Oszuści wykorzystują e-sąd do wyłudzania pieniędzy

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Wyrok w sprawie Michała Fijałkowskiego zapadł, gdy 83-latek przebywał w Kanadzie i nie miał szansy złożyć odwołania. Na dowód, że nie było go wtedy w kraju pokazuje paszport z pieczątkami.
Wyrok w sprawie Michała Fijałkowskiego zapadł, gdy 83-latek przebywał w Kanadzie i nie miał szansy złożyć odwołania. Na dowód, że nie było go wtedy w kraju pokazuje paszport z pieczątkami. Radosław Dimitrow
Przybywa ofiar e-sądu skazanych za przedawnione lub nieistniejące długi. Wielu o wyroku dowiaduje się dopiero wtedy, gdy komornik zajmuje im konto.

- Nie ma żadnej sprawiedliwości w tym kraju - załamuje ręce Michał Fijałkowski, 83-latek ze Strzelec Opolskich. - Wyrok w mojej sprawie zapadł, kiedy byłem za granicą. Nie miałem możliwości, by się bronić lub złożyć odwołanie. E-sądu nie obchodziło to, że mój "dług" powstał na skutek pomyłki operatora telekomunikacyjnego. Wydał wyrok, a teraz komornik zajął mi emeryturę, żeby ściągnąć 2813 zł.

Krystynie Linek, sołtysce z Dobieszowic w powiecie krapkowickim, w ubiegły czwartek komornik "wszedł" na emeryturę i zabrał ponad 1,5 tys. zł. Za usługę, której nigdy nie zamawiała i za rachunki ze skradzionego telefonu.

Czytaj też:**Elektroniczny sąd. Pomaga wierzycielom w odzyskiwaniu pieniędzy**

Ci Opolanie to kolejne ofiary luk w przepisach (o podobnych przypadkach pisaliśmy już w październiku), na podstawie których funkcjonuje elektroniczny sąd w Lublinie, rozpatrujący przez internet sprawy z całego kraju. Według założeń to miała być instytucja ekspresowo orzekająca w sprawach prostych, niebudzących wątpliwości. W praktyce stała się narzędziem do wyłudzania pieniędzy przez nieuczciwe firmy windykacyjne zatrudniające sztab prawników. E-sąd hurtowo wydaje korzystne dla nich wyroki, skazuje ludzi za długi przedawnione, dawno uregulowane, a nawet nie istniejące.

Małgorzata Płaszczyk-Waligórska, rzecznik konsumentów ze Strzelec Opolskich alarmuje, że zgłasza się do niej coraz więcej poszkodowanych przez e-sąd.

- Wyroki notorycznie przychodzą na adresy, pod którymi osoba wskazana w pozwie już nie mieszka. Bywa też, że pisma w ogóle nie docierają do adresata - tłumaczy.

O nieprawidłowościach w funkcjonowaniu e-sądu już w październiku 2012 poinformowaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości. Usłyszeliśmy wówczas, że luki w przepisach wkrótce zostaną załatane. Od tego czasu nic się jednak nie zmieniło, a ofiarom e-sądu komornik zajmuje wypłaty i emerytury. Na Opolszczyźnie rzecznicy konsumentów wiedzą o ponad 50 takich przypadkach.

- Teoretycznie, żeby anulować wyrok z e-sądu należy do 14 dni złożyć sprzeciw na piśmie, a nakaz przestaje obowiązywać - wyjaśnia Małgorzata Płaszczyk-Waligórska. - Ale praktyka pokazuje, że ludzie często nie dostają powiadomień, więc nie są w stanie się bronić.

Problemy 83-letniego Michała Fijałkowskiego zaczęły się w październiku ub.r. Wtedy e-sąd wydał wyrok w jego sprawie. Mieszkaniec Strzelec był sądzony za rzekomo niezapłacone rachunki sprzed lat. Sąd w ogóle nie zbadał, w jakich okolicznościach powstał "dług". Emeryt kilka lat temu miał problem z jedną z firm telekomunikacyjnych - rozwiązał umowę, ale operator wciąż naliczał mu opłaty.

Aż uzbierało się 1589 zł. Pan Michał wyjaśnił nieporozumienie z firmą i uznał sprawę za zamkniętą. Ale po latach okazało się, że operator sprzedał jego "dług" firmie windykacyjnej, a ta oddała sprawę do e-sądu. Teraz emeryt musi zapłacić 2813 zł, bo do żądanej należności doliczone zostały jeszcze koszty sądowe.

Sprawa pana Michała jest kontrowersyjna jeszcze z jednego powodu. Zgodnie z przepisami, by wyrok e-sądu się uprawomocnił, musi być skutecznie dostarczony pozwanemu. E-sąd twierdzi, że ma podpis pana Michała pod potwierdzeniem odbioru. Sęk w tym, że emeryt przebywał w tym czasie u rodziny w Kanadzie, a jego mieszkanie stało puste.

- Na potwierdzeniu odbioru podpisał się ktoś inny! - mówi Michał Fijałkowski i na dowód pokazuje kopię dokumentu, na której widnieje podpis pisany nie jego ręką.

W przypadku Krystyny Linek firma windykacyjna skierowała do e-sądu dwie sprawy. Jedna dotyczy płatnego wpisu w książce telefonicznej na kwotę 910 zł, choć kobieta twierdzi, że takiej usługi nigdy nie zamawiała.

Druga - rachunków, które powstały ze skradzionej komórki na sumę 722 zł. E-sąd bez dochodzenia prawdy nakazał jej wszystko zapłacić. Pani Krystyna odwołała się od wyroku. W trakcie wyjaśniania sprawy okazało się, że komornik już zajął jej konto.

- Czuję się upokorzona, że muszę karmić oszustów, a do tego dostaję pisma, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami - denerwuje się Krystyna Linek. - Co to za sąd, przed którym nie można się bronić? To jest grabież w majestacie prawa!

W Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód, gdzie mieści się siedziba e-sądu, nikt nie chciał rozmawiać z dziennikarzem nto ani na temat opisanych przypadków, ani luk w funkcjonowaniu tej instytucji.

Odesłano nas do Ministerstwa Sprawiedliwości, które sprawuje nad nią nadzór.
Wioletta Olszewska z biura prasowego resortu po raz kolejny informuje nas, że e-sąd będzie zabezpieczony przed nieuczciwymi praktykami: - Projekt zmian przewiduje m.in. weryfikację adresu pozwanego w oparciu o dane z bazy PESEL. Ponadto system będzie "wskazywał, podpowiadał" orzecznikowi, że sprawa o to samo roszczenie już wcześniej została wytoczona.
A co mają zrobić ci, którzy już padli ofiarą luk w prawie?

- Najlepiej zaskarżać postępowanie komornika i złożyć odwołanie do tradycyjnego sądu - tłumaczy Artur Ozimek, rzecznik sądu w Lublinie.

Jednak w takim przypadku to "dłużnik" musi udowodnić, że nigdy nie miał zaległości finansowych, nikomu nic nie jest winien. Musi też z własnej kieszeni wyłożyć pieniądze na rozprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska