- To byli przede wszystkim nasi stali pensjonariusze. Pozostali przyszli, gdy tylko temperatura spadła mocno poniżej zera. Od połowy ubiegłego tygodnia przybyło nam kilkunastu nowych mieszkańców. W sumie jest ich teraz 87 - mówi Elżbieta Urzędowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Osobom Bezdomnym i Uzależnionym w Opolu. - Tymczasem miejsc mamy... 60.
Teoretycznie wolnych miejsc więc już w noclegowni nie ma, ale w praktyce każdy bezdomny zostanie tu przyjęty. Podobnie jest w schronisku Brata Alberta w Pępicach. Maksymalnie może tam przed mrozami schronić się 50 osób.
- Ale liczymy także miejsca materacowe. Właśnie zabrakło nam łóżek, dlatego rozkładamy na noc materace, w dzień je chowamy - informuje kierownik schroniska, brat Ryszard Winiarz.
Od czwartku minionego tygodnia (kiedy zaczęły się ostre mrozy) do Pępic zgłosiło się 12 nowych osób.
- Przychodzą sami, ze skierowaniem pomocy społecznej albo są przywożeni przez policję - mówi brat Winiarz. - Ponieważ miejsc brakuje, udzielamy schronienia na noc, dwie, a potem kierujemy do nowej placówki, założonej zresztą przez naszego byłego pensjonariusza w Leśnej w województwie śląskim. Jest tam ponad sto miejsc.
Kilkunastostopniowe mrozy spowodowały, że potrzebujący stukają też do Domu Samotnych Matek z Dziećmi w Zopowach koło Głubczyc.
- Ruch jest teraz bardzo wzmożony, przychodzą i kobiety, i mężczyźni - przyznaje Roman Kulej, kierownik "domu". - Właśnie przyjęliśmy dwie panie, jedną z dwójką dzieci. Obie są ofiarami przemocy domowej, uciekły na mróz przed oprawcami. Dobrze, że przyszły do nas.
Z kolei mężczyźni, którzy zgłosili się w tych dniach do Zopów, to - jak mówi szef ośrodka - typowe "wolne ptaki", które chcą życie spędzić bez zobowiązań, także lokalowych, ale mrozy zmuszają ich, by gdzieś zakotwiczyć.
Bezdomni nie pozostają bezczynni podczas pobytu w schroniskach. - Wszyscy, którzy mogą ciężko pracować, jadą do lasu na wycinkę - mówi brat Winiarz. - Drzewo drobne, gorszego gatunku dostajemy od leśników na rozpałkę. Dzięki temu do wiosny nie powinniśmy marznąć. Mniej sprawni fizycznie utrzymują porządek w schronisku, pomagają w kuchni i na podwórzu.
- W Zopowach pojedyncze osoby znalazły pracę sezonową przy wycince w lesie - dodaje Roman Kulej. - W samym domu pracy też nie brakuje.
W miejskiej noclegowni w ciągu dnia mogą przebywać jedynie schorowani, niedołężni. Pozostali około 8.00 opuszczają budynek. W centrum Opola, w barze Ikar, mogą zjeść ciepły obiad. Do noclegowni wracają po 15.00.
- Na razie nie ma aż tak ostrej zimy, by bezdomni nie mogli samodzielnie dotrzeć na posiłek - mówi dyrektor Urzędowska. - Jeśli jednak zdarzy się śnieżna zawieja, jedzenie będzie dowożone do noclegowni. Pamiętajmy bowiem, że wielu bezdomnych to ludzie mniej sprawni i poruszanie się sprawia im kłopot.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?