Opolskie szpitale radzą sobie dobrze, ale z niepokojem czekają na rozwój epidemii

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
W opolskich szpitalach i poradniach jest mniej pacjentów. Na razie wszystko działa normalnie, relokacja chorych z Kędzierzyna-Koźla nie utrudniła pracy innych placówek, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, co się stanie, gdyby doszło do masowych zachorowań. Na pewno natychmiast znikną skromne zapasy środków ochrony osobistej.

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym 51 pielęgniarek (10 procent personelu pielęgniarskiego) skorzystało z dodatkowego zasiłku opiekuńczego z powodu unieruchomienia szkół, przedszkoli i żłobków.

Dostosowaliśmy pracę oddziałów do zmniejszonej kadry bez szkody dla leczonych obecnie pacjentów. Chorych na oddziałach jest mniej, bo część pacjentów sama odwołuje zaplanowane zabiegi, a szpital w związku z minimalizacją ryzyka transmisji infekcji COVID-19 również ogranicza planowe świadczenia do minimum. Obecnie pracuje 7 (na 11) sal operacyjnych plus sala operacyjna na oddziale okulistycznym - informuje Małgorzata Lis-Skupińska, rzecznik prasowy USK.

Dobrze sobie radzi także Szpital Wojewódzki w Opolu, chociaż przyjął 10 (z 34) pacjentów z przekształconego na zakaźny szpitala powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu. Pacjenci trafili na intensywną terapię, chirurgię ogólną, oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej oraz na internę.

Na oddziałach nie ma jednak tłoku, bo zgodnie z zaleceniami centrali NFZ, placówka przyjmuje do szpitala na zabiegi planowe tylko tych, którzy tego absolutnie wymagają.

Mniejsza liczba pacjentów sprawia, że wystarcza uszczuplonego personelu pielęgniarskiego. W razie potrzeby pielęgniarki są przerzucane z oddziału na oddział.

Brak dziesięciu pielęgniarek, który poszły na zasiłek opiekuńczy utrudnia pracę szpitala w Głubczycach, zwłaszcza, że jeszcze przed epidemią obsada na oddziałach była minimalna.

Na szczęście pacjenci wykazują mniejsze zainteresowanie naszym szpitalem, poradniami i POZ. Lekarze nawet mówią, że mają wrażenie, jakby w kraju były święta - mówi Adam Jakubowski, dyrektor SPZOZ w Głubczycach.

Placówka przyjęła niedawno 15 pacjentów przerzuconych z Kędzierzyna-Koźla i Raciborza, ale nie wpłynęło to w istotny sposób na obłożenie oddziałów. Szpital zapewnia chorym należytą opiekę.

Pacjenci sami wolą z daleka trzymać się od placówek służby zdrowia. W USK masowo odwołują wizyty w przyszpitalnych poradniach, zwłaszcza ludzie starsi. Szpital zamierza nawet uruchomić w tym celu specjalną linię telefoniczną, bo blokuje się rejestracja.

W cenie są teleporady. Tak na przykład pracuje od poniedziałku poradnia gastrologiczna. Lekarz sam dzwoni do pacjentów, którzy byli umówieni na wizyty i wypisuje zalecenia oraz recepty.

Działają też poradnie w Szpitalu Wojewódzkim, ale i tam wielu pacjentów odwołuje wizyty.

Wszystkie szpitale z niepokojem oczekują jednak wzrostu zachorowań. Wtedy natychmiast może się okazać, że brakuje środków ochrony osobistej dla personelu.

- Mamy zapas środków dezynfekcyjnych i środków ochrony indywidualnej na kilka dni. Systematycznie go uzupełniamy. Zwracają się do nas też same hurtownie, gdy mają towar – niestety, wszystko jest droższe. Musimy jednak pamiętać, że czas jest bardzo dynamiczny i tak naprawdę nikt nie wie, jak będzie sytuacja wyglądać niebawem - mówi Małgorzata Lis-Skupińska, rzecznik USK.

Każdy szpital miał jakieś zapasy, ale robione racjonalnie, bo gromadzenie środków też się nie opłaca. Te zapasy powoli topnieją, co niepokoi zwłaszcza wobec braku bieżących dostaw. W normalnych warunkach jesteśmy w stanie funkcjonować przez 2-3 tygodnie, ale jeśli zwali się nam z dnia na dzień 2-3 razy więcej chorych, to mogą być kłopoty - mówi dyrektor Adam Jakubowski z Głubczyc.

Renata Ruman-Dzido, szefowa Szpitala Wojewódzkiego w Opolu przyjmie każdą ilość kombinezonów ochronnych i maseczek przeciwwirusowych.

W poniedziałek szpital dostał z Urzędu Marszałkowskiego 2 tysiące maseczek, ale... chirurgicznych. Też się przydadzą, ale w tej chwili przede wszystkim potrzebne są przeciwwirusowe.

Na razie zakażonych jest u nas niewielu i przy dotychczasowym przyroście chorych personel jest zabezpieczony. Gdyby jednak nagle przed drzwiami szpitala pojawiło się sto osób z objawami koronawirusa, wtedy byłby problem.

Oddział zakaźny Szpitala Wojewódzkiego właśnie wzbogacił się o trzy stanowiska intensywnej terapii - specjalne łóżka i respiratory (do tej pory ich nie było).

Własne urządzenie do testowania w kierunku wykluczenia zakażeń grypopodobnych (pieniądze na zakup dał Urząd Marszałkowski) sprawia, że przyspieszony jest tryb właściwego testowania w kierunku koronawirusa. Do tej pory takie badania wykonywał USK. Lekarze szybciej też mogą zdiagnozować ewentualne powikłania bakteryjne.

Od piątku mamy już w Opolu, w sanepidzie, własne laboratorium, więc wyniki badań na koronawirusa znane są znacznie szybciej. Wcześniej obsługiwał nas Wrocław, a tam opolskie próbki były na końcu kolejki i czasami wyniki przychodziły po trzech dniach.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska