Panowie, źle się bawicie

Nie widać końca politycznej awantury o tzw. listę opolskich Misiewiczów. Po poniedziałkowych wydarzeniach, czyli wystąpieniu posła Nowoczesnej i ripoście tych, których wywołał po nazwisku, wczoraj nastąpił ciąg dalszy wzajemnych oskarżeń, wytykania sobie kłamstw, oszczerstw, mijania się z prawdą, wypominania zaszłości (str.4).

A nam, szaraczkom, trudno się pozbyć wrażenia, że to wszystko hucpa, polityczna zagrywka. Każda strona chce coś ugrać, przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, zyskać poklask wyborców. Ale, panowie nie tędy droga. To raczej ślepa uliczka. Wprawdzie wczoraj wywołany do tablicy wiceprezydent Opola zaapelował o zgodę „dla dobra miasta”, ale żeby powołać się na klasyka, to tylko słowa, słowa, słowa...

Branie odpowiedzialności za to, co się mówi i robi powinno być wpisane w zawód polityka. Niestety, o tym, że nie jest, przekonujemy się niemal codziennie.