Papież umarł 6 lat temu. Za miesiąc trafi na ołtarze

fot. Paweł Stauffer
fot. Paweł Stauffer
W rocznicę śmierci Jana Pawła II wspominamy jego pogrzeb - najbardziej tłumny i najbardziej pogodny, jaki świat widział. Jakby ludzie już wtedy czuli, że papież jest w niebie.

Sześć lat po tamtym drugim kwietnia wracamy pamięcią do dnia śmierci papieża. Przed oczami staje opolska katedra wypełniona modlącymi się na różańcu ludźmi, kościół Jezuitów, pod którym studenci rozdawali o północy białe wstążeczki - znak łączności z papieżem. Wreszcie przypominają się dziesiątki okien, w których zapalaliśmy świece - dla niego.

A potem, już w Rzymie, najbardziej tłumny i najbardziej pogodny pogrzeb, jaki widziałem w życiu. Ludzie martwili się o Kościół i świat bez niego, ale nie o życie wieczne papieża.
Zanim zaczęła się pogrzebowa msza, szmer szeptanych różańców zlewał się z dźwiękiem brzęczącej gdzieś gitary i śpiewaniem - nie tylko po polsku - "Barki" i "Czarnej Madonny".
Na tym pogrzebie niemal nie było łez. Znacznie więcej świadomości, że chowamy kogoś, kto pięknie żył, czyli, myśląc po chrześcijańsku, był święty.

- Możemy być pewni - mówił w pogrzebowym kazaniu kardynał Joseph Ratzinger - że ukochany papież stoi teraz w oknie Domu Ojca, patrzy na nas i nam błogosławi. Tak, pobłogosław nas, Ojcze Święty.

Zebrani na placu myśleli pewnie tak samo, skoro wkrótce grupa młodych Włochów krzyknęła: "Santo subito!" - święty natychmiast. Wkrótce okrzyk przenosił się z sektora do sektora przez cały plac.

Plac wypełniony ludźmi z całego świata i ich wspomnieniami.

- Urodziłam się w 1978 roku - mówiła reporterom nto Maria Angeles z Hiszpanii. - Czułam się tak, jakby papież przez całe życie trzymał mnie za rękę.

Concepta przyjechała aż z Kenii, by pożegnać Jana Pawła. Jest pewna, że swoim życiem wpłynął na człowieczeństwo wszystkich ludzi.
Agnes Klaus z Kolonii myśli tak: - Jestem przekonana, że papież, mimo że umarł, żyje nadal. I modli się za nas w niebie tak samo jak w Rzymie. Jest mi tylko trochę smutno, że już go nie usłyszymy.

Kiedy kilkugodzinny pogrzeb papieża dobiegał końca, mocno wiejący wiatr zamknął leżącą na trumnie księgę Ewangelii. Pontyfikat Jana Pawła II skończył się realnie i symbolicznie.
Gdy mężczyźni niosący jego trumnę, unieśli ją ostatni raz przed drzwiami Bazyliki św. Piotra, na placu zerwały się brawa. Takie same, jakie żegnały papieża po środowych i niedzielnych audiencjach. A potem tysiące rąk zaczęły machać mu na pożegnanie.

Arivederci in Paradis - do zobaczenia w raju - napisał ktoś na transparencie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska