak sypie im zboże codziennie, ale w mniejszych porcjach. Karmienie z łodzi też zajmuje sporo czasu.

Sezon karpiowy zaczyna się wiosną od czyszczenia i napełniania stawów i trwa do grudnia, czyli rybackich żniw. Andrzej wychodzi z założenia, że pańskie oko karpia tuczy, dlatego Szymalowie zwykle nie spędzają wakacji poza domem, a na urlop mogą sobie pozwolić od stycznia do marca, tyle że wtedy dzieci chodzą do szkoły.

Karmiciele kormoranów

Rybołowy, łabędzie, kaczki, bociany, ba… nawet orliki i orły bieliki można podpatrzyć nad opolskimi stawami. Rybacy mają w tym wprawę. Wielu z nich stało się z tego powodu amatorami fotografii.

Andrzej Szymala ustawił nawet na grobli myśliwską ambonę do podpatrywania trafiających nad jego stawy gości.

Janusz Preuhs na dowód pokazuje zdjęcie dna odłowionego stawu, na którym rozsiadła się rodzina orłów. Tylko kormorany opolskim rybakom nie przypadły do gustu. Zżymają się na tych, którzy w imię ochrony przyrody zabraniają odstrzału kormoranów.

- Jest ich w Polsce dwadzieścia tysięcy par. Jakieś dziesięć lat temu zapuściły się nad Opolskie i zagościły na naszych stawach. Dziesiątkują hodowle, a sposoby ich odstraszania nie skutkują - przekonuje dyrektor gospodarstwa w Krogulnej. Andrzej Szymala z gospodarstwa w Siedlicach szacuje, że rocznie ptaki wyjadają mu od 15 do nawet 30 procent ryby, co kosztuje go średnio w roku jakieś 60 tys. zł. Najwięcej szkód czynią właśnie kormorany.

Kto dziś sprzedaje żywą kurę

Poglądy co do sposobów handlowania karpiem są wśród jego opolskich hodowców podzielone. Janusz Preuhs broni zaciekle sprzedaży żywej ryby: - To nasza, polska tradycja. Nie - jak twierdzą niektórzy - rodem z PRL-u. W końcu karpie hodowane były w Polsce już w średniowieczu przez cystersów.

Filetowane czy nawet patroszone ryby będą dużo droższe, a to oznacza, że zmaleje liczba klientów, których będzie na nie stać - argumentuje. - Ci, którzy optują za karpiem zamrożonym, muszą wiedzieć, że największym producentem takiego karpia są Chiny. Zamiast swojskiej ryby będziemy więc mieli na świątecznych stołach chińską, a nasze rybactwo podupadnie. Nie ma drugiej takiej ryby, której łuskę nosimy przez cały rok w portfelu - przypomina dyrektor z Krogulnej.

Zakazu sprzedaży żywego karpia żarliwie domaga się m.in. Klub Gaja, organizując w okresie przedświątecznym demonstracje i angażując do kampanii znane osoby, m.in. Roberta Makłowicza.

Janusz Preuhs na potwierdzenie swoich argumentów pokazuje zebrane wycinki z gazet i portali. Autor w "Nie", powołując się na badania naukowców z Polskiej Akademii Nauk, napisał, że żywy karp w nie zawiązanej reklamówce czuje się lepiej niż w wiaderku z małą ilością wody, gdzie szybko się dusi.

A miłośnik ptaków z portalu ptaki.info przekonuje, że niekupowanie karpi oznacza ograniczenie ich hodowli, a co za tym idzie - ograniczenie pokarmu dla dzikiego ptactwa. - Czy ktoś bierze w obronę odławianego w morzu śledzia czy dorsza, który trafia potem do ładowni szkunera, przysypany lodem? - docieka Janusz Preuhs.

Ale opolscy rybacy chcieliby też, żeby karp częściej pojawiał się na opolskich stołach i wszedł do menu restauracji w regionie. Żeby stał się potrawą regionalną jak śląski kołocz i został wpisany na specjalną listę w Brukseli.

Dlatego Lokalna Grupa Rybacka "Opolszczyzna" promuje karpia podczas kilku dorocznych imprez, organizuje konkursy kulinarne z karpiem w roli głównej i szkoli miejscowych restauratorów. - Serwowanie karpia nie tylko w grudniu byłoby możliwe. Przestawilibyśmy cykl produkcyjny w niektórych gospodarstwach, ale musielibyśmy mieć zagwarantowaną sprzedaż - planuje Jakub Roszuk, prezes LGR-u.

Andrzej Szymala z gospodarstwa w Siedlicach widzi to tak: - Nie musielibyśmy walczyć o sprzedaż całej ryby w okresie przedświątecznym, gdyby 20% hodowli udało się wcześniej sprzedać wędkarzom i amatorom świeżo smażonej rybki, którą mogliby sami sobie złowić i zabrać do domu sprawioną, a kolejne 10% sprzedawalibyśmy jesienią po odłowach do miejscowych restauracji i sklepów.

Restauracje potrzebują jednak patroszonych ryb, dlatego Andrzej Szymala ma w planach wybudowanie przy gospodarstwie takiej patroszarni. - No, bo kto dziś sprzedaje żywą kurę - pyta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska