Pakt z diabłem, czyli po złej stronie mocy

Ilustracja z książki "Pakt Ribbentrop-Beck, czyli
Nabożeństwo żałobne za duszę marszałka Józefa Piłsudskiego. Berlin, 13 maja 1935 roku. Według relacji Poli Negri "Hitler był wyraźnie poruszony”.
Nabożeństwo żałobne za duszę marszałka Józefa Piłsudskiego. Berlin, 13 maja 1935 roku. Według relacji Poli Negri "Hitler był wyraźnie poruszony”. Ilustracja z książki "Pakt Ribbentrop-Beck, czyli
Rozmowa z Piotrem Zychowiczem, autorem książki "Pakt Ribbentrop-Beck, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki".

- "Hitler, przyjaciel Polaków" - tak brzmi tytuł jednego z rozdziałów pana kontrowersyjnej książki. To jednak przesada.
- Takie stwierdzenie dla wielu może być szokujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę ogrom zbrodni i cierpień, jakie podczas II wojny światowej zgotował nam ten człowiek. Ale na przełomie 1938 i 1939 roku Adolf Hitler nie myślał o Polakach jako o podludziach. Byliśmy mu potrzebni jako sojusznicy. Znienawidził nas wiosną 1939 roku, gdy odrzuciliśmy propozycję ścisłej współpracy. To przecież Hitler mawiał "dajcie mi polską piechotę, a zdobędę cały świat". Wódz Trzeciej Rzeszy był pod takim wrażeniem dokonań i samej postaci Józefa Piłsudskiego, że gdy nasz marszałek zmarł, urządził ku jego czci specjalną mszę żałobną w Berlinie. To są fakty, o których w naszych szkołach się raczej nie uczy.

- Mnie uczono, że Polska nie miała innego wyjścia jak wojna z III Rzeszą. Że po to zawarliśmy sojusze z Francją czy Wielką Brytanią, aby mieć jakiekolwiek szanse w tym nieuchronnym starciu z totalitarnym gigantem. Przegraliśmy, bo mieliśmy słabą armię i zawiedli sojusznicy.
- Sojusznicy nawet nie myśleli o tym, aby wypełnić swoje zobowiązania. Zdradzili nas z pełną premedytacją, a wręcz rzucili na pożarcie Hitlerowi. Zdawali sobie doskonale sprawę, że III Rzesza szykuje się do wojny i jest niczym wulkan, który w pewnym momencie musi wybuchnąć. Nie byli gotowi do wojny, więc uznali, że lepiej będzie, aby Hitler najpierw uderzył na nas. Wiedzieli dobrze o propozycji dla Polski, którą w nadchodzącej wojnie Niemcy widziały po swojej stronie. Gdybyśmy przyłączyli się do Hitlera, ten najpierw samodzielnie uderzyłby na Francję i inne kraje na zachodzie, bo taki miał pierwotnie plan, a potem pomaszerował na Sowietów wspólnie z nami. Wówczas miałby dużo większe szanse na zwycięstwo w kampanii rosyjskiej. Polskie bitne dywizje mogły być decydującym argumentem w wojnie z mocarstwem Stalina.

- Profesor Andrzej Nowak, uznany sowietolog, ocenia jednak, że takie stawianie sprawy jest szkodliwe, a pana książkę, tu cytuję, "napisano na zamówienie m.in. propagandystów rosyjskich, którzy chcą pokazać, że Polska chciała iść z Hitlerem i wymordować Żydów". W ocenie profesora tak naprawdę Niemcy mieli dla nas "rolę pastuchów krów na Uralu".
- Książki nie pisałem na czyjeś zamówienie, ale aby wywołać dyskusję i przypomnieć pewne fakty, o których z jakiejś przyczyny do tej pory nie rozmawiano publicznie. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że w świetle tego, co wcześniej napisali inni historycy, a także na podstawie dokumentów, do których dotarłem, sojusz II Rzeczypospolitej i III Rzeszy był możliwy i rozważany. Co więcej, gdyby do niego doszło, cała historia Polski mogła potoczyć się zupełnie inaczej, korzystniej dla nas. Przypomnę, że II wojna światowa była niespotykaną w dziejach Polski katastrofą. Straciliśmy miliony obywateli różnych narodowości. Mogło ich zginąć znacznie mniej, gdyby w 1939 roku dokonano innego wyboru.

- A o Żydach pan pomyślał? Ilu by ich zginęło? Wojna po stronie Hitlera oznaczała przyzwolenie na Holokaust, wzięcie na siebie wielkiego brzemienia współwiny.
- Mnie też ta kwestia zastanawiała. Dlatego podczas pisania książki pojechałem do Izraela. Rozmawiałem tam z Martinem van Creveldem, słynnym izraelskim historykiem. I to on powiedział, że "paradoks historii polega na tym, że Żydzie mieli o wiele większe szanse na przeżycie w krajach sprzymierzonych z Niemcami niż w krajach, które z Niemcami walczyły i dostały się pod ich okupację". Z kolei Timothy Snyder pisał natomiast: "dla Żyda, który w czasie wojny mieszkał na obszarze, na którym struktury państwa zostały zniszczone, szanse wynosiły 1 do 20. Z kolei tam, gdzie państwo przetrwało, wynosiły 1 do 2". Takie są fakty, gdy porówna się liczby ofiary Holokaustu w rozbiciu na kraj pochodzenia. Pewnie można sobie wyobrazić, że Hitler naciskałby na nas w kwestii Żydów, żądał ich wydania, ale warto tu przypomnieć choćby losy tych zamieszkujących Bułgarię. Władze tego państwa - które bardzo długo było sojusznikiem Niemiec - odmówiły ich wydania i Hitler machnął na ten fakt ręką. Utrzymanie dobrych stosunków z sojusznikiem było dla niego ważniejsze niż rozwiązanie "kwestii żydowskiej".

- Pan zakłada, że ścisłe porozumienie polsko-niemieckie było możliwe. Na jakiej podstawie? Czytałem wiele polskich gazet z lat 30. i trudno w nich znaleźć ślady sympatii do III Rzeszy. Pana krytycy podkreślają, że podpisanie tytułowego paktu Ribbentrop-Beck było nie do skonsumowania przez opinię publiczną. W Polsce pojawiłyby się demonstracje, rozruchy, a ówczesny rząd by upadł.
- Proszę jednak pamiętać, że II Rzeczpospolita była dyktaturą, która radziła sobie z protestami społecznymi. Po drugie szczegóły porozumienia polsko-niemieckiego mogły być tajne bardzo długo, podobnie jak tajne były załączniki paktu niemiecko-radzieckiego Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku. Warto podkreślić, że nieprzypadkowo został on podpisany dopiero po tym, jak Polska związała się z Anglią. I tu pewna ciekawostka. Gdy Hitler dowiedział się, że odrzuciliśmy jego ofertę, wpadł w szał. Krzyczał, że "uwarzy nam diabelski koktajl". Niestety spełnił swoją groźbę.

Sylwetka

Sylwetka

Piotr Zychowicz jest publicystą historycznym. Pisze o drugiej wojnie światowej, zbrodniach bolszewizmu i geopolityce europejskiej XX wieku. W swojej koncepcji nawiązuje do idei Józefa Mackiewicza, Władysława Studnickiego, Stanisława Cata-Mackiewicza oraz Adolfa Bocheńskiego. Opowiada się za prowadzeniem realpolitik i zajmuje krytyczne stanowisko wobec polskich przywódców z lat 1939-1945. Operację "Burza" i decyzję o wywołaniu powstania warszawskiego uważa za błędy. Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Jest dziennikarzem "Rzeczpospolitej" i tygodnika "Uważam Rze", a także jednym z inicjatorów akcji "przeciwko polskim obozom" zorganizowanej w 2005 roku przez
dziennik "Rzeczpospolita".

- Przyjmijmy zatem, że Józef Beck - polski minister spraw zagranicznych - podpisuje pakt z diabłem. Rozumiem, że to skutkuje wojną niemiecko-francuską, a potem kolejną kampanią na wschodzie, którą Hitler, m.in. dzięki nam, wygrywa. Znika ZSRS (Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich), a my wspólnie zagospodarowujemy tereny na wschodzie. Co potem?
- Jeden z wariantów, który opisuję, zakłada, że wojna trwa dalej i prędzej czy później III Rzesza ją przegrywa. My dzięki taktycznemu sojuszowi nie jesteśmy narażeni na katastrofę, jaką były dwie okupacje: niemiecka i sowiecka. Gdy Niemcy są już osłabieni długotrwałą wojną, sami ich atakujemy i przechodzimy na stronę aliantów, gdy ci lądują na zachodzie Europy. Nie jest to scenariusz nieprawdopodobny, zważywszy na to, że taką zmianę sojuszy wykonali Włosi, Finowie czy Rumuni i dziś nikt już nie wypomina tym nacjom sojuszu z Hitlerem. W tych państwach kierowano się chłodnym pragmatyzmem. U nas, choć mamy fatalne położenie geograficzne pomiędzy dwoma mocarstwami, woleliśmy się kierować honorem.

- Rumuni na tym dobrze nie wyszli, a Finowie nie mieli wyjścia, bo Rosjanie zaatakowali ich pierwsi. Mówimy o jednym ze scenariuszy, ale nasza historia w obozie nazistowskim mogłaby się dla nas potoczyć dużo gorzej. Mogliśmy stracić kresy i nie zyskać "ziem odzyskanych". I co wówczas?
- W książce piszę o kilku możliwych wariantach wydarzeń po 1939 roku, ale żaden nie powoduje takich zniszczeń i strat jak wojna na dwa fronty, którą musieliśmy stoczyć. Gdyby Józef Beck zachował się inaczej, nie popełnił tylu błędów, nie byłoby Katynia czy zniszczenia Warszawy podczas powstania warszawskiego. Największe pretensje do Becka mam nie za to, że chciał się bić z Niemcami, bo to oczywiście trzeba było zrobić, ale za decyzję o wojnie w nieodpowiednim momencie. Zlekceważył Hitlera, o którym mówił "ten kapral". Co gorsza, nie docenił zagrożenia ze wschodu i nie brał na poważnie tego, że ZSRS dokończy dzieła zniszczenia atakiem z 17 września.

- Minister Beck był bliskim współpracownikiem marszałka Józefa Piłsudskiego, a po jego śmierci samodzielnie prowadził politykę zagraniczną Polski. W książce to właśnie ministra oskarża pan o taktykę, która spowodowała przegranie wojny. Może jednak - a tak uważają obrońcy Becka - nie mógł wszystkiego przewidzieć i dlatego przegrał.
- Przegrał, bo nie przejrzał cynicznej gry aliantów i co ważne - zapomniał o naukach marszałka, który główne zagrożenie dla Polski widział jednak na wschodzie. Co więcej, Józef Piłsudski zawsze powtarzał swoim generałom, że nie będzie ich uczył wojny na dwa fronty, bo to się skończy katastrofą i śmiercią z szablą w dłoni na placu Saskim w Warszawie w obronie honoru. Marszałek przestrzegał też przed wchodzeniem Polski do wojny jako pierwszy kraj oraz przed toczeniem działań wojennych na swoim terytorium. Wszystkie te zasady złamano. Woleliśmy zamiast gorzkiego, ale czasowego sojuszu z Hitlerem postawić na daleką Francję i Anglię, co się dla nas źle skończyło.

- Czytając książkę, miałem wrażenie, że ona nie jest tylko o historii Polski. Myślę, że celowo pokazuje pan wojenne wybory np. USA czy Brytyjczyków, którym dziś nikt sojuszu z totalitarnym reżimem Stalina nie wypomina.
- Brytyjczycy i Amerykanie mocno zacisnęli zęby i związali się ze Stalinem, bo wiedzieli, że ten "brudny sojusz" leży w ich interesie i pozwoli oszczędzić wiele krwi ich obywatelom. Pokazali nam, że polityka międzynarodowa to brutalna walka o własne interesy, w której nie ma miejsca na moralność, a tym bardziej honor, na który minister Beck powoływał się w swoim historycznym przemówieniu. Zachodnie nacje nie kierują się emocjami w polityce międzynarodowej, ale chłodną, wręcz brutalną kalkulacją i lepiej na tym wychodzą. Powinniśmy się tego od nich nauczyć, a nie celebrować swoje przegrane, pośród których tą największą była dla nas II wojna światowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska