Targi nto - nowe

Pasuje im taka wymiana

Lis
Dyrekcja gimnazjum w Hassloch jest zainteresowana nawiązaniem współpracy z dwiema szkołami w powiecie kluczborskim.

Taką deklarację usłyszała w Hassloch, goszcząca tam na zaproszenie niemieckich gimnazjalistów, delegacja uczniów i nauczycieli z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Kluczborku oraz Zespołu Szkół Licealno-Zawodowych z Polanowic.

- W sumie spotkaliśmy się po raz czwarty - opowiada Krystyna Skulska, germanistka z ZSR nr 1. - Szkoła w Hassloch jest poważnie zainteresowana nawiązaniem oficjalnego partnerstwa. Omówiliśmy główne założenia współpracy. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, oficjalne partnerstwo podpiszemy w maju.
Współpraca polegałaby przede wszystkim na wymianie młodzieży, podczas której odbywałyby się wspólne lekcje na temat Unii Europejskiej. - Ale w kontekście rozszerzenia Unii na wschód - wyjaśnia Krzysztof Komarnicki, wicedyrektor ZSP nr 1. - Naszym zadaniem byłoby również rozszerzenie wzajemnego partnerstwa na wschód, nawiązanie współpracy z jakąś szkołą np. z Ukrainy i stworzenie takiego trójstronnego porozumienia.
Dla uczniów z Kluczborka i Polanowic niewątpliwym plusem takiej stałej współpracy byłaby możliwość doskonalenia znajomości języka niemieckiego, a dla wszystkich wzajemne poznanie, zrozumienie odrębności kulturowej i przełamywanie schematów dotyczących stosunków między Polakami i Niemcami.

- Bardzo nas cieszy, że młodzi Niemcy chcą tu przyjeżdżać - mówi Krystyna Skulska. - Co więcej, okazuje się, że wolą przyjechać do nas niż np. do Francji czy Anglii. Tłumaczą to tym, że są zachwyceni naszą polską gościnnością. To bardzo miłe.
Na początku października do Hassloch pojechało dziewięciu uczniów z Kluczborka i sześciu z Polanowic, wraz z nauczycielami i wicedyrektorami szkół. Ich wyjazd był możliwy dzięki warszawskiej fundacji Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży (opłaciła podróż) oraz gościnności niemieckich rodzin i gimnazjum w Hassloch. Polsko-niemiecka grupa odwiedziła Parlament Europejski w Stasburgu. - Nie każdemu udaje się zobaczyć od środka tę jedną z najważniejszych unijnych instytucji - dodaje Krzysztof Komarnicki. - Wcześniej trzeba załatwić wiele formalności. My mieliśmy to szczęście i ta wycieczka zrobiła na nas największe wrażenie.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska