Parafia Złotogłowice. Mała wspólnota, liczne działania

fot. Klaudia Bochenek
Proboszcz nie czeka z założonymi rękami na datki z tacy. Sam pisze unijne programy, stara się o pieniądze. Wiele udało się już zrobić.
Proboszcz nie czeka z założonymi rękami na datki z tacy. Sam pisze unijne programy, stara się o pieniądze. Wiele udało się już zrobić. fot. Klaudia Bochenek
Parafia św. Katarzyny Panny i Męczennicy zrzesza niewiele, bo nieco ponad 800 "owieczek", ale - jak twierdzi proboszcz - to nie przeszkadza, by wspólnie rozwijać wieś.

Ludzie tu bardzo dobrzy, życzliwi i skorzy do pomocy - uśmiecha się ksiądz proboszcz Norbert Antoni Małecki, który w parafii św. Katarzyny w Złotogłowicach "urzęduje" już 14 lat. - Szkoda tylko, że ubywa nas i starzejemy się szybciej niż kiedyś...

Słowa proboszcza podparte są statystyką. W tym roku odprawił już siedemnaście pogrzebów, przy czym ochrzcił tylko trójkę niemowlaków. A parafia liczy nieco ponad 800 osób. - Jako, że wieś jest światła, to i spora część naszej młodzieży studiuje. A co za tym idzie, wyjeżdża i często już nie wraca. No bo i do czego, skoro tu perspektyw brak - zastanawia się ksiądz Norbert.

- Tym samym nie mamy co liczyć na przyrost naturalny wśród parafian. A szkoda. Ale proboszcz nie narzeka. Mówi, że nawet taka garstka wystarcza aby coś wspólnie zrobić. - Spotkania, imprezy, pomoc, czyn społeczny - z niczym nie ma problemu. Zawsze znajdzie się ktoś skory do pomocy - mówi.

Nie znaczy to jednak, że proboszcz Małecki siedzi i czeka z założonymi rękami, aż mu kościelny tacę z datkami przyniesie po mszy. Sam pisze projekty, składa wnioski i od kilku ładnych lat stara się pozyskiwać pieniądze na remonty gdzie tylko się da. - Z duszpasterza stałem się tez trochę menedżerem, a nawet specjalistą budowlanym - żartuje. - Już nawet wiem, jak wygląda cegła i jaka dachówka jest najlepsza, a jaka najtańsza.

Tym sposobem w ciągu ostatnich lat udało mu się wyremontować ołtarz, figurę św. Katarzyny, wymienić kilka witraży i odnowić salkę katechetyczną. I chociaż wybudowany w 1904 roku kościół w Złotogłowicach miał wiele szczęścia, bo wojny praktycznie go nie naruszyły, to ksiądz Małecki twierdzi, że wiele jeszcze jest do zrobienia. Co nie znaczy, że w natłoku rzeczy przyziemnych zapomina o sacrum.

- Każdy parafianin ma wiele możliwości uczestniczenia w życiu kościoła, a to w apostolacie maryjnym, grupie Caritas.A młodzież służy do mszy. I to nie tylko chłopcy, ale również dziewczęta, które coraz chętniej zostają ministrantami - dodaje proboszcz Norbert.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie drobny fakt, który spędza księdzu sen z powiek. A mianowicie frekwencja na mszach świętych, która czasem nie przekracza nawet 50 procent. - Część na pewno nie przychodzi z lenistwa, inni może faktycznie z rodziną do nyskich kościołów chodzą. A cała reszta - proboszcz puszcza oko - może po prostu mnie nie lubi?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska