Opolskie gminy szukają pieniędzy na wkład własny

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
- Nie mogę teraz powiedzieć ludziom, że nas nie stać na 300 tys. zł wkładu własnego, bo z dnia na dzień zrobiono nam dziurę na 700 tys. zł - zżyma się wójt Krzysztof Mutz. Obok skarbnik Aneta Knapik.
- Nie mogę teraz powiedzieć ludziom, że nas nie stać na 300 tys. zł wkładu własnego, bo z dnia na dzień zrobiono nam dziurę na 700 tys. zł - zżyma się wójt Krzysztof Mutz. Obok skarbnik Aneta Knapik. Krzysztof Świderski
Opolscy samorządowcy głowią się, skąd wziąć wkład własny, by skorzystać z unijnej kasy: zadłużają się, wypuszczają obligacje, wyprzedają majątek.

Powiedzieć, że wójt Tarnowa Opolskiego jest rozsierdzony, to mało. Krzysztof Mutz właśnie się dowiedział, że dostanie z kasy państwa niższą subwencję oświatową... o 700 tys. zł. - Rok do roku ubyło nam zaledwie siedmioro dzieci, więc aż trudno uwierzyć, że subwencja na każde z nich wynosiła po 100 tys. zł. Jak w tej sytuacji realizować budżet i planować inwestycje? - pyta wójt.

Gmina właśnie zdobyła dofinansowanie na przebudowę pomieszczenia w Domu Kultury w Przyworach na salę gimnastyczną, z której mają korzystać też uczniowie szkoły. Koszt to 800 tys. zł, z czego 500 tys. zł to dotacja unijna. - Przecież nie mogę teraz powiedzieć ludziom, że nas nie stać na 300 tys. zł wkładu własnego, bo z dnia na dzień zrobiono nam dziurę na 700 tys. zł - zżyma się wójt.

Roczny budżet Tarnowa Opolskiego sięga 24-26 mln zł. Krzysztof Mutz mówi, że planowanie i realizowanie go przypomina grę w ruletkę, głównie z powodu nieprzewidywalnych przychodów i rosnących kosztów przy zaostrzonych kryteriach zadłużenia.

To niezbyt dobrze wróży możliwościom wykorzystania ogromnej puli unijnego dofinansowania, którą nasz region ma otrzymać na lata 2014-2020. Z 944,1 mln euro aż 48 proc. ma trafić do samorządów.

- Z tego 80,8 mln euro ma zostać wykorzystane przez samorząd województwa i jego jednostki, a 372,6 mln euro przez gminy i powiaty oraz ich jednostki - wylicza Arkadiusz Kuglarz, rzecznik prasowy opolskiego marszałka.

Maciej Rapkiewicz, ekspert Instytutu Sobieskiego, przyznaje w portalu samorządowym, że wiele polskich gmin i powiatów już stoi pod ścianą m.in. z powodu restrykcyjnej ustawy o finansach. - Są na granicy przekroczenia limitów zadłużenia i rodzi się pytanie, co mają robić w dłuższej perspektywie - mówi ekspert.

Opolskie gminy szukają różnych rozwiązań na zapewnienie wkładu własnego dla projektów: sięgają po pożyczki i kredyty, wypuszczają obligacje, wyprzedają majątek. Na przykład Olszanka wkład własny zamierza pokryć dzięki sprzedaży atrakcyjnych nieruchomości w Krzyżowicach. Samorządowcy chcą zarobić na tym 1,4 mln zł. Cały budżet gminy wynosi 13 mln zł.

- To niepewne źródło finansowania, bo na rynku nieruchomości trwa stagnacja, ale wiejska gmina nie ma innych źródeł. Spłacamy też zaciągnięte wcześniej długi - wyjaśnia wójt Aneta Rabczewska. - Dobrze, że zrealizowaliśmy już wszystkie duże inwestycje, bo nie wiem, skąd wzięlibyśmy na tak znaczące wkłady własne.

Burmistrz Głuchołaz już przygotowuje się do wykrojenia 2 mln zł z budżetu na wkład własny do projektu kluczowego realizowanego razem z innymi gminami na pograniczu. Za 12 mln zł w Głuchołazach powstaną trasy turystyczne dla pieszych i rowerzystów, kontynuowana będzie odnowa Góry Chrobrego i parku zdrojowego.

- Te 2 miliony już mamy zabezpieczone, ale gdyby rząd wywiązywał się ze swoich obowiązków, np. w pełni finansował koszty oświaty, to stać by nas było na dużo więcej - przyznaje Edward Szupryczyński. Co roku jego gmina dopłaca do utrzymania szkół ok. 8 mln zł. - To tyle co jedno kąpielisko czy porządna sala gimnastyczna - porównuje burmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska