Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obiecują ludziom spełnienie ich marzeń

Jolanta Gadek
Każdy ma oszusta na swoją miarę - policjant prezentuje bezwartościowe sztućce, pod zastaw których oszuści wyłudzili pieniądze od starszej białostoczanki
Każdy ma oszusta na swoją miarę - policjant prezentuje bezwartościowe sztućce, pod zastaw których oszuści wyłudzili pieniądze od starszej białostoczanki A. Zgiet
Fałszywi lekarze, policjanci, prokuratorzy i pracownicy pomocy socjalnej. Elokwentni biznesmeni obiecujący nagłe wzbogacenie się, rzemieślnicy oferujący usługi po bardzo korzystnych cenach. Oszuści mają mnóstwo wcieleń. Wybierają te, które w danym momencie może przynieść im najwięcej korzyści. A ofiary? Raczej nie stają się nimi przypadkowo. Można rzec, że każdy ma oszusta na swoją miarę.

Starsi, głęboko wierzący ludzie najczęściej dają się naciągnąć tym sprawcom, którzy potrafią stworzyć wrażenie, iż pomagając im spełniają miłosierny uczynek. Kilka dni temu 83-letnia białostoczanka pożyczyła dwójce oszustów 300 USD i 6,3 tys zł - wszystkie swoje oszczędności. Sprawcy zaczepili ją na ulicy. Podawali się za przybyszów z Niemiec. Mówili, że mają zablokowane konta w banku, ale gdy załatwią formalności, zwrócą pożyczkę z nawiązką.
- Staruszce żal się zrobiło "cudzoziemców" zagubionych w obcym kraju... Ma dzieci za granicą i często myśli o tym, czy jest im tam dobrze - mówi młodszy inspektor Józef Gudel, komendant Komisariatu II Policji w Białymstoku. - W zastaw zostawili kobiecie rzekomo drogocenne sztućce i biżuterię.
Biżuteria była wykonana z tombaku, zaś sztućce warte były 200 zł.
Modlitwa na odczarne moce
Religijność oraz zasady dobrego wychowania wykorzystują także oszustki narodowości romskiej. Nie ma miesiąca, żeby w woj. podlaskim nie odnotowano od jednego do kilku przestępstw opartych na tym samym scenariuszu. Sprawczynie pukają do drzwi starszych osób, proszą o szklankę wody. Symulują ciążę, nagłe zasłabnięcie. Potem gdy jedna z nich wylewnie dziękuje za miłosierny uczynek, druga przetrząsa mieszkanie i kradnie wartościowe rzeczy.
Czasami Romki oferują do sprzedaży materiały czy chusty po "okazyjnych" cenach, proponują wróżenie z kart czy ręki a nawet... odczynianie uroków. W jednym z wiejskich domów w powiecie hajnowskim znalazły... złe duchy i zaproponowały gospodyni modlitwę na "odczarne moce". Modlitwa jednak miała zadziałać tylko wtedy, kiedy gospodyni pod szklanką, nad którą się modliły, położy jak największą sumę pieniędzy. Po kilku minutach oszustki orzekły, że "odczarne moce" zniknęły. Zniknęły też oczywiście pieniądze.
Na biznesmena
Zdaniem policji, oszuści mają uzdolnienia aktorskie, potrafią być przekonujący, użyć akurat tych argumentów, które trafią do danej osoby.
- Grają na ludzkich emocjach, używają języka swych ofiar, mówią to, co chcą one usłyszeć - dodaje Bożena Zambrzycka, psycholog. - Są uważnymi obserwatorami, na podstawie zachowania i urywkowych wypowiedzi określają światopogląd rozmówców i wykorzystują zdobytą wiedzę. Potrafią stwarzać pozory.
Na białostockiej giełdzie rolno-towarowej można spotkać wiele osób, które na swój obecny status materialny ciężko pracowało wiele długich lat. Zaczynali od niewielkich kramików z przysłowiową pietruszką, dziś mają duże stoiska.
33-letni Dariusz K. na takich osobach potrafił wywrzeć wrażenie. Ubrany w garnitur, krawat, płaszcz, z nieodzowną aktówką i telefonem komórkowym potrafił wywrzeć wrażenie swą elokwencją i niewymuszoną swobodą bycia. Imponował mówiąc o swoich rozlicznych interesach, łatwości, z jaką zdobywa pieniądze, dochodowych kontraktach. Omamił kilkanaście osób pożyczając od nich w sumie 152 tys zł pod zastaw bezwartościowych bankowych reklamówek, które każdy z klientów mógł wziąć z bankowej sali operacyjnej. Przekonał handlowców, że pożyczając mu pieniądze robią świetny interes. Chcieli go naśladować, stracili.
Nie wszystko złoto, co się świeci
- Ludzie mają dość monotonii, mozolnego zdobywania środków na życie, troski o zabezpieczenie jutra - mówi Zambrzycka. - Gdy pojawia się rzekoma szansa na osiągnięcie dużego zarobku, nie potrafią się jej oprzeć. Oczami duszy widzą realizację swych marzeń, na którą do tej pory nie było ich stać lub nie mieli odwagi wydania na ten cel pieniędzy gromadzonych przez lata.
10 tys USD stracił białostoczanin, który w maju br od nieznanego mężczyzny mówiącego po rosyjsku kupił 80 rzekomo złotych tureckich monet. Oszust zaczepił go pod drogerią Rossmana znajdującą się na zbiegu ulic Jurowieckiej i Sienkiewicza. Pytał, gdzie można sprzedać wartościowe monety. Po chwili zainteresował się nimi przechodzący w pobliżu elegancki mężczyzna, wspólnik oszusta, o czym rzecz jasna białostoczanin nie wiedział. Wziął od Rosjanina kilka monet twierdząc, że idzie je sprawdzić u jubilera. Po chwili wrócił i "kupił" 20 monet twierdząc, że to świetna transakcja. Żałował, że nie ma przy sobie więcej gotówki. Zaproponował białostoczaninowi, żeby ten kupił pozostałe 80 monet, a on jeszcze tego samego dnia odkupi je od niego z marżą. Mężczyzna dał się skusić. Oczywiście nikt po monety się nie zgłosił, jubiler zaś stwierdził, że są z tombaku. W podobnych okolicznościach kilka dni wcześniej 10 tys zł stracił inny białostoczanin. On z kolei kupił 20 - rzekomo złotych jednopensowych monet płacąc po 500 zł za każdą. Transakcji dobił na ul. Zamenhoffa, pod Bankiem Spółdzielczym, z którego wyszedł po pobraniu pieniędzy. Białostocka policja w ciągu ostatnich kilku lat odnotowała kilkadziesiąt takich przestępstw. Wspomniane monety jednopensowe dawno już za granicą zostały wycofane z obiegu. Pomimo licznych ostrzeżeń w mass mediach wciąż są tacy, którzy dają się nabrać.
Dlaczego ludzie są gotowi do tak ryzykowanych transakcji, zawieranych z obcymi, na ulicy?
- To z pozoru wydaje się takie proste - mówi psycholog. - Przypuszczam, że oszuści zaczepili wiele osób, zanim znaleźli ofiarę. Oszust szuka osób, które podejmą z nim interpersonalną grę. Niektórzy z nich potrafią stworzyć atmosferę zagrożenia, niebezpieczeństwa. Wciągnięta w grę osoba boi się odmówić. Prawdopodobnie osoby, które przystają na propozycję oszustów, nie potrafią mówić "nie" także w innych okolicznościach. Poza tym zdarza się, że oszuści wywołują u ofiar poczucie winy lub inne uczucia. Myślę, że w każdym przypadku nakłada się na siebie kilka różnych czynników.
Policjanci twierdzą, że to nie przypadek, iż oszuści czyhają pod bankami. Mogą obserwować swe ofiary stojące w kolejce do okienka bankowego. Typują tych, którzy sprawiają wrażenie łatwowiernych, podatnych na sugestię, niepewnych.
Internetowy szał
Z roku na rok podlaska policja odnotowuje coraz więcej przestępstw popełnionych przy pomocy Internetu. 10 tys zł stracił w lipcu br białostoczanin, który odpowiedział na ogłoszenie tam właśnie zamieszczone przez mieszkańca Głogowa. Zlecił mu sprowadzenie z Niemiec samochodu i wysłał mu pieniądze. Nie otrzymał ich z powrotem ani nie dostał auta. Inny białostoczanin za pomocą poczty elektronicznej zamówił tuner satelitarny. Zapłacił listonoszowi 500 zł, a gdy rozpakował przyniesioną przez niego paczkę ujrzał... makulaturę i torbę z piaskiem. W maju inny mężczyzna zapłacił 1 tys zł za stary błotnik i zniszczony lewarek od mercedesa. W Internecie zamówił zaś nowy błotnik i pokrywę silnika od forda. Byli też tacy, którzy zamówili telefony komórkowe, magnetowidy i inny sprzęt rtv, zapłacili kilkaset złotych i dostali paczki z... kaszą, ryżem, kamieniami.
Z kolei dwaj młodzi białostoczanie przekazali po 1640 zł 32-letniemu oszustowi z Prudnika, który w Internecie zamieścił ogłoszenie o tanich wczasach w Tajlandii. Okazało się, że oszust miał szereg dokumentów na cudze nazwiska. Podawał się zaś za Łukasza W., prokuratora Okręgowego z Warszawy. Wcześniej w Toruniu obiecując studentowi załatwienie pracy w prokuraturze wyłudził od niego 3 tys zł. Żeby się uwiarygodnić pokazywał ofiarom akt oskarżenia, w którym widniało jego prawdziwe nazwisko. Zarzucono mu podszywanie się w Prudniku za pracowników Urzędu Kontroli Skarbowej.
Ludzie dają się skusić niższymi cenami i "niebywałymi okazjami". Są też oszuści, którzy wyłudzają zaliczki stosując bardziej konwencjonalne metody - proponują usługi polegające na wymianie okien czy drzwi, montażu żaluzji czy zamków. Gdy w określonym terminie usługa nie zostaje wykonana, zleceniodawcy zaczynają dzwonić pod numery podane w umowie. Okazuje się wówczas, że firma nie istnieje, podany adres i numer telefonu jest fałszywy.
Dlaczego oszuści są tak przekonujący? U białostockiej oszustki-recydywistki policjanci znaleźli szereg poradników z zakresu psychologii i socjologii dotyczących zasad autoprezentacji... Kobieta wykorzystywała zawarte w nich rady. Udało jej się kupić w salonie zachodni samochód na podstawie fałszywych dokumentów...
Żerują na nieszczęściu
Oszuści nie mają skrupułów. Żerują na biedzie i nieszczęściu ludzkim. W białostockim sądzie rozpoczął się proces przeciwko Ukraince, która przez kilka miesięcy w Białymstoku wyłudzała pieniądze od osób śmiertelnie chorych na nowotwory. Dawała im nadzieję na wyzdrowienie. Werbowała pacjentów za pomocą znajomych, kazała im przynosić ze sobą na wizyty wytłaczankę jajek, którymi obkładała chorych. "Konsultacja" kosztowała kilkaset złotych. Najgorsze było to, że nakazywała pacjentom odstawienie wszelkich leków zaleconych przez onkologów, przez co chorzy niepotrzebnie cierpieli. Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z pacjentów zmarł i rodzina powiadomiła policję. Dlaczego chorzy wierzyli, że jajka okażą się skuteczniejsze od chemioterapii i silnych leków? Może sprawił to mit o uzdrowicielach ze Wschodu, może zaś po prostu chwytali się ostatniej nadziei, gdyż konwencjonalna medycyna niewiele miała im do zaoferowania.
Z kolei 40-letnia kobieta, która trafiła do aresztu w lipcu br proponowała swym ofiarom załatwienie pracy w firmie konsultingowej. Otworzyła biuro w budynku przy al. Solidarności w Białymstoku i ogłaszała się w prasie. Pobierała od zgłaszających się od 300 do 700 zł zaliczki za usługę, niektórych za niewielkie kwoty zatrudniała do odbierania telefonów w biurze i przyjmowania zgłoszeń. Była obrotna, starannie uczesana, ubrana w elegancki kostium. Inni zatrzymani przez policję oszuści obiecywali w zamian za pieniądze załatwienie pracy w różnych białostockich przedsiębiorstwach a także przy zbieraniu winogron we Francji czy truskawek w Szwecji.
- Dopóki będą ludzie rozpaczliwie poszukujący pracy, dopóty oszuści będą im składali fałszywe obietnice, żeby wyłudzić od nich pieniądze - uważa podinsp. Piotr Rudnicki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna