Opolskie sanatoria w prywatne ręce

Redakcja
Placówki w Suchym Borze i Jarnołtówku zostały wystawione na sprzedaż. Obie za... 2,5 mln zł.

W spółce, obejmującej oba sanatoria, specjalizujące się w rehabilitacji dzieci, urząd marszałkowski ma 100 proc. udziałów. W kwietniu sejmik zgodził się na ich sprzedaż, potem nic się nie działo, aż w październiku pojawił się w gazetach anons o sprzedaży. Termin nadsyłania ofert mija 9 listopada.
- Musieliśmy podjąć taką decyzję, gdyż obie placówki wymagają poważnych remontów, zainwestowania ogromnych pieniędzy, a my ich nie posiadamy - twierdzi Roman Kolek, wicemarszałek województwa. - W bardzo złym stanie jest obiekt w Suchym Borze, który właściwie należałoby wyburzyć i postawić od nowa. Była to decyzja trudna, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Oba ośrodki, aby mogły dalej pełnić swoją rolę, muszą się jak najszybciej dostosować do surowych wymogów unijnych.

W Suchym Borze leczą się i odbywają rehabilitację dzieci cierpiące na skoliozy, wady postawy, porażenia mózgowe i dystrofie mięśniowe. Do ośrodka w Jarnołtówku trafiają pacjenci ze schorzeniami dróg oddechowych. Obie placówki dysponują łącznie 140 miejscami i zatrudniają 60 osób.
Według zapewnień wicemarszałka Kolka, w umowie sprzedaży znajdzie się zastrzeżenie, że oba sanatoria mają zachować swój dotychczasowy charakter, czyli będą kontynuować działalność medyczną i rehabilitacyjną. Nikt nie straci pracy.
- Nie ma więc żadnych podstaw do obaw - przekonuje Roman Kolek. - Spółka ma kontrakt z NFZ, co stanowi jej ogromny atut. Liczymy, że znajdziemy nabywcę, który zagwarantuje dobre jej użytkowanie. Dopilnujemy tego.
Podczas głosowania w sejmiku przeciw sprzedaży udziałów było dwóch radnych PiS. - Wystąpiliśmy z Dariuszem Byczkowskim w obronie sanatoriów ze względu na ich zasługi i unikalny charakter, przecież więcej placówek o takim profilu nie ma na Opolszczyźnie - zaznacza radny Jerzy Czerwiński. - Obawiamy się, że po sprzedaży znikną one z rynku. To bardzo lukratywna oferta, za tak niską cenę. Sanatorium w Suchym Borze ma 6 ha gruntu. Jeśli ktoś to kupi, to nie po to, żeby prowadzić tam działalność leczniczą, tylko się wzbogacić. Wystarczy podzielić ziemię na działki i sprzedać...

- To jeszcze tak szybko się nie stanie, gdyż cała procedura musi potrwać - mówi Tomasz Ganczarek, prezes spółki. - Ja się cieszę, że została podjęta decyzja o poszukiwaniu inwestora strategicznego, który zapewni możliwość rozwoju tym ośrodkom, w sytuacji, gdy nie ma już pieniędzy unijnych, a innych nie będzie.
- Dzieje się to, co zapowiadano, jeśli chodzi o sanatoria i uzdrowiska - komentuje Judyta Grajcar, przewodnicząca sekcji ochrony zdrowia NSZZ"Solidarność" Śląska Op. - Prywatyzacja zaczyna się od placówek najbardziej zdewastowanych i zaniedbanych, w których przez lata żadnych inwestycji nie przeprowadzano, a teraz sprzedaje się je za symboliczną złotówkę. Aby się ich pozbyć. W ślad za tym, co nietrudno przewidzieć, pójdą cięcia wśród personelu. Zwrócę się do sekcji krajowej naszego związku, żeby przyjrzała się tej sprzedaży.
Personel spółki milczy. - Każdy się boi - wyznaje jedna z pracownic. - Stawianie warunków przy podpisywaniu umowy nic nie da. Jeśli nowy właściciel nie dostanie kontraktu z NFZ, to spółka upadnie albo z konieczności zmieni przeznaczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska