Pandemia koronawirusa nie zniknęła. Jesienią czeka nas VI fala. Przyśpieszy ją napływ uchodźców z Ukrainy?

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Wychłodzeni, głodni, zmęczeni i stłoczeni w duże grupy, uchodźcy są szczególnie narażeni na choroby zakaźne, przeciw którym wielu z nich nie zostało zaszczepionych.
Wychłodzeni, głodni, zmęczeni i stłoczeni w duże grupy, uchodźcy są szczególnie narażeni na choroby zakaźne, przeciw którym wielu z nich nie zostało zaszczepionych. Paweł Dubiel / Polska Press
Polska powoli przestaje przejmować się pandemią korowirusa, chociaż w szpitalach covidowych nadal umierają zakażeni pacjenci. Lekarze podkreślają, że koronawirus nie zniknął, tylko przysłoniła go wojna na Ukrainie. Z powodu napływu już blisko 1,5 miliona uchodźców pojawia się także pytanie, jaki będą mieć wpływ na sytuację epidemiologiczną w naszym kraju.

Obecnie odnotowujemy około kilkudziesięciu przypadków zakażeń na całe województwo. Są to bardzo optymistyczne statystyki, biorąc pod uwagę, że były tygodnie, gdy dziennie wykrywano nawet kilka tysięcy nowych zakażeń.

Z powodu małej liczby nowych przypadków odmrażane są szpitale tymczasowe. Szpital powiatowy w Oleśnie powrócił do normalnego trybu działania w zeszłym tygodniu, podobnie jak dwa szpitale resortowe - 116. Szpital Wojskowy i Szpital MSWiA w Opolu, a od czwartku, 10 marca odmrożony został szpital w Głubczycach i w Stobrawskim Centrum Medycznym.

Oznacza to, że w ciągu ostatniego miesiąca baza łóżkowa dla pacjentów zakażonych koronawirusem zmniejszyła się o kilkaset miejsc, a do dyspozycji nadal pozostaje około 600 łóżek.

Podobne decyzje podejmuje rząd, który luzuje, już i tak „luźne” obostrzenia i triumfalnie zapowiada – nie po raz pierwszy – „koniec pandemii”. Zniesiono limity osób w sklepach, restauracjach, miejscach kultury, transporcie, a także podczas spotkań i imprez. Ponownie zostały otwarte dyskoteki i kluby, a jedynym przypomnieniem o trwającej nadal pandemii jest obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach.

Wkrótce szpitale znów zapełnią się chorymi

- Jest lepiej, ale to jeszcze nie powód, aby przestać myśleć o pandemii i uznać, że już nam nie zagraża - mówi dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu.

Jak podkreśla, prawdziwe bezpieczeństwo osiągniemy dopiero przy odporności zbiorowej (czy to na skutek szczepień czy naturalnych zakażeń), której wartość szacuje się na 80 proc. zaszczepionej populacji.

Lekarze nie mają jednak wątpliwości, że malejąca liczba zakażeń jest efektem tymczasowym spowodowanym tym, że infekcje mają charakter sezonowy i najwięcej nowych przypadków odnotowujemy - podobnie jak w przypadku grypy - jesienią i zimą.

- Jesienią szpitale znów niestety zapełnią się pacjentami - uważa dr Błudzin.

W szpitalach nie ma już tłumów

W szpitalu tymczasowym w Opolu hospitalizowanych jest obecnie 60 pacjentów, w tym 11 na intensywnej terapii. Od początku działalności szpitala przyjęto do niego 1800 osób. Bywały dni, gdy wszystkie łóżka były zajęte, a szpital nie mógł przyjmować kolejnych osób.

- Pracy jest znacznie mniej, dlatego dostosowujemy liczbę personelu do aktualnego zapotrzebowania, cały czas będąc w gotowości na ewentualny wzrost zakażeń - wyjaśnia Edyta Hanszke-Lodzińska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, który koordynuje szpital tymczasowy.

Spośród wszystkich pacjentów, którzy trafiają do szpitala, ok. 60 proc. jest niezaszczepionych. A ci zaszczepieni są najczęściej w starszym wieku, z chorobami współistniejącymi, a przebieg ich choroby jest znacznie lżejszy.

Jak podkreśla kierownik szpitala dr Marek Piskozub, pojawienie się wariantu Omikron zmienił się przebieg choroby u pacjentów.

- Osoby młode, bez innych chorób, trafiają do szpitala znaczenie rzadziej, w odróżnieniu od poprzedniej fali, wywołanej wariantem Delta. Obecnie dominują osoby starsze, po 60 r. życia, które wymagają hospitalizacji z powodu innych schorzeń (neurologicznych, kardiologicznych, internistycznych, chirurgicznych czy ortopedycznych). Nierzadko, nawet po uzyskaniu negatywnego wyniku na koronawirusa, wymagają oni przekierowywania na kontynuację leczenia na inne oddziały – wyjaśnia dr Piskozub.

Koronawirus nie zniknął, przysłoniła go tylko wojna na Ukrainie

Codziennie nowych przypadków zakażenia koronawirusem jest w Polsce od 12 do 15 tysięcy, a z powodu COVID-19 umiera od 100 do prawie 300 osób. Na 23 tysiące dostępnych łóżek z powodu COVID-19 zajętych jest około 11 tys., a respiratorów wymaga 600–700 chorych.

- Pandemia nadal trwa, a codziennie umierają ludzie – podkreślają lekarze zrzeszeni w federacji Porozumienie Zielonogórskie.

Federacja zwraca uwagę, że niepokojące jest to, ile dawek szczepionek przeciw COVID-19 trafia do kosza. W Polsce każdego dnia utylizowanych jest ponad 788 tys. dawek.

- Przerażeni tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, zaangażowani w pomoc uciekającym przed bestialską wojną sąsiadom zapomnieliśmy nawet o tym, że już dwa lata zmagamy się z pandemią w Polsce. Bo dokładnie 4 marca 2020 roku zanotowano w Polsce pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem. To już dwa lata! Od roku mamy szczepionki, a mimo to tylko 58 proc. Polaków z tego programu skorzystało – wskazuje Porozumienie Zielonogórskie.

Dla porównania – w Portugalii – to prawie 94 proc., w Hiszpanii – 87 proc., w Niemczech i Grecji ok. 75 proc., na Litwie – 72 proc, a w Czechach – 64. Złe wyniki wyszczepialności są na Ukrainie. Tam pełną dawką zaszczepiło się zaledwie 35 proc. Ukraińców.

Drugim problem są same szczepionki, które mieli do dyspozycji Ukraińcy. Na wschodzie popularnymi preparatami był rosyjski Sputnik oraz chiński Sinovac, które nie zostały dopuszczone przez Europejską Agencję Leków, ponieważ ich skuteczność i bezpieczeństwo było podważane przez epidemiologów.

Ukrainę atakują kolejne wirusy

W listopadzie 2021 Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny poinformował, że sytuacja na Ukrainie dotycząca polio jest niepokojąca. Ryzyko rozprzestrzenienia się choroby na poziomie krajowym na Ukrainie WHO oceniło jako wysokie ze względu na historycznie niski poziom zaszczepienia.

Od 2018 roku Ukraina znajduje się także na drugim miejscu na świecie pod względem liczby przypadków zakażeń wirusem odry. Z kolei według UNICEF wyszczepialność przeciwko odrze, śwince i różyczce wynosi na Ukrainie zaledwie 76 procent, czyli o 20 proc. mniej niż zalecana przez WHO.

To wszystko powoduje, że przyjazd do Polski 1,5 mln uchodźców może wpłynąć na sytuację epidemiologiczną w naszym kraju.

- To sytuacja, z którą musimy sobie poradzić. W pierwszym etapie, w którym znajdujemy się obecnie, przybywają do Polski duże ilości ludzi, którym trzeba w pierwszej kolejności zapewnić dach nad głową, nakarmić, zabezpieczyć ich podstawowe potrzeby. W drugim etapie trzeba się zastanowić, jak szczepić dzieci uchodźców, które będą chodzić do polskich szkół, jak je włączyć w program obowiązkowych szczepień, ale też jak szczepić dorosłych. Niższy poziom zaszczepienia na COVID-19 w Ukrainie to fakt, a my teraz zmagamy się z przeróżnymi trudnościami natury administracyjnej, np. tym, jak uchodźcy bez numeru PESEL, wystawić skierowanie na szczepienie czy recepty – wskazuje farmaceuta Jerzy Przystajko.

W związku z tym, że przez dwa tygodnie Polska powiększyła się o półtora milion obywateli, z których duża część potrzebuje szczepienia, w najbliższych tygodniach czeka nas włączanie ich w polski program szczepień.

- Przy tym ostrzegam przed błędnym rozumowaniem, że nasi goście grożą nam covidem. Wprawdzie poziom wyszczepienia na Ukrainie jest niski, ale w Polsce jest tylko trochę lepiej i dopiero niedawno przekroczyliśmy barierę połowy wyszczepionej populacji. Nawet miliony uchodźców nie są w stanie poważnie zachwiać naszymi wątpliwymi osiągnięciami na polu szczepień. A wyzwanie zwiększania zaszczepienia pozostanie przed nami w podobnej skali jak przed wojną Putina – tłumaczy Przystajko.

Obecnie zaszczepionych i to tylko dwoma dawkami jest nieco ponad 50 proc. mieszkańców Opolszczyzny i jest to jeden z najgorszych wyników w kraju.
Niezmiennie najlepiej radzi sobie Opole, w którym zaszczepiło się 63 proc. mieszkańców, później są Branice – 58 proc., podium zamykają Nysa, Namysłów i Strzelce Opolskie, gdzie zaszczepionych jest 57 proc. populacji. Najgorzej akcja szczepień przebiega w Radłowie, w którym zaszczepionych jest zaledwie 37 proc. mieszkańców oraz w Lasowicach Wielkich i Zębowicach, gdzie dwie dawki szczepionki przyjęło nieco ponad 38 proc. mieszkańców.

Szczepienia dla przyjezdnych to obecnie priorytet

Liczba osób, które uciekają do nas z Ukrainy, systematycznie wzrasta. Eksperci szacują, że w związku z wojną z Ukrainy uciekną 4 miliony ludzi, z czego połowa może trafić do Polski. Ostrzegają też, że eksodus 10 procent z 44-milionowej populacji już staje się znacznym obciążeniem dla polityki zdrowotnej graniczących krajów.

Szczególnie dotyczy to Polski również dlatego, że od 25 lutego osoby, które przekraczają granicę polsko-ukraińską są zwolnione z obowiązku odbywania kwarantanny i okazania negatywnego wyniku testu na COVID-19.
Polski rząd wprowadził jednocześnie możliwość skorzystania z bezpłatnych szczepień przeciw tej chorobie u osób narodowości ukraińskiej. Rekomenduje przy tym, by pełnoletnim osobom przyjezdnym podawano produkt firmy Johnson & Johnson, a więc wygodną szczepionkę jednodawkową.

Zorganizowanie szczepień chroniących przed koronawirusem SARS-CoV-2 nie jest teraz problemem – mamy zapas preparatów, odpowiednią infrastrukturę oraz przepisy. Potrzebne jest jednak zainteresowanie szczepieniami Ukraińców, którzy uciekli do Polski przed wojną. Póki co – zainteresowanie jest niewielkie.

- Dzieci mieszkające na terenie naszego kraju powyżej trzy miesięcy, bez względu na narodowość podlegają obowiązkowi szczepień według aktualnego kalendarza. Nie ma przeciwskazań do ponownego zaszczepienia dziecka w przypadku, gdyby wcześniej ono przyjęło określoną szczepionkę, a nie posiadało dokumentacji medycznej. O rozpoczęciu, kontynuacji lub uzupełnieniu szczepień ochronnych, a także o ich terminach decyduje lekarz – wyjaśnia Małgorzata Gudełajtis, kierownik oddziału higieny dzieci i młodzieży w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu.

Jednocześnie podkreśla, że wskaźnik zaszczepienia dzieci w województwie opolskim jest wysoki, co zapewnia odporność populacyjną w grupie najmłodszych.

- W dalszym ciągu należy pamiętać o terminach obowiązkowych szczepień, gdyż stanowią one o naszym bezpieczeństwie zdrowotnym. Dotychczas nie odnotowano przypadków chorób zakaźnych mogących stanowić zagrożenie dla zdrowia dzieci i młodzieży – wyjaśnia Małgorzata Gudełajtis.

Obecne przepisy nakładają obowiązek szczepień ochronnych dla osób, które przebywają w Polsce dłużej niż trzy miesiące. To jednak za późno, bo osoby z Ukrainy przybywają w złym stanie i mają kontakt w dużą liczbą innych ludzi, zwłaszcza przyjezdnych. Zorganizowanie dla nich ochrony przed chorobami powinno być obecnie priorytetem dla polskiej opieki zdrowotnej.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska