M. w dniu pożaru mężczyzna zachowywał się nienormalnie. Biegał nagi wokół budynku i krzyczał. Medykom, którzy przyjechali na miejsce, przyznał, że brał dopalacze. Po tym trafił do zakładu psychiatrycznego. Gdy został wypuszczony, policjanci wezwali go na komendę, by go przesłuchać.
- Policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie - mówi Beata Kocur, oficer prasowy strzeleckiej policji. - Romuald M. nie przyznaje się jednak do winy. Twierdzi, że w chwili gdy doszło do pożaru, spał, a w pomieszczeniu był włączony piecyk elektryczny. Gdy się obudził, w mieszkaniu było pełno dymu, więc uciekł na zewnątrz.
Na komendzie zaprzeczył, by był pod wpływem środków odurzających.
Policjanci postawili mu zarzut nieumyślnego spowodowania pożaru. Po przesłuchaniu musieli wypuścić 32-latka na wolność.
- Mężczyzna złożył wyjaśnienia, więc nie ma tutaj obawy, że będzie mataczył - dodaje Beata Kocur. - Policja nie ma podstaw, by go zatrzymać.
Mężczyzna przebywa obecnie u rodziny, śpi w samochodzie.
Ośrodek pomocy społecznej skierował natomiast do sądu wniosek w celu skierowania Romualda M. na przymusowe leczenie do zakładu psychiatrycznego.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?