Pasje pana Kima

Piotr Wołosik z Seulu
- Proszę chwileczkę zaczekać, popatrzmy jeszcze na tę akcję. Coś pięknego...

Pracownik banku kolejny raz zachwycał się strzałem po którym Ahn Jung-Hwan złotym golem dał Korei ćwierćfinał, kibicom szał radości, a reprezentację i fanów Włoch doprowadził do rozpaczy.
Bankier nie przejmował się kilkoma cudzoziemcami, którzy chcieli wymienić pieniądze. Nie był wyjątkiem. Niemal w każdym sklepie, biurze i restauracji na okrągło mówi się o koreańskiej reprezentacji. W telewizji do znudzenia powtarza się najefektowniejsze akcje.

Koreańczycy są narodem niezwykle uprzejmym, aż do przesady, a emocje okazują niezwykle rzadko. Najlepszą ku temu okazją są mistrzostwa, gdzie kibice gospodarzy dają upust swojemu - jak się okazuje - ukrytemu na co dzień entuzjazmowi. Jednak odbywa się to w zupełnie inny sposób niż w Europie. Szał po sukcesie trwa kilka godzin. Miliony ludzi w całej Korei bawią się dwie, trzy godziny po meczu, później wracają do domu. O całonocnej fieście nie ma mowy. W lokalach, co byłoby nie do pomyślenia w Hiszpanii, czy Francji zawsze są wolne miejsca.
Sonju, niesmaczną koreańską wódkę z ryżu (w zależności od ceny ma 17 do 22 procent) pije się raczej symbolicznie, piwa prawie w ogóle. Praktycznie tylko w weekendy można spotkać na ulicy chwiejącego się jegomościa, lecz i to rzadkość.

"Pokaż mi swój samochód, a powiem tobie, kim jesteś" - w Korei prawie każdy dysponuje autem, ale prawie wszystkie są rodzimej produkcji i określają społeczny status. Koreańczycy ufają innym markom, jednak od zakupu zagranicznego pojazdu odstrasza 80-procentowe cło. Tylko bogaci obywatele Korei mogą pozwolić sobie na mercedesa, ale większość z bogaczy woli na przykład pozłocić kierownicę w lanosie czy hyundaiu. Ot, taki niewinny kaprys. Pożytek z samochodu (nawet z pozłoconą kierownicą) jest w niektórych miejscach słaby, bo w ponad 10-milionowym Seulu korki są przeogromne. Większość mieszkańców korzysta z praktyczniejszego metra.

Koreański Kowalski, czyli pan Kim (w reprezentacji gra o takim nazwisku trzech piłkarzy) wstaje o 5.30 rano. Myje zęby, ubiera się w garnitur i jedzie do pracy. Pan Kim szczotkuje zęby kilka razy dziennie (szczoteczkę trzyma nawet w marynarce!). Pierwszy powód jest prozaiczny - Koreańczycy są narodem niezwykle dbającym o higienę, druga przyczyna jest praktyczna - usługi dentystyczne są horrendalnie drogie. Wizyta u stomatologa kosztuje tyle samo, co operacja plastyczna.
W pracy (umówmy się, że pan Kim jest urzędnikiem) stawia się na godzinę 6.00. Kolejne kroki kieruje do klubu fitness mieszczącego się piętro niżej. Ćwiczenia, sauna, prysznic, golenie i o godzinie 7 jest gotowy do pracy. Zaczyna ją nieco później, bo przed telewizorem, w którym nadawana jest poranna gimnastyka, trzeba trochę się poruszać. Grupa niezbyt młodych panów w garniturach i pod krawatem robiąca skłony i przysiady wygląda przezabawnie.

Pan Kim pracuje sumiennie. Ma pięć przerw na papierosa. Z biura wychodzi około 20.00. Przeważnie idzie z kolegami do restauracji, piją sonju lub wódkę żenszeniową. Do późna rozmawiają o pracy, interesach. Rzadko przewija się temat polityki, o zarobkach nie ma mowy w ogóle, podobnie jak o kobietach. Gdy sonju poleje się nieco więcej, pan Kim z kolegami śpiewają piosenki, które przypominają niemieckie ludowe przyśpiewki. Pan Kim nie zostawia napiwków. Takiego zwyczaju w Korei nie praktykuje się. (Nie wiadomo, ile zarabia pan Kim, ale polski kucharz, który pracuje w seulskim hotelu Marriott, co miesiąc otrzymuje 2,9 tysiąca dolarów).

Dwa razy w tygodniu pan Kim poświęca wieczory żonie. Koledzy idą na bok. Pan Kim podporządkowuje wszystko dwóm wyjściom z żoną. Pracę organizuje tak, by tuż po 20 być gotowym. Jednak koreańskie żony wcale nie mają za różowo. Jeśli małżonka pana Kima zaproponuje mu wyjazd na święta do jej rodziny - narazi się na śmieszność, bo i tak będzie musiała je spędzić u rodziny męża. Narodziny córki, pan Kim przyjmuje z wielką radością, ale po cichu liczył na syna. Gdy urodzi się chłopiec, do pana Kima ciągną koledzy z gratulacjami. Syn otrzymuje nazwisko ojca, córka - nazwisko matki.
Gdy (młody wówczas) pan Kim zaprosił swoją sympatię na pierwszą randkę, na pewno nie poszli do kina. Gdyby taka propozycja padła, to byłoby to najpewniej ostatnie spotkanie. W Korei młodzi chłopcy umawiają się z dziewczynami w kawiarni lub idą na spacer. Niemal bez przerwy muszą patrzeć w oczy sympatii i w kółko powtarzać, jaka to ona jest piękna i tak dalej. Zaproszenie do kina jest obrazą.

Ale nic tak nie uwłacza godności pana Kima jak czyszczenie nosa przy jedzeniu. Nawet w miarę kulturalne (zdawałoby się) ciche, smarknięcie w chusteczkę w restauracji lub w gościach jest niebywałym chamstwem. Nawet puszczenie bąka jest milej odbierane...
Pan Kim jest bardzo gościnnym człowiekiem. Chętnie zaprasza przyjaciół do domu. Jeśli odrzucisz zaproszenie, urazisz go, więc lepiej pójść. W trakcie przyjęcia trzeba uważać, by przypadkiem nie napełnić wyłącznie swojego kieliszka lub szklanki. Najpierw polewa się wszystkim gościom, na końcu sobie, niezależnie, czy jest to alkohol, czy sok.
Przy pierwszym spotkaniu pan Kim obowiązkowo musi się wymienić wizytówką z nowym znajomym lub znajomą. Posiadają je nawet gospodynie domowe i dzieci. Przy wymianie trzeba uważać. Wizytówkę należy przyjąć oburącz, zerknąć na treść, pocmokać z zachwytu i broń Boże nie schować do tylnej kieszeni spodni. Swoją wizytówkę podaje się prawą ręką, zresztą jak każdą inną rzecz. Po resztę w sklepie również wyciąga się prawą dłoń (wyciągniesz lewą - popełnisz gruby nietakt).

Kultura i bezpieczeństwo to dwie rzeczy, które cechują rodaków pana Kima. Bez strachu zostawia on otwarty samochód na ulicy, mimo że jest on wyposażony w mały telewizor i dobrej marki radio. Prawie na każdym kroku czuwają policjanci, lecz nie mają zbyt wiele pracy. "Kraj Porannego Spokoju", jak nazywa się Koreę, jest naprawdę bardzo spokojny. Dla Europejczyka wręcz nudny. Ale cóż... co kraj to obyczaj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska