Był pracowity i udany, choć może nie na miarę marzeń, ale osadzony w rzeczywistości przyniósł melomanom koncerty na dobrym poziomie, z repertuarem światowej literatury muzycznej - zawsze z głębokim przesłaniem - z udziałem wybitnych artystów, polskich i zagranicznych.
Na zakończenie, program piątkowego wieczoru w całej rozciągłości wypełniła muzyka rosyjska. Znalazły się w nim Fantazja orkiestrowa "Noc na Łysej Górze" Modesta Musorgskiego, Koncert skrzypcowy D-dur op.35 Piotra Czajkowskiego i tegoż IV Symfonia f-moll op.36.
Orkiestrę prowadził Bogusław Dawidow, jako solista wystąpił wybitny polski skrzypek Michał Grabarczyk. Arcytrudny koncert Czajkowskiego artysta wykonał z wielką brawurą i wrażliwością muzyczną, wczuwając się w brzmienie instrumentu we wszystkich jego rejestrach. Rozmaitość i wykończenie każdego szczegółu, rytm oraz precyzja, a nade wszystko gatunek tonu, cieniowanie dźwięku, jego lekkość i miejsce na strunie, wreszcie rodzaj pociągnięcia smyczkiem czy szarpnięcia struny - to wirtuozowski popis wykonawcy.
Dwa okalające dzieła symfoniczne pod batutą Bogusława Dawidowa pełne były uroku i muzycznej podniosłości.
"Noc na Łysej Górze" Modesta Musorgskiego, inspirowana w treści programowej ludową fantastyką, otrzymała wyraz malarsko-dźwiękowej wizji, oddający sabat czarownic, który cichnie i rozprasza się na dźwięk dzwonów wiejskiego kościółka.
Natomiast w Symfonii f-moll op.36 zespół orkiestrowy i dyrygent pokazali prawdziwy blask i precyzję. Panowaniem nad proporcjami dźwięku uwypuklili "motyw fatum", budując dramatyczny przebieg walki z nieubłaganą siłą, która uporczywie sprzeciwia się spełnieniu ludzkich marzeń o szczęściu - taka jest bowiem treść programowa niesiona przez muzykę Czajkowskiego. Maksymalną koncentracją podkreślili również subtelny koloryt orkiestrowy widoczny szczególnie w grze pizzicato ostinato instrumentów smyczkowych.
Na koniec, przydając życia i werwy wariacyjnym przetworzeniom rosyjskiej melodii ludowej "Wo pole bieriożka stojała", zbudowali nastrój niefrasobliwej radości prostych ludzi, którzy w swych pieśniach i tańcach mówią, że można się cieszyć i żyć dalej.
Tę radość prostą i silną gestem dyrygenta ogłosił finał, pełen muzycznego uniesienia.
Podtrzymując nastrój przesłania, u progu letniego wypoczynku - wszystkim melomanom, zespołowi filharmoników i ich dyrygentowi - takiej radości życzę.
Ostatni koncert 51. sezonu
Radosław MAŁKOWSKI
Tak toczą się losy świata, że rok za rokiem mija, znacząc różnobarwną paletą ślady ludzkich działań. Jeszcze gdzieś echo niesie akordy koncertów jubileuszowych, a tu za nami pierwszy rok nowego pięćdziesięciolecia.