Pasje życia

Małgorzata Kroczyńska [email protected]
Leonardo DiCaprio jako Howard Hughes.
Leonardo DiCaprio jako Howard Hughes.
Scorsese, jak zawsze perfekcyjny i DiCaprio - świetny jak nigdy. Nawet jeśli za rolę w "Aviatorze" nie dostanie Oscara, i tak jest to w jego karierze film przełomowy.

Jeden z najwybitniejszych reżyserów światowego kina Martin Scorsese nakręcił biograficzny obraz o Howardzie Hughesie, jednej z barwniejszych postaci w historii Hollywood. Film skupia się na dwudziestu z 71 lat życia człowieka, który gonił za marzeniem i walczył z chorobą psychiczną, kochał filmy, aktorki i samoloty. Przede wszystkim samoloty.

Kiedy miał 14 lat, brał już pierwsze lekcje pilotażu, w wieku lat 30 pobił swój pierwszy rekord prędkości. Swoim pasjom był gotów poświęcić wszystko, włącznie z ogromnym, odziedziczonym po rodzicach majątkiem.
"Aviator" zaczyna się w roku 1927. Właściwą akcję poprzedza jedna, krótka, ale znacząca retrospekcja: Howard Hughes ma kilkanaście lat, matka szoruje go starannie mydłem i przestrzega przed chorobami wywoływanymi przez brud. Ten pielęgnowany od dzieciństwa strach przed zagrożeniami u dorosłego już Howarda przerodzi się w obsesję czystości. Gdy do tego dorzucić nerwowe tiki, nasilającą się głuchotę i postępującą chorobę psychiczną, takie powolne "zapadanie się", mamy przed sobą człowieka, który może budzić litość, na pewno nie podziw. Ale to nie jest cała prawda o Howardzie Hughesie. Jego życie oprócz tej ciemnej strony ma też jasną. Nakręcić najlepszy film, zbudować największy, najszybszy samolot, oblatywać świat. On żyje dla tych marzeń. I nie zadowala się półśrodkami. Film, w którym połączył obie swoje pasje - "Aniołowie piekieł" - kręcił dwa lata, bo ciągle wydawał mu się niewystarczająco dobry. I wydał na niego 4 miliony dolarów. Tak samo - ale za jeszcze większe pieniądze - było z samolotami.

Ta ciągła gonitwa za marzeniami przysparzała Hughesowi kłopotów, włącznie z oskarżeniem o korupcję, sprowokowanym przez konkurencję, ale była też najlepszą, najskuteczniejszą terapią na trawiącą go "chorobę duszy". I tak naprawdę bez znaczenia jest to, o kim opowiada "Aviator". Nieważne, ile wiemy o prawdziwym Howardzie Hughesie. Scorsese po prostu opowiada historię człowieka, który nie chciał życia przeżyć bez emocji. I miał ich pod dostatkiem. Na niebie i na ziemi.
Leonardo DiCaprio rolą w "Aviatorze" zrywa z wizerunkiem amanta o chłopięcej twarzyczce. Tu aktor przez niemal cały, trwający prawie trzy godziny film, jest obecny na ekranie. I jest naprawdę dobry i wiarygodny, kiedy jako Howard Hughes próbuje zapanować nad własnymi słabościami, przekonać świat do swojej wizji lotnictwa, przekonać kobietę do swojej miłości.

Poza wszystkim "Aviator" to także wspaniałe widowisko. Scorsese po raz kolejny udowadnia, że w swoim fachu jest perfekcjonistą. Z rozmachem i jednocześnie dbałością o każdy szczegół odtwarza kulisy Hollywood lat 30. i 40., pod jego okiem Cate Blanchett (nominowana do Oscara za rolę drugoplanową) jest idealną Katherine Hepburn, a już prawdziwe mistrzostwo osiąga reżyser "Aviatora" w scenach podniebnych.
Jedenaście nominacji do Oscara dla tego filmu to tegoroczny rekord. Ile z nich Amerykańska Akademia Filmowa zamieni na statuetki, dowiemy się za kilka dni. Ja w każdym razie stawiam na Oscara dla Martina Scorsese.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska