Parkowanie to nie wszystko

Fot. Bartomiej Zborowski / Fotorzepa
Nauka jazdy na placu manewrowym to już przeżytek, ale praktykowany, bo tani.
Nauka jazdy na placu manewrowym to już przeżytek, ale praktykowany, bo tani. Fot. Bartomiej Zborowski / Fotorzepa
Polscy kierowcy nie potrafią jeździć, bo nasz system szkolenia pochodzi sprzed kilkudziesięciu lat. Większość wypadków to efekt nieumiejętności kierujących.

Egzaminowanie po nowemu (projekt)

Egzaminowanie po nowemu (projekt)

Na placu manewrowym:
- sprawdzenie stanu technicznego podstawowych elementów pojazdu odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w ruchu drogowym - poziom oleju w silniku, płynu chłodzącego, hamulcowego, płynu do spryskiwacza, działanie klaksonu, świateł
- jazda po łuku do przodu i do tyłu
- ruszanie na wzniesieniu
- kandydaci będą mieli więcej miejsca na manewry (szerzej ustawione pachołki, większe "koperty" namalowane na asfalcie)
W ruchu miejskim:
- parkowanie (prostopadłe, równoległe, skośne)
- zawracanie
Cały egzamin będzie rejestrowany za pomocą kamer umieszczonych w samochodzie.

W Polsce nie ma, niestety, obowiązku zaliczenia podczas kursu na prawo jazdy ani szkolenia z jazdy z większymi prędkościami, ani zdobywania umiejętności prowadzenia samochodu na śliskiej drodze czy po ciemku - wylicza Stefan Książek, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Opolu. - Przystępując do egzaminu, kursant ma za sobą najczęściej wyjeżdżone wymagane godziny, ale z prędkościami nie przekraczającymi 50 km/godzinę i tylko za dnia. Każdego roku zimą, gdy zmierzch zapada szybciej, a na drodze panują trudniejsze warunki, liczba chętnych do zdawania na prawo jazdy gwałtownie spada. Na Zachodzie kandydaci na kierowców trenują szybką jazdę na autostradach, a wychodzenie z poślizgów - na specjalnie przygotowanych torach. U nas wszystko rozbija się o pieniądze, bo takie tory sporo kosztują, a autostrad prawie nie mamy.

Bliżej jest taniej
Instruktorzy nauki jazdy zwykle nie wyjeżdżają z kursantami poza miasto (o ile nie muszą na przykład dojechać do Opola), bo im się to po prostu nie opłaca. Kursant płaci 30 złotych za godzinę jazdy, podczas której w mieście nie przejedzie więcej niż 20 - 30 kilometrów. Poza miastem za te same pieniądze najechałby ich dwa razy więcej, spalając o wiele więcej benzyny. W cenie kursu, wynoszącej teraz około 1000 - 1300 złotych, paliwo stanowi około 90 procent kosztów. Widząc, że ktoś oferuje nam szkolenie za 700 - 800 złotych, możemy być pewni, że chce nas naciągnąć.
- Z naszymi kursantami wyjeżdżamy na obwodnicę i oni tam trenują jazdę z prędkością momentami do 90 km/godzinę - mówi Andrzej Urbaś, właściciel opolskiej szkoły jazdy. - Na autostradę się nie zapuszczamy, bo to za daleko.

Precz z placem (manewrowym)!
Być może jeszcze w tym roku nastąpi rewolucja w sposobie egzaminowania. Stać się tak miało już od października, ale Ministerstwo Infrastruktury nie zdążyło zakończyć prac nad odpowiednim rozporządzeniem. Nowe zasady określają, że na placu trzeba będzie wykonać jedynie podstawowe manewry (patrz apla), a umiejętności kierowania samochodem sprawdzane będą w normalnym ruchu.
- Nie jestem zachwycony wyprowadzeniem prawie całego egzaminu do miasta - przyznaje Jan Ledwig, egzaminator nadzorujący w opolskim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. - Owszem, można wtedy lepiej zobaczyć, jak kursant radzi sobie w normalnym ruchu, ale czy to jest do końca sprawiedliwe i racjonalne? W mieście sytuacja zmienia się z minuty na minutę i jeden zdający będzie mógł łatwiej zaparkować, a inny trudniej. Poza tym, na placu mogłem spokojnie obserwować jego poczynania za kierownicą i najwyżej schylić się po przewrócony pachołek. Teraz będę musiał także pilnować, aby zdający nie rozbił samochodów. Myślę, że egzamin stanie się dwa razy trudniejszy. Według mnie, liczba obowiązkowych godzin jazdy powinna jeszcze wzrosnąć, choć podwyższenie z 20 do 30 godzin i tak już bardzo dużo pomogło. Kursanci jeżdżą lepiej i zdaje mniej więcej co drugi.

"Nauce jazdy" _wjazd wzbroniony
Więcej godzin za kółkiem "elki", to droższe kursy. Po wprowadzeniu egzaminu praktycznego w mieście na pewno ceny znowu pójdą w górę. W mieście auto spali dużo więcej paliwa.
"Elki" jeżdżące po ulicach już teraz są zawalidrogami, o co trudno zresztą mieć pretensje, bo przecież jakoś kursanci muszą nauczyć się jeździć w normalnych warunkach. Kiedy egzaminy zostaną wyprowadzone do miasta, będzie jeszcze gorzej, bo na "egzaminacyjne" trasy zjeżdżać się będą wszystkie nauki jazdy z województwa. A szkół jazdy jest na Opolszczyźnie ponad sto.
- Właściciele hipermarketów i administracje osiedli już teraz zapowiadają, że nie będą wpuszczać na swoje parkingi i uliczki "nauk jazdy" - mówi Stefan Książek, dyrektor opolskiego WORD-u. - Ostatnio widziałem, jak pod naszym "Realem" kierowca wyskoczył z pretensjami do instruktora, który uczył kursanta parkowania. Nie życzył sobie, by obok jego auta ktoś się uczył parkowania.

Prawko na próbę? _- czemu nie
Od lat, i to nie tylko w Polsce, najczęstszymi sprawcami wypadków są kierowcy w wieku 18 - 24 lat. To ci, którzy po przeszkoleniu i zdaniu egzaminu na fiacie punto lub innym małym autku przesiadają się do dużo mocniejszych samochodów i cisną, ile fabryka dała mocy. Często kończą na drzewie lub w rowie.
- Tak się faktycznie dzieje, ale podczas kursu ci młodzi kandydaci na kierowców jeżdżą bardzo przepisowo, a zapominają zasad dopiero po jakimś roku od otrzymania prawa jazdy - zauważa Andrzej Urbaś. - Wbrew obiegowej opinii to nie kierowcy "elek" są najczęściej sprawcami stłuczek. W 99,9 procentach przypadków, przynajmniej w naszej szkole, winę ponosi ktoś inny. Proszę zwrócić uwagę: kto jako jedyny jeździ w mieście z przepisową prędkością 50 km/godzinę? Kto używa zawsze migacza? Kto zatrzymuje się na każdym "stopie" i przed każdym sygnalizatorem z zieloną strzałką w prawo? Tylko nauka jazdy. I w takich momentach wjeżdżają nam w tył.
Sposobem na poskromienie młodych kierowców byłoby wprowadzenie - wzorem ponad 20 państw europejskich, USA, Australii i Kanady - jazd z osobą towarzyszącą oraz próbnych praw jazdy. Jeździć z osobą towarzyszącą spełniającą określone wymagania (odpowiedni staż za kierownicą, niekaralność itp.) mogą tam już 16-latkowie, którzy w ten sposób nabywają większego doświadczenia niż podczas tradycyjnego szkolenia. Eksperci oceniają, że jeżdżący z osobą towarzyszącą przejeżdżają średnio 10 razy więcej kilometrów niż szkoleni tradycyjnie. Badania wykazały, że ryzyko uczestniczenia w wypadku drogowym osoby, która szkoliła się z osobą towarzyszącą i rozpoczęła naukę w wieku 16 lat, jest o 30 procent niższe niż pozostałych kierowców.
W większości krajów europejskich początkujący kierowca po zdaniu egzaminu państwowego otrzymuje próbne prawo jazdy na okres od 12 do 24 miesięcy. W tym czasie pozostaje pod szczególnym nadzorem i podlega wielu ograniczeniom, które najczęściej dotyczą prędkości jazdy, zakazu poruszania się nocą, przewożenia pasażerów itd. Jeśli kierowca posiadający próbne prawo jazdy popełni wykroczenie, musi przejść dodatkowy kurs, może być skierowany na egzamin lub badania psychologiczne, a okres próbny automatycznie się wydłuża.
Podobny model szkolenia kierowców został już nawet opracowany przez Instytut Transportu Samochodowego w 1999 roku.
- Niestety, Sejm mijającej kadencji nie zdążył się tym nawet zająć i nadal nasz system szkolenia kierowców w Polsce tkwi w latach sześćdziesiątych - stwierdza Maria Dąbrowska-Loranc, kierownik Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Instytucie Transportu Samochodowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska