Niestety, nasz zespół poniósł czwartą porażkę, a tym razem lepszy okazał się GKS Katowice triumfując 6:5. Przegrana boli tym bardziej, że opolanie grali u siebie, a w dodatku dwukrotnie prowadzili przewagą dwóch trafień.
Zaczęło się od tego, że po pierwszej tercji miejscowi zjeżdżali do szatni prowadząc po golach Karola Wąsińskiego i Bartłomieja Bychawskiego. Co prawda szybko po zmianie stron katowiczanie sprawili, iż było 2:2, ale gracze Orlika szybko zebrali się w sobie i dzięki udanym próbom Karola Kisielewskiego i Radka Meidla znowu wyraźnie odskoczyli.
Trzecia odsłona ewidentnie już jednak należała do przyjezdnych, którzy na jej półmetku doprowadzili do wyrównania, a potem zdobywając dwie bramki na przestrzeni niespełna minuty przesądzili o wgranej. Na nic zdał się udany strzał Radka Meidla.
- Za dużo w naszych poczynaniach było błędów indywidualnych, a rywal miał w swoim składzie kilku dobrych napastników, którzy m. in. dzięki swojej szybkości potrafili to wykorzystać, przez co z samej kontry zdobyli trzy gole - oceniał po spotkaniu Michał Kieler, bramkarz naszego zespołu. - Szczęście w nieszczęściu, że są to tylko sparingi przedsezonowe . Wiemy też nad czym musimy popracować. Mamy też momenty, że gramy świetnie, potrafimy narzucić swój styl gry, a potem znowu to wszystko „siada”. Zatem to wszystko za mocno faluje i nad tym też musimy się skupić.
Warto odnotować, iż w naszej drużynie nie zagrał duet: Vaclav Meidl i Arkadiusz Kostek.
Ostatecznie Orlik zagrał w składzie: Kieler (Nobis) - Bychawski, Sordon; Kisielewski, Wąsiński, Demjaniuk - Sznotala, Zatko; Baranyk, Szydło, Przygodzki - Latal, Petruchno; R. Meidl, Stopiński, Lorek - Gawlik, Sikora, Gorzycki.