Oszustwo w Opolu. Czary-mary i po biżuterii

Jolanta Jasińska-Mrukot
Wróżka z Opola wyłudziła pieniądze i cenny przedmiot od szukającej u niej pomocy kobiety. Wmówiła klientce, że bransoletka, którą nosi, emanuje złem i trzeba się jej pozbyć.

Przeżywałam załamanie nerwowe, świat mi się wtedy zawalił - przyznaje pani Katarzyna z Opola. - I zamiast szukać pomocy u psychiatry czy psychologa, ja zawędrowałam do kogoś, kogo nazywano wróżką. Jestem inżynierem, muszę stąpać twardo po ziemi, ale wtedy, niestety, myślałam całkiem inaczej.

Wróżka - jak opowiada opolanka - robiła wrażenie i klimat wokół siebie. Wyglądała jak czarownica z filmu, w jej mieszkaniu kręciły się czarne koty, co chwila rozlegały się tajemnicze dźwięki m.in. bicie kościelnych dzwonów.

Wrażenie też zrobiła stawka, której zażądała. - Za trzy pytania 100 złotych, za każde następne już 50 zł - mówi pani Katarzyna. - Przy czym tak formułowała odpowiedzi na ostatnie pytanie, że prowokowała do zadania kolejnego. Ja płaciłam, ale jej ciągle było mało…

Na dodatek uwagę wróżki przykuła biżuteria pani Katarzyny, szczególnie bransoletka dużej wartości. - Powiedziała, że ta bransoletka emanuje złem i musi się oczyścić w kaplicy, u tajemniczego ojca Roberta - relacjonuje zawstydzona pani Katarzyna. - Tłumaczyła, że ta biżuteria to moje kajdanki, więc na jakiś czas mam się jej pozbyć.

Bransoletka już do pani Katarzyny nie wróciła. - Odstawiała ciągle cyrk, mówiła, że z rodziny ktoś jej umiera albo że ona jest poważnie chora. Wpędzała mnie tym samym w wyrzuty sumienia, licząc, że zrezygnuję z upominania się o swoją własność - mówi pani Katarzyna. - Albo umawiała się i jej nie było w domu. W końcu chciała mi dać jakiś bezwartościowy złom. Przyznała, że mojej bransoletki już nie ma i może mi zwrócić pieniądze. Ale i pieniędzy nie odzyskałam.

Wróżkę opolanka znalazła przez internet. - Reklamuje się na swojej stronie, jest też mapka, jak do niej dojechać - opowiada. - Ale jest tam też coraz więcej opinii ludzi, którzy się znaleźli w podobnej jak moja sytuacji. Dlatego poszłam z tym na policję.

Reklamowana firma "wróżki" nie jest zarejestrowana w Centralnym Rejestrze Podmiotów - Krajowej Ewidencji Podatników. Czyli działa nielegalnie.

- Wszczęliśmy postępowanie w sprawie przywłaszczenia rzeczy powierzonych, za co grozi kara pozbawienia wolności do dwóch lat - mówi Jarosław Dryszcz, oficer prasowy KWP w Opolu. - Tutaj osoba pokrzywdzona w dobrej wierze przekazała biżuterię. Nie są to odosobnione przypadki, kiedy ktoś w ekstremalnej i trudnej dla siebie sytuacji życiowej zachowuje się nieracjonalnie, a ktoś inny z premedytacją to wykorzystuje.

Policjanci wiedzą, że wystarczą problemy, choroba bliskiej osoby, żeby wpuścić do domu Cygankę, która rzekomo ma odczynić domowe zło - wypędzać z rodziny choroby. Chwila nieuwagi, a z mieszkania giną pieniądze i cenne przedmioty.

Kara grozi "wróżce" także za nieodprowadzanie podatków. - We wszczętym postępowaniu kontrolnym wyliczamy, jaki dana osoba osiągała przychód - wyjaśnia Robert Wojewódka, szef Urzędu Kontroli Skarbowej. - Oczywiście, nie dotyczy to pieniędzy pochodzących z przestępstwa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska