Opolskie dyskoteki. Zabawa na zabój

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Na dyskotekach młodzi nie tylko tańczą. Także piją, biorą narkotyki, uprawiają seks. Tragiczne bywają powroty z zabawy...

W niedzielny ranek strażacy zostali wezwani do Wierzbicy Górnej niedaleko Kluczborka. Opel astra prowadzony przez 19-latka rozbił się na drzewie. Samochodem z dyskoteki wracała piątka młodych ludzi. 14-letnia Roksana zginęła na miejscu. Jej koledzy walczą o życie w szpitalu.

- Nie potrafiliśmy rozpoznać marki samochodu - mówi st. asp. Marcin Rotter, oficer dyżurny kluczborskiej Państwowej Straży Pożarnej.

Opel, którym młodzi wracali z dyskoteki wbił się w drzewo od strony pasażera. Samochód prawie się przełamał. Siła uderzenia wyrzuciła na zewnątrz troje pasażerów z tylnego siedzenia. Strażacy musieli uwolnić kierowcę i pasażerkę siedzącą z przodu. Niestety, 14-latka już nie żyła.

Ecstasy tańsze od wódki
Anka jest tuż przed osiemnastką. Zgrabna blondynka z długimi nogami, o ładnej buzi. Mieszka w Kędzierzynie-Koźlu, tutaj się też uczy. O przyszłości jeszcze nie myśli. Teraz najważniejsza jest zabawa.

- Z koleżankami jeździmy do Gwarka w Gliwicach - mówi Anka. - Tam bawimy się najlepiej. Lokal na poziomie, fajna muzyka, nie ma wiochy, no i najprzystojniejsi faceci.

Przed każdą dyskoteką Anka musi wziąć coś na rozluźnienie. Tak, żeby hamulce puściły. Gustuje w tabletkach ectasy.

- Tabletka jest tańsza od alkoholu i na drugi dzień kaca się nie ma - przyznaje z rozbrajającą szczerością. - No i facetowi chuchać wódką nie będę.

Anka tłumaczy, że tabletka kosztuje 10 złotych i starcza jej na odjazdową zabawę przez całą noc. Towar bierze od zaufanego kolegi z osiedla. Natomiast za zwykłego drinka, bez fajerwerków, też musi zapłacić "dychę", ale żeby poprawić sobie nastrój, musi wypić ich z pięć.

Dziewczyna nie gardzi też seksem. Przyznaje, że jeśli któryś z chłopaków naprawdę wpadnie jej w oko, idzie z nim do samochodu. Po co? Na szybki numerek na tylnej kanapie. Jeśli facet nie przyjechał samochodem, coś się zawsze wymyśli.

- A co? Jak jakaś podstarzała baba w Sejmie może mówić, że lubi seks jak koń owies, to ja nie mogę? - uśmiecha się. - Zresztą nie jestem jakimś dziwadłem. Wiele dziewczyn to robi na dyskotekach.

Andrzej ma 34 lata i prawie dwa metry wzrostu. Jego dłoń jest wielka jak szufla do ładowania węgla. Przez dziewięć lat ochraniał niektóre dyskoteki na Opolszczyźnie oraz tancbudy na pobliskich wsiach. Stał też na bramce w kilku klubach na Wybrzeżu. Teraz prowadzi własny biznes. Jak mówi, najgorzej jest na wiejskich "wichurach", czyli dyskotekach za miastem.

- Nieraz byłem świadkiem, jak samochód zaparkowany przed lokalem kołysał się na boki - opowiada. - Po chwili wychodziła z niego parka, dziewczyna poprawiała fryzuję, makijaż i wracała na salę. Kiedyś chłopak, który właśnie skończył amory z jakąś laską, przechodząc obok mnie, uśmiechnął się i uniósł do góry kciuk. Tak jak w reklamie Mentosa. To znak, że kolejny towar zaliczony. Seks na dyskotekach był, jest i będzie. Z hormonami małolatów nikt nie wygra.

Potem są dramaty
Kilka lat temu wśród opolskich nastolatków krążył przesyłany na telefony komórkowe filmik nagrany na jednej z dyskotek. Bohaterami była para nastolatków uprawiających seks w toalecie. Okazało się, że nastolatka była pijana: - "Ale jestem naje...". - słychać jak mówi na filmie. Dopiero po jakimś czasie nieletni kochankowie zorientowali się, że są nagrywani. Wtedy autorzy filmu krzyczeli do chłopaka "dalej, dalej, jedziesz…". Dziewczyna nie miała jeszcze piętnastu lat, a zgodnie z polskim prawem zabronione jest uprawianie seksu z osobą, która nie osiągnęła jeszcze tego wieku. Kara za takie przestępstwo to nawet 10 lat więzienia. Sprawą zainteresowały się policja i prokuratura..

Nastolatkowie byli przerażeni także z innego powodu. Ich znajomi nie dawali im żyć, docinkom nie było końca. Tego wszystkiego nie wytrzymała dziewczyna, która targnęła się na swoje życie. Na szczęście lekarzom udało się ją uratować. Nastolatka trafiła też pod opiekę psychologa.

Nie pamiętasz gwałtu
Opolscy policjanci przyznają: młode dziewczyny na imprezach narażone są na wiele niebezpieczeństw. To m.in. tam naganiacze szukają dziewczyn do pracy w domach publicznych, a maniacy seksualni polują na ofiary.

- Nieostrożność w dyskotece drogo kosztuje - mówi policjant z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. W "firmie" pracuje od 20 lat. - Rada dla dziewczyn. Po pierwsze: nigdy nie spuszczajcie drinka z oka. Wystarczy chwila, żeby ktoś dosypał pigułki gwałtu. Jeśli idziecie tańczyć, to dopijcie go do końca lub poproście zaufaną koleżankę, by go przypilnowała. Nigdy też nie pijcie czegoś, co oferuje wam nieznana osoba.

Pigułka gwałtu tak naprawdę jest proszkiem, bo ten szybciej rozpuszcza się w napojach. Przestępcy do otumanienia swoich ofiar najczęściej posługują się środkiem GHB, czyli kwasem gamma-hydroksymasłowym. W latach 60. specyfik wynalazł francuski chemik. Miał on służyć do wprowadzania ludzi w stan narkozy przed zabiegami chirurgicznymi. Szybko okazało się jednak, że może też służyć do czegoś innego.

- Najprościej można powiedzieć, że na pewien czas usuwa świadomość - mówi podinspektor Sławomir Kalinowski, ekspert laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Dziewczyna, której ktoś poda napój z tym świństwem, nie wie, co się z nią dzieje. Mało tego. Kiedy jego działanie się skończy, nie pamięta, co w tym czasie robiła. Ma totalną lukę w pamięci.
Właśnie to wykorzystują gwałciciele. Ich ofiara często dopiero po kilku tygodniach dowiaduje się, że została zgwałcona, bo... jest w ciąży.

- Pigułka gwałtu podwyższa też libido. Dziewczyny, którym ją podano, stają się podniecone, siadają mężczyznom na kolanach, tulą się do nich... - wyjaśnia podinspektor Kalinowski. - Kiedy sprawą gwałtu zajmują się policjanci i zaczynają przesłuchiwać świadków, mogą potem usłyszeć, że to jej wina, sama tego chciała, była nachalna. A to wszystko przez pigułkę.
GHB nie da się wykryć w organizmie, bo szybko się rozkłada, ofiara nic nie pamięta, a szklanki, z

których wypito drinka już dawno są umyte. Jednak mimo to wymiar sprawiedliwości nie jest kompletnie bezsilny. Pierwszy proces w Polsce, w którym oskarżono i skazano człowieka za podanie pigułki i zgwałcenie, zapadł w 2006 roku. Do zdarzenia doszło w Skarżysku-Kamiennej. Sławomir Z. dosypał proszek 19-letniej dziewczynie. Kiedy wyszła z dyskoteki w stronę przystanku autobusowego, zaczęło kręcić się jej w głowie. Po pewnym czasie straciła świadomość. 19-latkę znaleziono następnego dnia rano na łące, w ciężkim stanie. Wyziębiona, groziła jej amputacja odmrożonych kończyn. W szpitalu okazało się, że została zgwałcona. Po długim i żmudnym procesie Sławomir Z. usłyszał wyrok: 5 lat więzienia.

Marcin tylko jechał rowerem
Na dyskoteki, zwłaszcza te wiejskie, trzeba dojechać. Najszybciej, najtaniej i najwygodniej jest zebrać grupkę przyjaciół i załadować się do jednego samochodu. Problem jest jeden. Kierowca nie może pić.

- A człowiek nie wielbłąd i pić musi - uśmiecha się 18-letni Andrzej z Opola spotkany pod klubem Aquarium.

- Ręce opadają - mówi starszy aspirant Dariusz Krzewski, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Opolu.

A ofiarami pijanych podyskotekowych kierowców są zarówno pasażerowie auta, jak i osoby zupełnie przypadkowe. Na przykład 22-letni Marcin Czech z Opola. W styczniowy ranek 2006 roku jechał rowerem do pracy ul. Oleską. Z kolei 24-letni Rafał L. z kolegą i trzema koleżankami wracał właśnie z dyskoteki. W pewnym momencie zobaczył rowerzystę. Chciał się popisać przed znajomymi i gwałtownie skręcił w stronę prawidłowo jadącego Marcina. Źle ocenił odległość i na wysokości Uniwersytetu Opolskiego uderzył w niego. Chłopak wpadł na drzewo i zginął na miejscu. Rafał L. nie zatrzymał się, by udzielić pomocy i pojechał do domu.

Tam jednemu ze świadków, który z nim jechał, zagroził, że jeżeli powie coś policji, to wywiezie go do lasu i zabije. Zaczął też sobie załatwiać alibi. Cegłówką rozbił szybę auta, bo chciał policji powiedzieć, że samochód mu skradziono, a potem porzucono w okolicy jego domu. Sąd uznał, że podczas wypadku Rafał L. był pod wpływem alkoholu. Z zeznań świadków wynikało, że na dyskotece wypił dwa piwa i setkę wódki. Został skazany na 7 lat więzienia.

Bez powrotu
Nastolatków wracających z dyskotek zabija też brawura.

- Jeden z drugim pożyczy samochód od ojca, albo właśnie go sobie kupił i chce popisać się przed kolegami, jaki to on nie kozak za kierownicą - mówi Dariusz Krzewski. - Bardzo często kończy się to tragicznie.

Noc z soboty na niedzielę miała być wspaniałą zabawą dla 14-letniej Roksany i jej 17-letniej siostry Ewy z podkluczborskich Brzezinek. Dziewczyny pojechały na dyskotekę do Domaszowic. Podobną wakacyjną rozrywkę zaplanowali sobie też 18-letni Daniel i 19-letni Zbyszek z Wierzbicy Górnej. Zaledwie 10 km postanowili przejechać nowym nabytkiem Zbyszka - oplem astrą. Po imprezie zaproponowali dziewczynom odwiezienie do domu. Razem z nimi zabrała się jeszcze 15-letnia koleżanka sióstr.

Zdążyli dojechać z Domaszowic tylko do zakrętu drogi prowadzącej do Wierzbicy Górnej. Około 4.30 auto zjechało na lewy pas jezdni i roztrzaskało się o przydrożne drzewo. 14-letnia Roksana zginęła na miejscu, czworo rannych trafiło do szpitali w Namysłowie i Opolu. Do Wojewódzkiego Centrum Medycznego przewieziono najciężej poszkodowanych - Zbyszka i Ewę. Mają wewnętrzne urazy ciała i głowy. Według policji ze wstępnych oględzin miejsca wypadku wynika, że kierowca jechał zbyt szybko.
Ranni są do dziś w ciężkim stanie. Ale przeżyli. Cudem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska