Pani Maria odważyła się wrócić na Kresy. Dzięki temu po 65 latach odnalazła grób swojego ojca

fot. Tomasz Mirecki
– Bałam się, że mogę nie zdążyć tutaj przyjechać.
– Bałam się, że mogę nie zdążyć tutaj przyjechać. fot. Tomasz Mirecki
Matka pani Marii nigdy nie wrócila do rodzinnej wsi, na Kresy. Bała się wyjazdu na wschód. W końcu córka przełamała strach i postanowiła odnaleźć grób taty. Zna go tylko ze zdjęć.

Krwawa historia

Krwawa historia

W powiecie czortkowskim na terenie dzisiejszej Ukrainy w latach 40. ubiegłego wieku dochodziło do licznych zbrodni dokonanych przez członków OUN-UPA. Materiały źródłowe odnotowują m.in. mord z 6 na 7 lipca 1941, kiedy to banderowcy zamordowali 15 Polaków, mieszkańców wsi Połowce. W styczniu 1944 roku, również w Połowcach, członkowie OUN-UPA z Dżuryna dokonali napadu na plebanię rzymskokatolicką oraz polskie domy i zagrody. 21 stycznia 1944 r. niemieccy funkcjonariusze SS w czasie polowania na zwierzynę leśną natknęli się przypadkowo na trupy wystające spod śniegu i gałęzi. Ciała pomordowanych - dorosłych i dzieci - przysypane były cienką warstwą ziemi i przykryte gałęziami. Z udziałem niemieckiej żandarmerii i policji kryminalnej odkryto i wyjęto z tej świeżej mogiły 26 nagich zwłok, które zostały ułożone na polanie i zidentyfikowane. Stwierdzono urzędowo, że ofiary przed uśmierceniem były rozebrane do naga, męczone i torturowane.

Pani Maria od początku podróży jest cicha, trochę stremowana, wydaje mi się nawet, że lekko zdenerwowana. Na początku nie wiem dlaczego, bo wydaje się, że powinna być raczej podekscytowana podróżą do miejsca gdzie się urodziła, a które zna jedynie z rodzinnych opowieści. Szybko jednak dowiaduję się, że dla pani Marii ta sentymentalna podróż ma zupełnie inny wymiar.

To jej pierwszy wyjazd w życiu za wschodnią granicę. Tak, była tam lata temu. Kiedy jednak miała trzy lata, to było na przełomie lata i jesieni 1945 roku, w ramach ekspatriacji polskiej ludności z terenów Galicji Wschodniej razem z mamą trafiły na Opolszczyznę, do Brzegu. Ojciec pani Marii został na wschodzie na zawsze. Razem z trzynastoma innymi osobami w styczniu 1945 roku został zamordowany przez członków OUN-UPA.

- Mama często wspominała tatę, bo wspominając stawała się silniejsza. Samotna kobieta w nowym, nieznanym świecie. Na pewno nie było łatwo. Zresztą kiedy już byłam nieco starsza, to widziałam i bardzo dobrze pamiętam te każdodniowe trudy. Mama nie wyszła ponownie za mąż. Uważała, że tak należy. Nigdy nie pojechała na wschód. Nigdy nie wybrała się do miejsca, które musiała opuścić.

Nigdy nie zapaliła świeczki na grobie męża. Dlaczego? Strach. Wielki, nieustający strach. Rana z przeszłości nigdy się nie zabliźniła - mówi pani Maria. Dzisiaj mama pani Marii już nie żyje, a córka postanowiła wrócić do miejsca, gdzie zaczęło się jej życie. A przede wszystkim na grób ojca, którego znała jedynie z opowieści i bardzo nielicznych fotografii. Z decyzją nosiła się prawie trzy lata. W końcu jednak zmobilizowała się.

- Bałam się, że mogę nie zdążyć. I te wszystkie obawy przed wyjazdem starałam się zagłuszyć. Poza tym nie wiedziałam, czy znajdę grób ojca. Mama mówiła, że wszystkich wrzucili do jednego dołu na skraju cmentarza. Tylko tyle wiedziałam. A przecież od tego czasu minęło 65 lat - mówi.

Czy może ktoś pamięta?

Słobódkę Dżuryńską w powiecie Czortków w województwie tarnopolskim znajdujemy na mapie bez większych kłopotów. Przebijamy się dziurawymi drogami wśród pól. Wokół głównie nieużytki, chociaż od czasu do czasu widać jakieś poletko z ziemniakami. Samochód trzeszczy. Kamienie, zerwane pobocza... W końcu widać w polu jakichś ludzi, dalej spore rozlewiska pełne kaczek, które stadami, niczego się nie obawiając, wędrują również zakurzoną drogą. Tuż przed wsią mały mostek, a w dole stoi spokojnie i przygląda się nam czapla siwa.

Wjeżdżamy do wsi. Kilku chłopców goni się na rowerach. Dwie młode dziewczyny rozmawiają przy studni ciesząc się jednocześnie tegorocznym słońcem. Pytamy o drogę do cmentarza. Pani Maria z dwiema innymi osobami puka do najbliższego domostwa. Może ktoś pamięta, coś wie o wydarzeniach sprzed wielu lat, o grobie czternastu zamordowanych Polaków.

Sama pewnie nigdy nie odważyłaby się na takie poszukiwania, ale tym razem nie jest sama. Ukraińska rodzina słucha krótkiej historii pani Marii. Chwila zastanowienia. Nie, oni niewiele wiedzą, ale... - Proszę poczekać. Na drugim końcu wsi mieszka starsza pani, która pamięta czasy wojny i to wszystko, co się wtedy działo. Podjadę tam z mężem i ją przywieziemy, a sprowadzimy też pana, który ma klucz do kościoła, to w międzyczasie sobie obejrzycie - mówi kobieta w średnim wieku, która, jak się później okazało, na stałe mieszka w Czortkowie, a do Słobódki przyjeżdża pomagać swoim teściom i rodzicom.

Pierwsza zagroda, pierwsza rozmowa i duża szansa na odnalezienie śladów sprzed lat. Czekając, idziemy na cmentarz. Może sami natrafimy na mogiłę ze stycznia 1945 roku? Współczesna część cmentarza jest zadbana, groby w dużej części biało-niebieskie, żywe i plastikowe kwiaty. Jednak dalej, przedwojenna część nekropolii, to już dzisiaj spory lasek, pełno krzaków, postrącane nagrobki, obok cmentarne wysypiska śmieci...

Wygląda to tak samo jak wiele starych cmentarzy na zachodnich ziemiach Polski. Smutno. Sami nic tutaj nie zdziałamy. Mogiła ojca pani Marii już dawno mogła zostać zlikwidowana, a może jest gdzieś dalej, w zaroślach. Poza tym nawet jeśli jest, prawie na pewno nie jest opisana. Czekamy więc na przyjazd tych, którzy pamiętają.

Polska część cmentarza w Słobódce Dżuryńskiej. Zapomniana, zaniedbana, malownicza.
(fot. fot. Tomasz Mirecki)

Tu leżą wśród powojów

Chwilę później pod cmentarz podjeżdża osobowe auto. Jest starsza pani, która pamięta Polaków za Polski. Pamięta też, co działo się podczas wojny i tuż po jej zakończeniu. - Oj, to dobrze nie było. Nu, ale takie to czasy. Takie czasy. A przecież wcześniej tak dobrze się nam tu żyło. A ten grób zabitych to jest. Tu kilka lat temu ktoś przyjechał i też szukał. Wykarczował trochę krzaków, trochę odremontował. I jest grób - mówi.

Starsza Ukrainka prowadzi panią Marię na skraj nowej części cmentarza. Jest. Mogiła obmurowana, kiedyś nawet wybielona wapnem. Jednak mocno zarośnięta chwastami, jakimś powojem. Widać, że rzeczywiście jakiś czas temu ktoś wyciął wokół zarośla. - To tu. Tu są ci zabici - mówi. Chwasty znikają błyskawicznie. Pani Maria po raz pierwszy w życiu zapala znicz na grobie swojego ojca. Modlitwa. Szloch. - Tato, tato. Dlaczego?

I jeszcze woreczek z ziemią, która trafi na Opolszczyznę do grobu matki pani Marii. I jeszcze pocałunek tej nieszczęsnej mogiły. Miejscowym zostawiamy kilkaset hrywien z prośbą o opiekę nad mogiłą. Może zrobią tabliczkę informującą o tym, kto tam został pochowany? Wyjeżdżamy ze Słobódki Dżuryńskiej. Przy niewielkim mostku na początku wsi żegna nas czapla siwa. Kierowca musi nagle przyhamować, żeby przepuścić stado kaczek. Pani Maria jakby spokojniejsza. Odkryła swoje Kresy...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska