Opolskie gminy myślały o uchodźcach z Ukrainy

Bogusław Mrukot
Bogusław Mrukot
Bogusław Mrukot
Teoretycznie, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, żaden region nie jest w stanie przyjąć więcej uchodźców niż Opolszczyzna. Aż 1300. Tyle bowiem znalazły u siebie miejsc opolskie gminy w ub.r., kiedy poprosił je o to wojewoda.

Te dane formalnie nadal pozostają aktualne, ale tylko formalnie. Co się zmieniło? Wiele. Rok temu, kiedy gminy szukały miejsc dla uchodźców, myślały o tych z Ukrainy. Teraz, gdy wiadomo, że nie chodzi już o uciekinierów z Donbasu, ale tych z Azji i Afryki, entuzjazm samorządów opadł. Wójtowie i burmistrzowie zaczęli wysyłać sygnały, że liczba deklarowanych miejsc się zmniejszy. I to znacznie.

Samorządowcom nie ma się co dziwić. Co innego Ukraińcy, których tysiące od lat pracują w regionie, są nam znani i kulturowo bliscy, a co innego mieszkańcy Bliskiego Wschodu czy Afryki. Która gmina weźmie sobie na kark setkę wyznawców islamu, z którymi trudno się dogadać, zrozumieć, dla których nie ma pracy i których integracja (bo o asymilacji raczej nie ma mowy) może trwać latami, a i to bez gwarancji sukcesu? Do tego dochodzi strach przed obcymi, którego samorządowcy nie mogą lekceważyć, jeśli chcą wygrać kolejne wybory. Nie pójdą więc na rękę państwu i jeśli co do czego dojdzie, okaże się, że miejsc dla uchodźców u nas nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska