Opolskie wsie przenoszą się do internetu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Błażej Duk i sołtys Bożena Mróz opiekują się stroną Zalesia Śląskiego, serwis tworzą ponadto Zbigniew Romik i Bernard Tiszbierek.
Błażej Duk i sołtys Bożena Mróz opiekują się stroną Zalesia Śląskiego, serwis tworzą ponadto Zbigniew Romik i Bernard Tiszbierek. Radosław Dimitrow
Sołtysi publikują tam ogłoszenia, strażacy OSP chwalą ię sprzętem, a jedna z opolskich parafii transmituje w sieci msze.

Niektóre wiejskie serwisy www są tak rozbudowane, że przypominają swoim wyglądem profesjonalne portale. Część z nich dawno przegoniła oficjalne strony prowadzone przez gminy.

Tak jest choćby w Zalesiu Śląskim pod Strzelcami Opolskimi, gdzie mieszka nieco ponad tysiąc mieszkańców. Wieś jest tak mocno związana z wirtualnym światem, że działa tutaj aż 5 stron www.

Swoje miejsce w sieci mają sołectwo, parafia, strażacy OSP, szkoła podstawowa i miejscowy klub piłkarski. Sołtys Bożena Mróz przyznaje, że nie wyobraża sobie życia bez internetu.

- Gdybym przestała informować w sieci np. o zebraniach sołeckich albo planowanych pracach społecznych, to pewnie mało kto by na nie przychodził - mówi Mróz. - Młodzi prawie wcale nie czytają ogłoszeń, które wywieszamy w gablocie. Za to do internetu zaglądają prawie codziennie.

Stronę Zalesia Śląskiego przegląda codziennie około 400 osób, a miesięcznie liczba wizyt przekracza 12 tysięcy. Mieszkańcy poza ogłoszeniami mogą tam przeczytać także o bieżących zdarzeniach - pożarach i wypadkach, które wydarzyły się w okolicy.

Dla przykładu kilka dni temu portal z Zalesia informował, że jeden z mieszkańców natrafił na polu na niewypał z II wojny światowej. Na stronach zdarzały się też krytyczne artykuły w sprawie niektórych poczynań miejscowych władz i firm.

- Najważniejszą rolę nasza strona odegrała w minionym roku, gdy prywatna firma chciała postawić nam pod domami farmę wiatrową - przyznaje Błażej Duk, który tworzy serwis wsi. - O inwestycji wiedziała początkowo tylko garstka osób. Dzięki serii artykułów wszyscy ludzie dowiedzieli się o planach i zdecydowali się zorganizować protest. Dzięki temu dziś nie mamy pod oknami turbin wiatrowych.

Wiejskie strony internetowe powstają jak grzyby po deszczu. W samym powiecie strzeleckim od początku roku utworzono trzy nowe serwisy www. Mieszkańcy Kadłuba poza ogłoszeniami publikują w sieci galerie ze zdjęciami z imprez i artykuły historyczne - można je czytać zarówno po polsku, jak i po niemiecku.

- To dlatego, że połowa wszystkich odwiedzin pochodzi z Niemiec - tłumaczy Joanna Mróz, która opiekuje się stroną Kadłuba. - Wchodzą na nią ludzie, którzy stąd wyjechali, ale sercem są nadal w Kadłubie. Ze statystyk wynika, że najczęściej oglądają zdjęcia, żeby zobaczyć, jak zmienia się wieś.

Mariusz Bogucki z Biura Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego i Informatyki Urzędu Marszałkowskiego Woj. Opolskiego mówi, że to pozytywny trend: - Szczególnie cieszy nas to, że większość tych stron powstaje bez wsparcia finansowego, a ludzie tworzą je hobbystycznie. Ale tablice ogłoszeniowe na wsiach raczej z tego powodu nie znikną. Trzeba pamiętać, że wciąż jest bardzo duża grupa mieszkańców, która z internetu nie korzysta i nigdy korzystać nie będzie.

Z danych GUS z 2011 r. wynika, że w zachodniej części kraju internet ma 68,7 proc. mieszkańców. Na wsi ten wskaźnik wynosi 61,6 proc., a w ostatnich 5 latach liczba użytkowników wzrosła prawie dwukrotnie.

- Internet będzie coraz bardziej wchodził w nasze codzienne życie i trzeba się z tym pogodzić - uważa Danuta Berlińska, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego. - Za kilka lat przez sieć być może będzie można nawet zagłosować w wyborach. Z podobną rewolucją ludzie mieli ostatnio do czynienia, gdy wymyślono telefon.

Co ciekawe, internetowa rewolucja dotarła także do wiejskich parafii. Ks. Arnold Nowak, proboszcz z Kamienia Śląskiego, publikuje w sieci nie tylko ogłoszenia, ale transmituje na żywo całe msze. Z jego portalem łączy się w niedziele średnio około 40 komputerów. A gdy są święta lub do kościoła przyjeżdża biskup, mszę ogląda nawet 100 osób.

- Bywa, że schorowana babcia nie może przyjść na mszę, więc wtedy wnuczek przynosi jej do łóżka laptopa i włącza transmisję - mówi ks. Nowak. - Msze oglądają też wierni z zagranicy. Szczególnie dużo wejść mamy z Niemiec i Holandii. To dobrze, że ludzie utrzymują w ten sposób kontakt z parafią.

Proboszcz reklamuje transmisje na żywo na innych portalach i przez opisy w komunikatorach. Z nim samym można się natomiast połączyć także przez skype'a.

Bardzo popularne w sieci są także tzw. fanpejdże, czyli strony zrzeszające sympatyków różnych instytucji. Np. losy niewielkiej OSP w Pakosławicach pod Nysą śledzi w ten sposób 279 fanów. A straż z Domaradzkiej Kuźni pod Namysłowem ma 310 sympatyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska