W bardzo ważnej kategorii, jaką jest jakość konsumencka opieki zdrowotnej, Opolszczyzna zajmuje 7. miejsce. Liderem jest województwo zachodniopomorskie, a wyprzedzają nas też np. województwa: podlaskie, lubelskie, podkarpackie, czy warmińsko-mazurskie.
Indeks Sprawności Ochrony Zdrowia 2015 (bo ukazał się w tym roku, a ocenia poprzedni, stąd ta data), przygotowała firma doradcza PwC, która opierała się na wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia. W przypadku tej kategorii wzięła pod uwagę m.in. ocenę satysfakcji pacjenta, czas oczekiwania na poradę w przychodni i na hospitalizację oraz dostępność geograficzną danej usługi.
- Przyznaję, że zajęcie przez nas siódmego miejsca jest niepokojące, bo w poprzednim rankingu, dotyczącym 2013 roku, zajęliśmy w tej samej kategorii pierwsze miejsce - podkreśla Roman Kolek, wicemarszałek województwa. - Dyplom wisi w moim gabinecie i teraz będzie nam przypominać, że z pozycji lidera spadliśmy do grupy przeciętniaków. Oznacza to, że Opolanie coraz gorzej oceniają dostęp do służby zdrowia, co nasz NFZ powinien wziąć sobie do serca.
To nic nowego, że Opolanie narzekają na coraz dłuższe kolejki do specjalistów. Coraz częściej dochodzi jednak do sytuacji, że chory nie może się dostać w dniu zgłoszenia nawet do lekarza POZ. I jest to kolejny powód do frustracji, co znalazło odzwierciedlenie w rankingu.
- Z tego, co mi wiadomo, to w innych województwach już od kilku lat obowiązują zapisy z wyprzedzeniem do lekarzy POZ - mówi Marek Staszewski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Tam już się z tym pogodzili. Tymczasem Opolanie przyzwyczaili się do pewnego standardu, wiedzieli, że jeśli muszą czekać na przykład 2 lata do endokrynologa, to przynajmniej mogą liczyć na swojego lekarza POZ. Tymczasem i to się skończyło...
Pogorszenie w dostępie do ochrony zdrowia nie wzięło się jednak znikąd.
- Po pierwsze, pieniędzy jest mniej, bo na Opolszczyźnie ubyło płatników składek zdrowotnych - podkreśla Marek Staszewski. - W 1999 r. było nas ponad milion, a teraz jest 830 tysięcy. Po drugie, brakuje specjalistów. Od zaraz przyjąłbym endokrynologów i gastroenterolgów, żeby skrócić kolejki do poradni specjalistycznych, ale ich nie ma.
Podobnie jest z dermatologami. W tym przypadku lekarze robią specjalizację z tej dziedziny, po czym otwierają prywatne gabinety i nastawiają się na medycynę estetyczną. Chciałem przyjąć dermatologa do pracy w szpitalu, ale żaden nie chciał przyjść.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?