10-letnia Zoja trafiła do opolskiego schroniska na początku tygodnia. Jej pani dziś wyjeżdża do pracy za granicę. Suczki zabrać nie może. - Kobieta, oddając ją, płakała jak bóbr. Widać było, że wiele ją ta decyzja kosztuje - opowiada Dorota Skupińska, kierowniczka Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Opolu.
Właścicielka suczki przez miesiąc próbowała znaleźć dla niej dobry dom. Rozwiesiła ogłoszenia, rozpytywała znajomych, ale Zoi nikt nie chciał. - Ludzie wolą młodsze zwierzęta, dlatego dla niej jedyną szansą było schronisko - przyznaje pani kierownik.
Zoja jest zdezorientowana. Tęskni za swoją panią i pewnie ciągle wierzy, że ona jednak po nią wróci. Podobnie jak 9-letnia Bela, której pan również wyjechał na saksy. - Właściciel deklaruje, że bardzo chciałby ją odzyskać. Jeśli Bela nie znajdzie do jego powrotu nowego pana, będzie mógł ją adoptować. Ale pewności nie ma - mówi Dorota Skupińska.
Sezon na pracę za granicą rozkręca się w maju i to widać w statystykach schroniska. W maju do opolskiego przytuliska trafiły cztery psy, których właściciele wyjeżdżali za chlebem. W czerwcu było takich przypadków pięć, a w lipcu, choć miesiąc dopiero się zaczął, aż sześć.
- Jeśli właściciel wcześniej powie nam o swoim planach, pomagamy znaleźć nowy dom dla jego pupila i często to się udaje - mówi Andrzej Jakubiszak, kierownik schroniska w podnyskiej Konradowej. - Schronisko to ostateczność, bo pies bardzo taki pobyt przeżywa.
Teoretycznie właściciele mogliby oddać pupila do psiego hotelu. Problem w tym, że taka usługa kosztuje. - Zostawiając go u nas na dwa miesiące musiałby zapłacić z góry 600 złotych. Dla osoby, która wyjeżdża za chlebem często to nieosiągalna kwota - mówi kierownik opolskiego schroniska.
Rozwiązaniem mogłyby być prywatne hotele dla zwierząt. Podobnych ofert na popularnym portalu z ogłoszeniami nie brakuje. Problem polega jednak na tym, że tu stawka jest jeszcze wyższa niż w schronisku. - Na szczęście jest coraz więcej hoteli i pensjonatów, które przyjmują turystów z czworonogami - mówi Andrzej Jakubiszak. - Może dlatego w ostatnich latach mniej osób pozbywa się zwierząt jadąc na wakacje.
W sumie w schronisku w Opolu przebywa w tej chwili 105 psów. Ogromnym problemem są też kocięta, których przybywa w tempie lawinowym.
- Na początku czerwca było ich 60, a teraz już 110, czyli niemal dwa razy tyle - wylicza Dorota Skupińska. - Ludzie nie sterylizują kotek, bo błędnie uważają, że to dla nich krzywda. Efekt jest taki, że gdy pojawią się młode, przynoszą je do nas, twierdząc, że znaleźli maluchy w środku miasta. To błędne koło, bo taka niewysterylizowana kocia mama za kilka miesięcy znowu będzie miała młode.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?