Pacjenci będą musieli dopłacać do leczenia

Redakcja
Marian Sułkowski z Opola: – Wiele przeszedłem, przepracowałem tyle lat, uczciwie płaciłem składki. Ale nie sądziłem, że czegoś takiego doczekam. Dlaczego mam za leczenie dopłacać, skoro państwo tyle pieniędzy ode mnie wyciągnęło...
Marian Sułkowski z Opola: – Wiele przeszedłem, przepracowałem tyle lat, uczciwie płaciłem składki. Ale nie sądziłem, że czegoś takiego doczekam. Dlaczego mam za leczenie dopłacać, skoro państwo tyle pieniędzy ode mnie wyciągnęło...
Za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu mamy płacić 7-10 zł, u specjalisty 20-30 zł, doba w szpitalu ma kosztować 10 zł. To propozycje środowiska medycznego.

Niesłychane, to nie do przyjęcia, że też musiałem doczekać takich czasów! - oburza się Marian Sułkowski, 90-letni mieszkaniec Opola, którego spotykamy przed NZOZ "Centrum". - Przez tyle lat płaciłem na ZUS, cały czas ściągają ze mnie składkę zdrowotną, więc gdzie te pieniądze poszły? Dlaczego mam do leczenia dopłacać? Ostatnio odnowiły mi się wrzody, chciałem się dostać do gastrologa, a tam kolejka długa na dwa miesiące. Prywatnie do lekarza nie pójdę, bo mnie nie stać. Tak samo jak na dopłaty do leczenia.

- Ja przeszedłem dwa udary, muszę odwiedzać lekarza nawet dwa razy w miesiącu - żali się Franciszek Kilar, też emeryt. - Jeśli darmowe leczenie ograniczą, to pora umierać. Ludzie ubożeją, oszczędzają na jedzeniu, nie mają za co wykupić leków, a tu taką niespodziankę nam szykują...

Ministerstwo Zdrowia właśnie ogłosiło, że pracuje nad odchudzeniem tzw. koszyka bezpłatnych usług medycznych. Musi się śpieszyć z jego opracowaniem, bo 30 grudnia tego roku wygasa ważność aktualnego rozporządzenia o darmowym leczeniu.

Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann wczoraj oznajmił, że rozpoczęły się już konsultacje z różnymi środowiskami i z ekspertami ds. medycznych, co na liście zostawić, a co z niej wykreślić.

- Już najwyższy czas na zmiany, bo w koszyku powinno się znaleźć tylko to, co pacjentowi faktycznie przysługuje za darmo, tymczasem dziś to jest zwykły spis procedur medycznych, lista życzeń nie do spełnienia - uważa dr Jerzy Jakubiszyn, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu. - Koszyk powinien być bardziej urealniony. To pierwszy krok do tego, żeby wprowadzić w Polsce dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne.

Według lekarzy w szpitalach brakuje pieniędzy na leczenie, dlatego wydłużają się kolejki na zabiegi. Tymczasem płace stanowią 60-80 proc. szpitalnych budżetów.

Chcesz być leczony, musisz się dołożyć

Pacjenci muszą się pogodzić z faktem, że niektóre badania i zabiegi przestaną być wkrótce bezpłatne.

W Czechach pacjent płaci 30 koron za pierwszą wizytę w kwartale u swojego lekarza i 60 koron za dobę pobytu w szpitalu. U naszego południowego sąsiada reforma przeszła, ale rządząca partia, która ją wprowadziła, przegrała w następnych wyborach.

W Polsce swego czasu już próbowano wprowadzić dopłaty do leczenia. Pacjent miał płacić 5 zł za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu. Pomysł jednak ze względów politycznych nie przeszedł.

- Mimo wszystko trzeba skończyć z fikcją. Policzyć pieniądze na zdrowie, jeszcze raz wycenić procedury medyczne i jasno powiedzieć, co się mieści w koszyku, a co nie - twierdzi dr Adam Tomczyk, lekarz rodzinny z NZOZ "Medica" w Leśnicy, szef Porozumienia Zielonogórskiego na Opolszczyznę. - Naobiecywało się ludziom, że mają wszystko za darmo, a życie to zweryfikowało. Co z tego, że kieruję pacjenta do kardiologa na konsultację, skoro ma on czekać w kolejce aż 7 miesięcy. Jak mam go dalej prowadzić?

Żaden z pytanych przez nas lekarzy nie chciał jednak powiedzieć pod nazwiskiem, ile miałyby wynieść dopłaty.
Nieoficjalnie propozycje są takie: dopłata do wizyty u lekarza pierwszego kontaktu powinna wynosić 7-10 zł, u specjalisty - 20- 30 zł. Miałyby także zostać zniesione refundacje sanatoriów. Płatne byłyby też niektóre badania i zabiegi. Bezpłatne zaś nadal byłoby lecznictwo onkologiczne, opieka nad kobietami w ciąży i małymi dziećmi.

- Ministerstwo Zdrowia na żadne dopłaty raczej się nie odważy - prorokuje tymczasem Piotr Piotrowski, szef "Porozumienia 1 czerwca", reprezentującego pacjentów. - Dąży natomiast do wprowadzenia za wszelką cenę dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. My ich nie popieramy, bo większości Polaków nie będzie stać na opłacenie dodatkowej składki. Obawiamy się też zbytniego nacisku firm ubezpieczeniowych przy ustalaniu nowego koszyka.
Zdaniem "porozumienia" pieniądze z dodatkowych składek posłużą jedynie zatkaniu dziury w budżecie. A kolejki do specjalistów i zabiegów jak były, tak będą. - W 2012 centrali NFZ zabrakło prawie 2 mld zł, braki uzupełniono dzięki oszczędnościom na refundacji leków - dodaje Piotr Piotrowski. - W 2013 może się to nie udać, więc Ministerstwo Zdrowia szuka na siłę pieniędzy.

NFZ o dopłatach na leczenie mówić nie chce. - Decyzja należy do Ministerstwa Zdrowia, my się dostosujemy - ucina Andrzej Troszyński, rzecznik warszawskiej centrali NFZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska