Z zapisków otmuchowskiej policji
W ubiegłym roku na terenie gminy Otmuchów popełniono 507 przestępstw, z czego 403 to przestępstwa kryminalne, 47 - gospodarcze. 40 wykroczeń związanych było z łamaniem przepisów ruchu drogowego, z czego 33 dopuścili się nietrzeźwi kierowcy. Zanotowano również 127 kradzieży z włamaniem, 13 bójek, 15 rozbojów. Ujawniono 27 spraw narkotykowych.
Nieletni popełnili 11,6 procent wszystkich zanotowanych wykroczeń i najwięcej, bo aż 60 procent, wszystkich rozbojów.
Zdaniem Józefa Barcika, zastępcy komendanta powiatowego nyskiej policji, otmuchowianie coraz częściej żyją na bakier z prawem. - Wprawdzie nie jest jeszcze tragicznie, jednak wyraźnie widać, że problemy finansowe gminy wpływają na wzrost przestępczości wśród mieszkańców - powiedział "NTO".
Byli w tych gminach, w których deficyt przekroczył 60 procent budżetu. Otmuchów jest jedną z kilkudziesięciu takich gmin w Polsce i jedyną na Opolszczyźnie. Zadłużenie, na które składają się zarówno kredyty, pożyczki, jak i zaległości finansowe względem niektórych instytucji, przekroczyło już dwanaście milionów złotych. Połowa z tego to kilkunastomiesięczne zaległości w opłacaniu zusowskich składek nauczycielskich.
Pracownicy NIK dowiedli, gdzie tkwi przyczyna tragicznej sytuacji gminy. Jeden z kontrolerów miał nawet powiedzieć, że jedyne, co w tym mieście jeszcze nie jest zastawione, to woda w jeziorze, bo ona ciągle wpływa i wypływa.
Według NIK na zadłużenie gminy złożyły się zarówno pozaciągane dawno temu kredyty, których dzień płatności właśnie nadszedł, jak i nieracjonalna w stosunku do możliwości i liczby mieszkańców sieć placówek oświatowych. Według Krzysztof Konika, burmistrza Otmuchowa, jedynym wyjściem z impasu może być pożyczka z budżetu państwa na spłatę części długów. Następnym koniecznym krokiem jest redukcja szkół i przedszkoli.
- Ktokolwiek przyjdzie na moje miejsce, nie ucieknie od takich decyzji - twierdzi burmistrz. - W przeciwnym razie grozi nam zarząd komisaryczny.
Powodów obecnego deficytu burmistrz dopatruje się w rządach swoich poprzedników. To oni zaciągali kredyty i rozbudowywali szkoły, które teraz trzeba zamykać.
- Liczba urodzeń z roku na rok maleje, bo nikt nie stwarza Polakom warunków do wielodzietności. W konsekwencji tego do szkół trzeba ciągle dokładać, bo jak wiadomo, każde dziecko to dodatkowe fundusze dla placówki - podsumowuje Konik.
Kiedyś Otmuchów w dużej części utrzymywał się z rolnictwa. Dzisiaj gmina ma poważne problemy z windykacją rolniczych długów - osiemdziesiąt procent gospodarzy płaci rzetelnie, część ma na karku komornika, reszcie umorzono spłatę długu ze względu na kiepską sytuację finansową.
Po czterech latach burmistrzowania Krzysztof Konik nie jest już wcale taki pewny, czy nie wolałby robić czegoś innego.
- Jak są pieniądze, to rządzi się o wiele prościej, jak ich brakuje, to cokolwiek człowiek by nie robił dla miasta, musi liczyć się z tym, że i tak psy będą na nim wieszać - mówi. - Ale i tak myślałem, że będzie dużo gorzej, ponieważ decyzje, które podejmowałem w ciągu tych czterech lat, miały prawo ludziom się nie podobać. Tymczasem są jeszcze tacy, którzy namawiają mnie, żebym startował w wyborach.
Brak pieniędzy najbardziej odczuwają przeciętni mieszkańcy gminy. Nikogo dzisiaj nie dziwią zakupy "na zeszyt", bo tak radzą sobie ci, którym nie starcza do pierwszego.
- Nie daję wszystkim, bo sama bym z torbami poszła - tłumaczy pani Maria, właścicielka jednego ze sklepików. - Kiedyś chciałam każdemu pomóc, w rezultacie czego do dzisiaj mam starych dwadzieścia milionów w plecy. A pieniędzy w ogóle nie daję, bo pijaki, zamiast kupić bułki, chleją piwo za rogiem.
Jak nie da pani Maria, da ktoś inny takim, którzy nie wiedzą, co zrobić z wolnym czasem. A jest ich coraz więcej.
- Przesiadują na ławkach i skubią słonecznik, bo pracy nie mają - opowiada Włodzimierz, który obecnie pracuje przy porządkowaniu zieleni miejskiej za najniższą krajową (520 złotych miesięcznie). Umowę o pracę z gminą podpisał na dwa miesiące, więc nie wie, czy za niedługo nie przysiądzie się na ławeczkę.
- Niektórym od tego siedzenia w głowach się miesza i z desperacji zaczynają kombinować. Jeden chciał przynieść do domu trochę jedzenia - ukradł kawałek pasztetowej i dostał za to dziesięć lat paki, bo już miał wyrok w zawieszeniu. Jak to jest, że nie beknie nigdy ten, co wały robi na milionach, a za pasztetową wsadzają do pierdla? - zastanawia się.
Bardziej ambitni otmuchowianie za chlebem rozjechali się po świecie.
- O pracę w mieście coraz trudniej, zwłaszcza po upadku Fawimetu i kilku zakładów w Nysie, w których kiedyś można było zarobić parę groszy - mówi pani Elżbieta, pracownica lokalu gastronomicznego. - Serce boli na myśl, że ludzie w moim wieku, żeby zarobić na życie, zostają służącymi za granicą.
Niektórzy mają jeszcze nadzieję. Pokładają ją w Unii Europejskiej, zbliżających się wyborach, reszta chodzi do kościoła się modlić o lepsze jutro.
- Ale z pustego to i Salomon nie naleje - pan Stefan jest sceptycznie nastawiony do wizji świetlanej przyszłości.
Młodzi z miasta uciekają. Niektórzy do Nysy, Opola, inni na Zachód.
- W Otmuchowie nie mamy żadnych perspektyw - tłumaczy dwudziestoparoletni Tomek. - Na razie mieszkamy tu z żoną, ale ile wytrzymamy bez pracy i przyzwoitej rozrywki, trudno powiedzieć. Codzienne dojazdy do pracy są cholernie męczące.
- To pieniądze poróżniły miejskich rajców i są przyczyną wszystkich nieprzemyślanych decyzji, za które nam dzisiaj przychodzi płacić - mówią otmuchowianie. - Zamiast gospodarzyć, bawią się w lokalną politykę. Kto płaci za ich zagraniczne wyjazdy, kosmiczne pensje i diety? Podczas gdy urządzają sobie balangi, baba na wsi cieszy się, że trzy jajka dzisiaj sprzedała. Gdzie jest sprawiedliwość? Widać nawet władze wojewódzkie maczają w tym palce, skoro wiadomo, że w gminie od dawna już powinien siedzieć komisarz. Za pieniądze można wszystko załatwić. Jak je masz, to jesteś szycha.
Winą za zaistniałą sytuację mieszkańcy obarczają zarówno obecne, jak i poprzednie władze samorządowe, które według nich lekką ręką wydawały na lewo i prawo, zaciągały kredyty. Uważają, że ktokolwiek nie usiądzie na burmistrzowskim fotelu, i tak będzie chciał jak najwięcej wziąć dla siebie. Nie podoba im się również całe zamieszanie wokół Fawimetu.
- Jedni chcą sprzedać szybko, inni blokują, a my nie wiemy, o co tak naprawdę chodzi - mówi pan Stanisław. - Dowiemy się pewnie po fakcie, jak po pieniądzach ze sprzedaży pozostanie tylko wspomnienie.
Zarówno plotki, jak i potwierdzone informacje krążące po gminie nie stanowią jednak wystarczającego argumentu, aby rozsądnie zagłosować na wyborach. - Taką mamy demokrację: każdy głosuje na tego, który mu coś obieca - mówią otmuchowianie.
A kampania już się rozpoczęła. Pani Steni listonosz przyniósł wpychaną po brzegi kopertę z ulotkami, za którą ze względu na przekroczenie wagi przesyłki zapłacić musiała 1,30 zł. Kilkadziesiąt innych osób również je otrzymało.
Co obrotniejsi kandydaci elektorat werbują sobie po otmuchowskich wioskach, gdzie nikomu się nie przelewa, a za worek drewnianych klocków i ziemniaki ludzie skłonni są duszę diabłu zaprzedać.
- W Maciejowicach pudło szklanek przywieźli, oranżadę, lód, śliwki, sałatek nastawiali i tak świętowali - opowiada pani Jadzia. - Cieszyli się, że taki przystojny, wykształcony i że do nich przyjechał.
Na prośbę bohaterów artykułu niektóre imiona zostały zmienione.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?