Panie mają branie, czyli czas na parytety

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
- Kobiety do polityki nie są chętne - przyznaje Róża Malik, burmistrz Prószkowa (druga z lewej). Wiele ugrupowań liczy, że natchną je dobre anioły.
- Kobiety do polityki nie są chętne - przyznaje Róża Malik, burmistrz Prószkowa (druga z lewej). Wiele ugrupowań liczy, że natchną je dobre anioły. Krzysztof Świderski
Działacze partii i ugrupowań już szukają kandydatek do nowych rad powiatów i sejmiku. Na listy musi trafić 180 kobiet z całego województwa opolskiego.

Znajdźcie kandydatkę, bo będzie problem z zarejestrowaniem listy - z takim apelem na konwencie wyborczym Mniejszości Niemieckiej w Głogówku wystąpił Ryszard Donitza, dyrektor biura Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców.

- Komitet wyborczy, który nie będzie miał na liście co najmniej 35 procent pań, zostanie wezwany do usunięcia wady. Jeśli tego nie zrobi w ciągu trzech dni, lista zostanie odrzucona - zapowiada Rafał Tkacz, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

W listopadowych wyborach samorządowych po raz pierwszy będziemy przerabiać skutki ustawy parytetowej, uchwalonej w 2010 roku. Z założenia ma ona zwiększyć udział kobiet w polityce. Wymóg co najmniej 35 proc. pań na listach obowiązuje w wyborach do sejmiku, rad powiatów i rady miejskiej w Opolu, czyli tam, gdzie są wielomandatowe okręgi wyborcze. W gminach parytety nie obowiązują, bo w jednomandatowych okręgach wyborczych wygra ten, kto dostanie najwięcej głosów.

Ugrupowania muszą znaleźć w sumie minimum 140 pań - kandydatek do rad powiatów, 21 kandydatek do sejmiku i 17 do rady Opola. Obecnie tylko pojedyncze samorządy w swoich składach spełniają wymagania parytetów.

Tylko w radzie Opola jest 40 procent kobiet. Pań brakuje w sejmiku (tylko 5 na 25 radnych, czyli 17 procent). Najtragiczniej jest w radach powiatów. W nyskiej jest tylko 1 pani na 26 panów. W namysłowskim jedna na 16 radnych. Najwięcej pań jest w radach powiatów opolskiego (7) i kozielskiego (8).

- Łatwiej namówić mężczyzn na kandydowanie - przyznaje Ryszard Donitza. - Na razie kompletujemy listy, ale jeśli to się nie zmieni, możemy szukać kandydatek "na siłę". Tymczasem to powinien być ktoś z doświadczeniem, uznaniem i poparciem, żeby przyniósł głosy całej liście.
Duże partie deklarują, że znajdą odpowiednią liczbę kobiet na listy.
- Mamy w województwie 800 członków. Parytet może stanowić problem dla ugrupowań kanapowych, ale nie dla nas - mówi Sławomir Kłosowski z PiS.

- Mamy na Opolszczyźnie 1,1 tys. członków, z czego ok. 40 procent to panie. To olbrzymi potencjał - Piotr Woźniak z SLD zapowiada wręcz, że pań na listach będzie połowa. Działacze w powiatach nie są jednak tak spokojni.

- Mężczyźni chcą być na listach. Kobiety trzeba do tego namawiać - przyznaje Dariusz Kolbek, szef PiS w Prudniku. Cztery lata temu PiS wystawił tam trzy razy mniej kandydatek niż konkurencyjne PO. - W ogóle trudno znaleźć kandydatów na listy "mniej biorące", gdy nie widzą szansy na sukces.

- Kobiety angażują się w stowarzyszeniach, zajmują się pomocą społeczną, edukacją, ale do polityki są mniej chętne - przyznaje burmistrz Nysy Jolanta Barska, jedna z pięciu pań na Opolszczyźnie kierujących gminą. - Kampania wyborcza, polityka bywa dość brutalna i nie zawsze merytoryczna, a to budzi w kobietach obawy i niechęć. To nie jest łatwe zajęcie, ale daje dużo satysfakcji.

Sam parytet nie gwarantuje kandydatkom mandatu. Zdecyduje liczba głosów.
- W krajach, gdzie już obowiązują parytety, niewiele się zmieniło - komentuje Róża Malik, burmistrz Prószkowa. - Na wygraną wpływa też miejsce na liście. A o tym decydują zazwyczaj męskie, zabetonowane gremia. Mam wrażenie, że mężczyznom łatwiej dostać się do polityki "z układu". Kobieta trafia na listę dopiero, gdy już coś osiągnie zawodowo czy społecznie. Nie znam pań, które zajmowały się wyłącznie polityką. A paru panów - owszem.

- W kobietach jest więcej uczciwości i honoru - przyznaje Czesław Biłobran, działacz PSL w powiecie nyskim. - Nie wszystkie znajdują się dobrze w polityce, która wymaga dogadywania się, nocnych narad. Ale gdyby było ich więcej, może by wniosły więcej uczciwości.

- Panie wolą konkretne działania na rzecz swojej miejscowości - dodaje Róża Malik. - Kilkanaście lat temu wybrano u nas pierwszą kobietę - sołtysa. To budziło duże kontrowersje. Dziś ludzie się przekonali, że są w tym bardzo dobre. W polityce to też się kiedyś zmieni, ale pewnie musi upłynąć wiele wody w Odrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska