Pan płaci, my straszymy

Krzysztof ZYZIK Zbigniew GÓRNIAK
Teresa S. tłumaczy Zbigniewowi Górniakowi: - My nie chcemy pana znać ani ten klient nie będzie o nas wiedział.
Teresa S. tłumaczy Zbigniewowi Górniakowi: - My nie chcemy pana znać ani ten klient nie będzie o nas wiedział.
W kopercie było 500 złotych i numer telefonu komórkowego do Wojciecha Potockiego, naczelnego "NTO". Jeszcze tego wieczoru "Tajemniczy Pająk" miał przystąpić do roboty...

Ogłoszenia ukazały się w "Top Reklamie", bezpłatnym tygodniku regionalnym. "Secret Spider Agency skutecznie obrzydzi życie Twojemu wrogowi. Zapewniona anonimowość zleceniodawcy i pełna dyskrecja" - dalej telefon komórkowy (na kartę).
Obok drugie, z takim samym telefonem:
"Masz problem z nieuczciwą konkurencją, z osobistym wrogiem, z przemocą w rodzinie, boisz się kogoś? Zadzwoń!"

- To jakaś granda, to się w głowie nie mieści - stwierdził Edward Kuczer, szef licencjonowanej agencji ochrony "Gwarant". - To jawne przyznanie się do zamiaru popełnienia przestępstwa. Tą firmą powinna się natychmiast zająć policja (Kuczer, były glina, jeszcze niedawno był szefem sekcji zabójstw).
Policji nie zainteresowały jednak ogłoszenia "Tajemniczego Pająka" (tak nazwa firmy brzmi po polsku).
- Dopóki nikogo nie postraszyli, nie ma znamion przestępstwa - stwierdził Krzysztof Sochacki, rzecznik KMP Opole. - Jak będzie poszkodowany, będzie sprawa.
- Co tak naprawdę robią "Spidery"? - po raz pierwszy zadzwoniliśmy w poniedziałek po południu.

- Przeczytałem ogłoszenie, mam taką prywatną sprawę...
- ...panu ktoś może zaszkodził, jest tak, że zaszkodził? - przerwał kobiecy głos.
- No, zaszkodził, ten człowiek męczy mnie o jakieś odsetki...
- ...no właśnie, my wszystkie takie sprawy załatwiamy. Ktoś tam dokucza komuś, zaleguje z pensjami (kobieta ma problem z literackim polskim), procenty odbiera, wszystko my załatwiamy tutaj. Nas pańskie imię i nazwisko nie interesuje, to jest pełna anonimowość. Nas interesuje ten pan, co chce od pana odsetki. Pan tylko da namiary na niego. Gdzie pracuje, czym jeździ, gdzie mieszka...
- A co mu zrobicie?
- Z początku będziemy do niego wydzwaniać, tam pogróżki takie mu robić, listy wysyłać, a poźniej, to wie pan...
- Nie wiem!
- Jak to nie poskutkuje, to inna metoda jest. My tam krzywdy nikomu nie robimy. Tylko umilamy tak życie, że temu człowiekowi się nie chce żyć.
- Chcecie go najść w domu?
- Taaak.
- A żona i dzieci, będą problemy z tego.
- To w domu nie będziem nachodzić. Jak ma żonę i dzieci, to my nie stosujemy, żeby nachodzić. Po prostu musimy wiedzieć, gdzie on pracuje, o której wraca z pracy, to po prostu będzie tak w drodze.
- Wystraszycie go w drodze z pracy do domu?
- Tak.
- Kim jesteście?
- My się nie ujawniamy.
- My pracujemy tak w ciemno po prostu. Ani pan nas nie widzi, ani my pana nie chcemy znać, ani ten klient nie będzie nas widział. Mamy swoje sposoby. Nie takie jak pan "biznesmeny" mieli kłopoty i to zadziałało.
- Ze mnie jest skromny biznesmen, nie wiem, czy mnie stać na was?
- Pięć tysięcy to będzie pana kosztowało.
- To ja się zastanowię.

Rolę przyszłej telefonicznej ofiary "Tajemniczego Pająka" zaoferował się odgrywać naczelny "NTO".
- Nie będę narażał swoich ludzi - wytłumaczył tę decyzję.
Pieniądze wysłanniczce "Spidera" miał przekazać Zbigniew Górniak, zastępca Potockiego.
- To ostatni moment na taką akcję, bo z narzeczoną planujemy dziecko - zażartował Zbyszek.
Pozostała kwestia dogadania szczegółów kontraktu. Po kilku godzinach dzwonimy ponownie do "Tajemniczego Pająka". Kobieta, najwyraźniej zaskoczona drugim telefonem, niespodziewanie zjeżdża z ceną na 500 złotych. To ma być rata za "pierwszy etap straszenia".

- Jak mam wpłacić te pieniądze? - pytam.
- Wie pan gdzie jest megasam na Chabrach? Pod tym sklepem będę stała. Niech pan wsadzi do koperty pieniądze i wszystkie dane o tym człowieku, co go mamy straszyć. Gdzie on pracuje, jakim samochodem jeździ...
- Jak panią poznam?
- Będę trzymać "Świat Kobiety".
- Pani osobiście będzie straszyć?
- Nie... Ja ino telefony odbieram i takie załatwiam sprawy jak z panem. Przekazuję wiadomości.
- A ten numer auta to po to, żeby mu z samochodem coś zrobić?
- No, tak.
- I mam tylko przekazać pieniążki, czy też byśmy porozmawiali? - No to by my się przeszli, porozmawiali, co by pan chciał wiedzieć, żeby bez telefon nie rozmawiać.
- Nie chcę, żeby pani mnie rozpoznała.
- No to se pan załóż ciemne okulary, czapkę, czy jakie tam co jeszcze. Pan się nie boi, ja jestem ino sekretarka od tych co straszą.
- A kim oni są. Polacy, Ukraińcy?
- To Polacy są, zaufani ludzie.
- Ale pewno karani?
- Nie... Oni są z policji. Takiej po cywilnemu...
Do koperty włożyliśmy 500 złotych. Do tego komórkowy numer Wojciecha Potockiego. Adresu domu, miejsca pracy i namiarów na jego auto nie dawaliśmy - te rzeczy należą do wydawcy, a ten - jak każdy wydawca - nie lubi zbędnych wydatków. A przecież nie mogliśmy przypuszczać, do czego posuną się ludzie "Spidera": masakra karoserii, przebicie opon tylko???

NIE MA PRZESTĘPSTWA
Pytanie do Romana Wawrzynka, rzecznika Prokuratury Okręgowej w Opolu:
- Agencja "Secret Spider" ogłasza się w gazecie, że "obrzydza ludziom życie". W zarejestrowanym na taśmie wywiadzie kobieta z agencji przyznaje, że zajmuje się zastraszaniem ludzi za pieniądze. W prowokacji dziennikarskiej przyjmuje od nas pieniądze, potem dzwoni do wskazanej osoby i grozi spaleniem samochodu. Co pan na to?
- W opisanym przez was przypadku nie zaistniało przestępstwo. W podobnych sprawach stosuje się paragraf dotyczący groźby karalnej (kara do 2 lat więzienia). Z przestępstwem mamy jednak do czynienia wtedy, kiedy istnieje realna obawa spełnienia takiej groźby. Człowiek straszony musi czuć faktyczną obawę, musi być w stanie zagrożenia. W opisanym przez pana wypadku nie widzę jeszcze takiego zagrożenia. Ponadto sam tekst prasowy nie może mieć w tym przypadku charakteru zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Osoba, która czuje się zagrożona, musi sama złożyć zawiadomienie w prokuraturze. W przeciwnym razie prokurator nie może podjąć samodzielnie żadnych kroków w tej sprawie.

Pozostało wymyślić bajkę na Potockiego, ukryć fotoreportera pod megasamem, a samemu nałożyć ciemne okulary, jak sugerowała kobieta z telefonu.
Stała pod głównym wejściem do sklepu równo o czternastej. Drobna blondynka w średnim wieku. W rękach "Świat Kobiety", zdaje się, że aktualny egzemplarz.
Rąsia, rąsia - jak na filmach z Bogusiem i Czarkiem...
Idziemy na spacer. Wyłuszczam kobiecie, dlaczego wywaliłem pięć stów na straszenie Potockiego:
- Pożyczył mi na początku roku trzysta baniek, oddałem mu z lekkim spóźnieniem z procentem. Przytulił niezły grosz z samego procentu, ale się przypiął o lekkie spóźnienie i zaryczał mi sto baniek dodatkowo za karę. Do końca roku mam mu zapłacić. Pomóżcie!
Pani ze zrozumieniem kiwa głową.

- On już da panu spokój.
- My potrafimy nastraszyć - podstawia rozłożony egzemplarz "Świata Kobiety", w którym ląduje nasza koperta.
- Ale kto go będzie straszył?
- Ludzie z policji, mają doświadczenie, pan jest już dziesiątym, któremu pomożemy.
- Ale nie powiecie mu, że to ja go nadałem?
- Absolutnie nie!!! Pełna anonimowość.
- To skąd on będzie wiedział, żeby to akurat mi dać #pokój? On ma więcej dłużników, handluje autami, wie pani, taki trochę niebezpieczny gość.
- Poszpera w swoich czarnych myślach i będzie wiedział. My mamy na to swoje sposoby.
- Ale ja wam daję tylko jego telefon. A jak telefony nie pomogą?
- To da pan namiar na auto, adres i tak dalej.
- To kiedy mogę się spodziewać pierwszych rezultatów.
- To się rozpocznie już dzisiaj, proszę zadzwonić jutro około południa - mówi kobieta i znika miedzy budami na placu przy megasamie. Przez cały czas rozmowy fotoreporter obstrykiwał nas ze swego samochodu.

Niespełna godzinę po spotkaniu tajemnicza blondynka zjawiła się w... "NTO". Nie uderzyła jednak do gabinetu naczelnego, lecz do biura ogłoszeń. Za pieniądze, które przed chwilą dostała od naszej firmy, zleciła kolejne ogłoszenia reklamujące "Tajemniczych Pająków".
Popełniła poważny błąd - na fakturze podała prawdziwe nazwisko i adres (w województwie świętokrzyskim). Aby to zweryfikować, wykonaliśmy serię telefonów, aż trafiliśmy na księdza dziekana Bogusława Żyłę z parafii św. Barbary w Krasnej.
- Teresa S., a znam, oczywiście - powiedział proboszcz, po czym potwierdził adres podany na fakturze i opis jej wyglądu.
- To raczej spokojna kobitka, sprzątała w miejscowej szkole. Na ostatniej kolędzie już jej nie było, podobno wyjechała do Włoch...
Tymczasem nasz wystawiony na odstrzał naczelny cierpliwie czekał na pierwsze oznaki straszenia. Doczekał się o 18.56.
- Czy to pan Wojtek? - w komórce Potockiego zabrzmiał głos blondyny z parafii Krasna.
- Tak, słucham panią - wczuł się w rolę nasz szef.
- Dzwonię z firmy "Spider".
- Tak?
- Jesteśmy poważną firmą.
- Nie rozumiem.
- Palimy samochody.
- O co pani chodzi?
- Już pan wie, o co nam chodzi.
- Nie wiem!
- To niech pan poszuka w swoich czarnych myślach.
- Nie mamy o czym rozmawiać - Potocki odłożył słuchawkę.

Zgonie z umową, nazajutrz oddzwaniamy do Teresy z "Secret Spidera".
- On już się boi - zapewnia kobieta. - On teraz reaguje tylko pod strachem. Pierwsze ostrzeżenie poszło mu w pięty.
- No i co dalej? - niecierpliwimy się.
- Jak to co? Będą rezultaty.
- A jak nie będą?
- My cały czas go nękamy.
- Pani osobiście nęka?
- Nie, robią to fachowcy... - zapewnia blondyna.
- To co mamy teraz robić?
- Pójdzie drugie ostrzeżenie, a potem będzie spokój. Jak nie, to niech pan zadzwoni.
- Te 500 złotych na razie wystarczy?
- Wystarczy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska