Opolski poseł Leszek Korzeniowski do raportu

Mirosław Olszewski
Na liście polityków, którzy plączą działalność polityczną z biznesową, prawdopodobnie znajdzie się lider opolskiej Platformy.

Z grona opolskich posłów tylko Leszek Korzeniowski z Platformy Obywatelskiej ma w oświadczeniu majątkowym informacje o posiadanych udziałach w czterech spółkach, w tym we Florze, zajmującej się m.in. handlem nawozami sztucznymi. Jednocześnie poseł jest szefem sejmowej komisji rolnictwa. Czy to nie klasyczny konflikt interesów?

Leszek Korzeniowski (telefonicznie z Alaski): - Od dwudziestu lat pracuję w tej branży i moim zdaniem w moim przypadku nigdy nie doszło do żadnego konfliktu. Ale po powrocie do kraju w przyszłym tygodniu zapytam władze klubu, czy uważają, że jest inaczej. Do tej pory nie miałem żadnego sygnału, bym miał się znajdować na jakiejś liście.

Lider opolskich "platformersów" nie wie, co by zrobił, gdyby został przez partię postawiony przed wyborem: albo rezygnacja z biznesu, albo dalsza działalność polityczna: - W tej chwili nie potrafię odpowiedzieć. Muszę poznać szczegóły.
Kilka dni po "sprawie Misiaka", gdy okazało się, że senator PO brał udział w tworzeniu prawa, na którym korzystała jego firma, liderzy PO ogłosili zamiar ułożenia listy polityków swej partii, którzy pracując w parlamencie, mogą znaleźć się w podobnej sytuacji konfliktu interesów.

W samej Platformie inicjatywa wywołała znaczne kontrowersje. Tadeusz Jarmuziewicz, wiceminister transportu: - Mam mieszane uczucia w tej sprawie. Z jednej strony trudno zaprzeczyć, że im więcej przejrzystości w życiu publicznym, tym lepiej, z drugiej - łatwo popaść w jej absurdalny nadmiar. Mnie akurat problem konfliktu interesów nie dotyczy, bo od 2003 roku moja firma Fart jest w likwidacji i praktycznie nie działa.

- To był czysty piarowski zabieg z tą listą - ocenia Sławomir Kłosowski, poseł PiS. - Liderzy PO, przestraszeni wydźwiękiem sprawy Misiaka, zakładają innym politycznego nelsona. Bo kto nie skopiuje ich inicjatywy, w potocznej opinii pewnie ma coś do ukrycia. PiS ogłosi może jeszcze w tym tygodniu taką listę naszych parlamentarzystów.

SLD ani myśli układać własnych list. Poseł Tomasz Garbowski: - Mnie to śmieszy. W kółko składamy przecież oświadczenia majątkowe, kto chce, może obejrzeć je w internecie. Jednak gdy poinformowałem minister Piterę o tym, że ten sam człowiek odpowiada za budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, a jednocześnie jest w spółce koordynującej i nadzorującej budowy stadionów w Polsce, nie dostałem odpowiedzi, na co złożę zażalenie do premiera. Tak w praktyce wygląda ich dążenie do zapobiegania konfliktom interesów.
Stanisław Rakoczy, opolski poseł PSL, twierdzi, że jego partia nie zamierza tworzyć list swoich parlamentarzystów zagrożonych możliwą kolizją interesów: - Przecież PO chyba wiedziała, kogo bierze na listy wyborcze. Senator Misiak nie krył swej działalności biznesowej, więc wystarczyło tak zorganizować prace, by nie brał udziału w tworzeniu praw, które jego mogą dotyczyć.

To samo mówi Sławomir Kłosowski:
- Szef naszego klubu tak rozdzielał prace posłów, by nie było ryzyka, że będą decydować we własnych sprawach.

Robert Węgrzyn, poseł PO: - Gdy zdecydowałem, że będę posłem zawodowym, przepisałem moją niewielką firmę budowlaną na żonę. Nie wyobrażam sobie, bym teraz brał udział w pracach sejmowych dotyczących tej branży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska