Pani Halina walkę z rakiem wygrała dla dzieci

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Hanna Kochanowska wygrała z chorobą dla wnuków.
Hanna Kochanowska wygrała z chorobą dla wnuków.
Halina Kochanowska zachorowała na nowotwór piersi, mając 32 lata i dwoje małych dzieci na wychowaniu. Kiedy syn zaczynał pierwszą klasę, ona rozpoczynała leczenie. Aby nie stracić pracy, chemioterapię brała w czasie weekendów, a w poniedziałek ruszała do służbowych obowiązków. Walczyła o siebie dla dzieci. One były największą motywacją, by wygrać z chorobą. I wygrała.

- Guzek na piersi wymacałam pod prysznicem. Najpierw stwierdziłam, że coś tam jest. Później, że jednak chyba mi się wydawało. A jeśli rzeczywiście jest, to może samo zniknie – wspomina Halina Kochanowska. – Niestety, cudu nie było, nie zniknęło.

Okazało się, że to nowotwór. Lekarz orzekł, iż należy przeprowadzić całkowitą amputację piersi.

- Byłam załamana w pierwszej chwili. Miałam zaledwie 32 lata. We wrześniu syn zaczynał naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej, a ja rozpoczynałam leczenie. Córka była jeszcze w przedszkolu. Niedługo później mąż wyjechał na trzyletni kontrakt zagranicę. Zostałam sama z chorobą, z agresywnym leczeniem, z dwójką dzieci. Musiałam tak się zorganizować, aby wszystkiemu podołać. To było straszne. Były momenty, że myślałam, iż nie wytrzymam.

Dlatego kiedy kilka miesięcy po pierwszej operacji pani Halina wyczuła guz w drugiej piersi, była pewna, że to koniec. Buntowała się przeciwko losowi i pytała, dlaczego rak dotknął właśnie ją? Martwiła się, kto przygarnie dzieci, kiedy ona umrze. Nie chciała pogodzić się z chorobą i przyznaje, że do dziś się z nią nie pogodziła.

- Obawiałam się, że guz pojawił się w wyniku przerzutów i w panice stanowczo zażądałam profilaktycznej amputacji drugiej piersi – wspomina. – Lekarka uspokajała, że to nic groźnego, że to tylko torbiel. Usuną mi ją dla świętego spokoju, ale mastektomii nie zrobią, bo jest to bezcelowe. Wtedy nie byłam przekonana. Dziś cieszę się, że podjęła taką decyzję.

Kobieta przeszła operacje, naświetlania i chemioterapię. Bała się, że przez absencję w pracy zostanie zwolniona, a na to nie mogła sobie pozwolić. Dlatego umówiła się z lekarzem, że chemioterapię będzie przyjmować w piątki, w sobotę i niedzielę wydobrzeje, by w poniedziałek wrócić do służbowych obowiązków.

- Przez te trzy dni cierpiałam strasznie. Byłam słaba, nie miałam siły nic robić. Leżałam i patrzyłam w sufit albo wymiotowałam. To było okropne. Po chemii czułam się strasznie sponiewierana, zredukowana do fizjologii i cierpienia. Ale w poniedziałek się mobilizowałam i szłam do biura. Pracowałam jako sekretarka, zajmowałam się też kadrami i dokumentacją eksportową. To była mała firma, ale prowadziła duże działania.

W następstwie leczenia włosy pani Halinie nie wypadły, straciła jednak rzęsy, a brwi się mocno przerzedziły.

- Wygląd jest dla kobiety bardzo ważny, więc zmieniająca się tak radykalnie fizyczność mnie dobijała, choć byłam na to przygotowana. Nawet bardziej niż samo leczenie. To był drugi koszmar. Wiadomo, że po utracie piersi też nie było łatwo. Czułam się zdeformowana. Dziś medycyna i pokrewne dziedziny bardzo się rozwinęły. W porównaniu do tego, co było czterdzieści lat temu, teraz jest luksus. Ja po protezę piersi szłam do pana, który robił także… ortopedyczne wkładki do butów. Biustonosze dla Amazonek były brzydkie i siermiężne, jakby pacjentki po mastektomii nie miały prawa do wygody, piękna i kobiecości.

O rehabilitację czy pobyt w sanatorium trzeba było walczyć.

- Z powodu usunięcia węzłów chłonnych miałam obrzęk ręki. Był dokuczliwy, każdy ruch bolał. Kiedy pytałam lekarzy, czy tak ma być i czy nie można coś z tym zrobić, słyszałam, że to nie jest groźna dolegliwość i zamiast narzekać, powinnam się cieszyć, że żyję – opowiada Halina Kochanowska. – Owszem, cieszyłam się, ale to było trudne. Na szczęście mama przez przypadek usłyszała w radiu audycję o ośrodku w Warszawie zajmującym się rehabilitacją kobiet po mastektomii. Dostałam się tam i dowiedziałam, co powinnam robić, aby odzyskać sprawność w ręce. Kupiłam uciskowy rękaw pneumatyczny, który wypychał limfę powodującą obrzęk. Załatwiłam sobie masażystę. A później sama nauczyłam się masować rękę, co stosuję do dziś.

Halina Kochanowska wspomina, że nastawienie otoczenia do osób chorych na nowotwory też było inne niż teraz. Kilkadziesiąt lat temu rak był tematem tabu.

- Pamiętam jak w trakcie leczenia spotkałam znajomą, która spacerowała z małym dzieckiem. Po kilku zdawkowych słowach stwierdziła, że nie może ze mną rozmawiać, bo jestem poważnie chora i nie wiadomo, czy to nie jest zaraźliwe. Zrobiło mi się bardzo przykro. Nie spodziewałam się takich słów, zwłaszcza, że miałam do czynienia z osobą wykształconą, której nie podejrzewałam o taką niewiedzę.

Nasza bohaterka przyznaje, że opowiadanie o nowotworze i zmaganiu z nim było dla niej bardzo trudne.

- Nie mogłam na ten temat mówić z nikim, choć wiadomo, że „takie” wieści szybko się rozchodzą. Zamknęłam się w sobie na wiele lat. Z dziećmi też o tym nie rozmawiałam. Dopiero kiedy zapisałam się do Klubu Amazonek, które o wszystkim otwarcie rozmawiały, przełamałam tę blokadę. Dziś uważam, że trzeba się wygadać, ale tylko komuś zaufanemu, kto nas zrozumie. A między nami, Amazonkami, rozumiemy się w pół słowa.

Pani Halina uważa, że w zdrowieniu pomogły jej motywacja, determinacja i fakt, iż nie dała się chorobie zdominować, nie poświęcała jej każdej myśli.

- Rak nauczył mnie, że nie można się nad sobą rozczulać. Trzeba chorobę przyjmować na chłodno, bez emocji. Robić wszystko, aby wyzdrowieć, oszczędzać się, ale bez przesady. Jak najszybciej brać się za życie, za swoje obowiązki. Najsilniejszym jednak bodźcem był strach o dzieci. Z mężem się rozstaliśmy. Chyba nie udźwignął mojej choroby. W prowadzeniu domu i innych obowiązkach pomagały mi mama, siostra, ciocia i rodzina męża, ale nie dopuszczałam myśli, że córka i syn zostaną zupełnie same, bez rodziców.

Aby nie mieć czasu na zbędne rozmyślania, pani Halina kupiła sobie działkę niedaleko osiedla, na którym mieszka.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska