Pani sołtys zepsuła nam sylwestra

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- To miała być wspólna zabawa młodzieży z dorosłymi - mówią mieszkańcy, którzy chcieli zorganizować imprezę w sali dawnej szkoły. Musieli się zadowolić prywatkami w mieszkaniach.
- To miała być wspólna zabawa młodzieży z dorosłymi - mówią mieszkańcy, którzy chcieli zorganizować imprezę w sali dawnej szkoły. Musieli się zadowolić prywatkami w mieszkaniach. Jarosław Staśkiewicz
Sołtys Wierzbnika nie zgodziła się na otwarcie sali. - Miałam ryzykować własną głową? - mówi.

Grupa mieszkańców Wierzbnika (gmina Grodków) jest oburzona na sołtyskę Bogumiłę Pawlak. - Tak jak przed rokiem, chcieliśmy urządzić sylwestra w sali budynku po byłej szkole. Dorośli wspólnie z młodzieżą - mówi Lucjan Kaletnik, który wziął się za organizację zabawy.

- Poszedłem do pani sołtys poprosić o zgodę. Najpierw postawiła dwa warunki: że musimy przenieść, a później odstawić na miejsce dekoracje przygotowane na występ przedszkolaków - mówi Kaletnik. - I że musimy mieć zgodę gminy.

Dekorację organizatorzy obiecali przenieść, a zgoda władz Grodkowa okazała się niepotrzebna. - Wtedy pani sołtys powiedziała, że i tak nie da kluczy, bo budynek jest w złym stanie, a poza tym nikt nie chce jej pomagać w pracach na rzecz wsi - relacjonuje pan Lucjan.

Wśród mieszkańców zawrzało. - Czy to jest prywatna własność sołtyski, czy wspólne mienie - nie kryje oburzenia Liliana Brączek.

- Młodzież nie ma się gdzie podziać, a teraz pani sołtys jeszcze zepsuła tę zabawę - dodaje Jolanta Dondziak. - Już w ubiegłym roku młodzi pisali petycję o urządzenie jakiegoś miejsca, gdzie mogliby się spotykać, ale nie dostali nawet odpowiedzi.

- Ludzie się nastawili na fajną imprezę i było wielkie rozczarowanie - opowiada Bożena Uzdrzychowska.

Pani sołtys potwierdza, że odmówiła udostępnienia sali. - Bo gdyby coś się stało, to ja poszłabym siedzieć. A pan brałby taką odpowiedzialność na swoją głowę?

Chodzi o to, że tydzień przed świętami podczas spotkania wigilijnego w budynku zaczęła się palić instalacja.

- Skróciliśmy tamto spotkanie, ale odtąd postanowiłam, że sala będzie zamknięta, do czasu aż zrobimy remont instalacji elektrycznej. Będę pisała wniosek do burmistrza o pieniądze, bo to nie będzie kosztowało 100, 200 ani nawet 500 złotych.

Bogumiła Pawlak żali się też na mieszkańców: - Gdy trzeba pomóc w parku czy przy malowaniu placu zabaw, to nie mogę się doprosić nikogo. A teraz piszą na mnie skargi. Ale mają takie prawo - ja i tak zawsze będę za mieszkańcami.

Organizatorzy niedoszłej imprezy zapewniają, że wiele osób, w tym także młodzież, pomagało przy pracach we wsi: - Ale skoro nic się dla ludzi nie robi, to i potem ludzie się odwracają.

Mieszkańcom trudno zrozumieć argumentację Bogumiły Pawlak, bo na pierwsze dni stycznia w sali były zaplanowane jasełka z udziałem dzieci. - Dopiero potem, jak zaczęliśmy pisać pisma i skarżyć się na jej decyzję, te występy odwołano - przypominają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska