Palenie zabronione. Uwaga na nowe przepisy

fot. Daniel Polak
Bartosz Żurek z Kędzierzyna-Koźla uważa, że zakaz jest zupełnie niepotrzebny. - Jesteśmy dorosłymi ludźmi i  państwo nie powinno ingerować w to, gdzie palimy - tłumaczy.
Bartosz Żurek z Kędzierzyna-Koźla uważa, że zakaz jest zupełnie niepotrzebny. - Jesteśmy dorosłymi ludźmi i państwo nie powinno ingerować w to, gdzie palimy - tłumaczy. fot. Daniel Polak
W poniedziałek wchodzi w życie zakaz palenia w miejscach publicznych. Właściciele pubów i restauracji już liczą straty, a lekarze przypominają, że rocznie na raka płuc umiera 20 tysięcy Polaków.

Jerzy Będkowski z Kędzierzyna-Koźla przyznaje, że lubi sobie zapalić. - Palenie jest elementem naszej kultury i o ile rozumiem potrzebę edukacji na temat szkodliwości nikotyny dla zdrowia człowieka, to nie zgadzam się z administracyjnymi zakazami - tłumaczy.

Podobnego zdania są restauratorzy, którzy boją się spadku liczby gości. - Jak klient ma ochotę sobie zapalić, dlaczego mam mu tego zabraniać? - mówi niezadowolona z nowych przepisów Regina Partyka, właścicielka restauracji "El Paso" i pubu "Nowopol" w Kędzierzynie-Koźlu.

Palaczowi, który złamie zakaz, grozi 500-złotowy mandat. Sankcje czekają też właścicieli lokali, jeśli nie wywieszą w widocznym miejscu informacji o zakazie palenia - za takie wykroczenie zapłacą 2000 złotych. Teoretycznie kara może być nałożona także na restauratora, który toleruje palenie w swoim lokalu. Jeśli sam nie potrafi sobie poradzić z wyproszeniem takich gości, w myśl nowych przepisów, powinien wezwać policję albo straż miejską.

- Pokaż mi pan człowieka, który będzie "kapował" na swojego klienta - ironizuje oburzony zakazem właściciel jednego z opolskich pubów. - W praktyce będzie to wyglądało tak, że ludzie dalej będą palić, a restauratorzy przymykać na to oko.
Zadowoleni z nowych przepisów są za to niepalący, często tzw. bierni palacze. - Zawsze gdy wracam z baru muszę wyprać wszystkie swoje ubrania, bo tak śmierdzą dymem papierosowym. Cieszę się, że teraz się to zmieni - mówi Michał Dylak ze Strzelec Opolskich.

Restrykcyjne przepisy dotyczą nie tylko restauracji i pubów, ale szpitali i wszystkich zakładów pracy. W dużych firmach najczęściej są wyznaczone palarnie.

- A w małych nikt nie będzie ich organizował, tylko po staremu pracownik-palacz wyjdzie na dymka na zwenątrz - mówi Tadeusz Brodka, właściciel sklepu spożywczego z Kędzierzyna-Koźla (który wyliczył, że zorganizowanie palarni kosztowałoby go 20 tys. złotych).

Koordynatorzy ogólnopolskiego programu Stop18, działającego na rzecz ograniczenia dostępu nieletnich do wyrobów tytoniowych, uważają, że nowelizacja tzw. ustawy tytoniowej to krok w dobrym kierunku i także szansa na poprawę przestrzegania zakazu sprzedaży papierosów dzieciom.

- Według naszych najnowszych badań w Polsce 63 proc. handlujących sprzedałoby papierosy osobie niepełnoletniej - podkreśla Michał Pełczyński z biura prasowego programu Stop18.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska