Palić trzeba umieć. A my w piecach palimy byle jak, byle czym, nie patrząc na bezpieczeństwo

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Fot. archiwum
W kominie gromadzi się mnóstwo zanieczyszczeń, a jeden pożar sadzy sprawia, że pali się właściwie cała tablica Mendelejewa - mówi Waldemar Drożdżol, prezes Korporacji Kominiarzy Polskich.

Sezon grzewczy dobiega końca, ale praktycznie nie ma dnia, by strażacy nie interweniowali z powodu palącej się sadzy w kominie. Wbrew pozorom sprawa jest poważna.

Taki pożar błyskawicznie może objąć budynek, ale to tylko jeden z możliwych scenariuszy. Konsekwencją może też być zaczopowanie komina. Gazy nie są odprowadzane, gromadzą się w kominie, co grozi eksplozją, porównywalną do wybuchu butli z gazem. Wszystko zależy od tego, w którym miejscu nastąpiło zaczopowanie. Jeśli będziemy mieli szczęście, to skończy się na generalnym remoncie mieszkania. Ale mogą to być też ciężkie poparzenia, a nawet śmierć.

Te najbardziej dramatyczne przypadki na szczęście zdarzają się rzadko.

Miewaliśmy na Opolszczyźnie takie zdarzenia. Jedno zapamiętałem szczególnie. Była tam ofiara śmiertelna, a drugiego poszkodowanego pod swój dach przyjął sąsiad. Tydzień później u niego doszło do podobnego wypadku. Tym razem skończyło się na poważnych poparzeniach.

Ten sezon na szczęście obył się bez takich tragedii, ale pożarów sadzy jest mnóstwo. Skąd taka plaga?

Powody są dwa: po pierwsze słabej jakości węgiel, a po drugie zaniedbania ludzi. Węgiel, który w tej chwili jest sprzedawany w wielu składach, kiedyś trafiał wyłącznie do elektrowni, gdzie jest wyższa temperatura spalania. Dziś mamy wolny rynek, ludzie chcą kupować tanio i składy wychodzą im naprzeciw. Takiego węgla w przydomowym piecu nie spalimy prawidłowo, więc w kominie zostaje więcej sadzy, która może się zapalić. Groźne jest też palenie mokrym drewnem.

Węgiel to jedno, ale niebezpieczne zdarzenia czasami prowokujemy sami...

Szczególnie trudna do usunięcia jest tzw. sadza smolista. Niedrożny komin sprawia, że dym wydobywa się na mieszkanie i pojawia się kłopot. Niektórzy, aby się go pozbyć, celowo prowokują pożar sadzy, na przykład wrzucając do pieca lub komina szmatę nasączoną ropą. Oszczędzają w ten sposób 20 złotych, ale nie zdają sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje.

Pożar lub wybuch to jedno, ale konsekwencją jest też zanieczyszczenie środowiska, które wraca później na przykład w postaci nowotworów.

W kominie gromadzi się mnóstwo zanieczyszczeń, a jeden pożar sadzy sprawia, że pali się właściwie cała tablica Mendelejewa. Powstające przy tej okazji zanieczyszczenie jest porównywalne do 300 palenisk. A my później to wdychamy.

Jak często powinniśmy wzywać kominiarza?

Przepisy mówią o tym, że raz w roku należy wykonać przegląd kominiarski i cztery razy w roku wyczyścić przewody kominowe. Wiele osób o tym nie wie, ale jeśli tego nie zrobimy, w razie pożaru ubezpieczyciel może odmówić nam wypłaty odszkodowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska