Bogdan Iwanow z Kluczborka trafił na kluczborską chirurgię 21 lipca, na wycięcie tłuszczaka, 5-centymetrowego guza.
- To nie jest poważny zabieg, po czterech dniach miałem być w domu - mówi Bogdan Iwanow, 63-letni mieszkaniec z Kluczborka. - Wypisano mnie, tylko że po 10 dniach byłem z powrotem, z krwiakiem i gronkowcem, o którym nikt mi nawet nie powiedział.
W szpitalu jest już czwarty raz od zabiegu. Rana operacyjna ropieje, ponieważ jest zarażona gronkowcem.
Bogdan Iwanow i jego żona twierdzą, że bakterią zarażono go w szpitalu, a do tego nie poinformowano go o zarażeniu, za to wypisano do domu.
- Teraz nie zabiorę męża ze szpitala, dopóki nie dostanę na piśmie, że wyleczono go z gronkowca - mówi Zdzisława Iwanow, żona chorego.
Kluczborski szpital nie zgadza się tymi zarzutami.
- Przede wszystkim pacjent nie zaraził się gronkowcem u nas, badanie laboratoryjne wykazało, że jest to zakażenie pozaszpitalne - podkreśla Violetta Wilk, wicedyrektorka szpitala powiatowego. - Każdy człowiek może być nosicielem bakterii gronkowca. Pacjent zaraził się prawdopodobnie w domu, przez złą higienę rany pooperacyjnej.
Po tym, jak zwróciliśmy się do kluczborskiego szpitala o wyjaśnienie tej sprawy, dyrekcja przeprowadziła wewnętrzną kontrolę.
Jakie są jej wyniki - czytaj w piątek (25 września) w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opolskiej" lub kup e-wydanie NTO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?